Kotwica Kołobrzeg do tego spotkania przystąpiła bez swojego lidera, Teda Scotta, który narzeka na kontuzję pachwiny. Ten fakt na drużynę Zastalu na pewno mógł podziałać rozluźniająco, gdyż średnia punktowa Amerykanina w każdym meczu wynosi 25,4. Zielonogórzanie tym samym zapewne spodziewali się znacznie łatwiejszego zadania do wykonania, ale parkiet wszystko zweryfikował. Okazało się bowiem, że "Czarodzieje z wydm" równie świetnie mogą sobie radzić bez swojego superstrzelca. - Gratulacje dla zespołu Kotwicy. To nie jest pusty slogan z tymi gratulacjami, ponieważ zawodnicy trenera Szczubiała pokazali jak fajnie mogą grać i jak agresywni mogą być. W moim odczuciu, nie wiem, nie siedzę w głowach zawodników, śmiem przypuszczać, że dodatkowo zadziałał fakt, iż nie grał w tym spotkaniu Ted Scott. Myślę, że w podświadomości wielu graczy wystąpiło coś takiego, że to będzie łatwy mecz. Przestrzegałem przed tym. Uczulałem, że Kotwica to nie jest tylko jeden zawodnik - powiedział trener Zastalu, Tomasz Jankowski.
Zielonogórscy koszykarze w Kołobrzegu mieli spore problemy z twardą defensywą Kotwicy. Kołobrzeżanie bardzo dobrze bronili jeden na jeden, z czego wyniknął fakt, iż zielonogórzanom niezwykle ciężko było mijać rywali w takich pojedynkach. - Dzisiaj nie poradziliśmy sobie z agresywną obroną rywala. Stąd taki niski wynik. Nie potrafiliśmy odpowiedzieć agresywną grą w ataku na tę właśnie defensywę. Mieliśmy problemy z mijaniem zawodników i również nie potrafiliśmy rozwiązywać sytuacji, w których nasi wysocy zawodnicy byli podwajani. Zabrakło też pewnych ruchów, które uruchomiłyby pomoc graczy rezerwowych - kończy szkoleniowiec zielonogórskiej ekipy.