W zaległym spotkaniu 22. pierwszoligowej kolejki spotkały się dwa podobne zespoły, które bardzo chciały wygrać, a tym samym wskoczyć na drugie miejsce w tabeli. Premierowa odsłona meczu należała do inowrocławian, ale tuż po gwizdku rozpoczynającym drugą kwartę do walki obudzili się dąbrowianie, którzy jednak nie kontrolowali wydarzeń na boisku - z sześciu punktów przewagi na koniec został im tylko jeden, ale jakże cenny. - Mecz był wyrównany do samego końca, spotkały się dwa wyrównane zespoły i myślę, że stworzyliśmy naprawdę dobre widowisko. Minimalnie lepszym okazał się zespół z Dąbrowy Górniczej. My na pocieszenie mamy jedynie to, że u siebie wygraliśmy różnicą ośmiu punktów, a Zagłębiacy jednym, tak że przy równej ilości punktów na zakończenie rozgrywek będziemy mieli tę przewagę - pocieszał się Wojciech Żurawski, środkowy Sportino.
Losy meczu leżały w rękach inowrocławian, którzy rozgrywali ostatnią akcję meczu. Na 0,3 sekundy przed końcową syreną piłka powędrowała do Jacka Sulowskiego, a ten wylądował na aucie. Stało się więc jasnym, że z parkietu zwycięscy schodzić będą dąbrowianie. - Natomiast na pewno żałujemy, że nie udało się wygrać. Mieliśmy piłkę i rozgrywaliśmy ostatnią akcję, wystarczyło po prostu zagrać i trafić. Ale to się tak fajnie mówi, to jest 40 minuta i dużą rolę odgrywa zmęczenie. Tym bardziej, że gramy okrojonym składem, stąd taki, a nie inny przebieg. Mimo wszystko to nas nie usprawiedliwia, bo trzeba było po prostu lepiej rozegrać ostatnią akcję - wyjaśnił Żurawski.
W czwartej kwarcie dało się wyczuć w inowrocławskich szeregach nerwowość, która powodowała niedokładności w grze Sportino, a co za tym idzie trudności w utrzymaniu dwupunktowego prowadzenia. - Nerwowość jest niepotrzebna. Już kilka razy zdarzyło się, że doszła ona do głosu i za każdym razem bardzo rygorystycznie stwierdzamy, że takiej nerwowości nie może być. Chodzi o zachowanie poszczególnych zawodników i później w konsekwencji nerwowa gra całej drużyny. Kolejny raz musimy wyciągnąć wnioski - przyznał Wojciech Żurawski.