Zamknąć Phillips, upić Hernandeza - rozmowa z Georgiosem Dikaioulakosem, szkoleniowcem Lotosu Gdynia
Od momentu, gdy pojawił się w Gdyni, ekipa Lotosu zmieniła się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Od tego też momentu mistrzynie Polski nie przegrały żadnego meczu w polskich rozgrywkach. Czy zatem Georgios Dikaioulakos to prawdziwy cudotwórca? W Trójmieście wszyscy są zachwyceni pracą, jaką Grek wykonał w drugiej połowie sezonu z ekipą Lotosu. Sam trener również czuje się w Gdyni znakomicie. To wszystko może prowadzić zatem do owocnej współpracy, która być może potrwa ładnych parę lat.
Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk: Trenerze, co może Pan powiedzieć o serii meczów z drużyną Matizol Lider Pruszków. Dwa mecze i dwa horrory, ale zakończone z waszej strony happy endem. Udało się zatem wywalczyć awans do półfinałów, a to oznacza, że misja została zakończona?
Georgios Dikaioulakos: Oczywiście, że nie! W sporcie każda kolejna wygrana sprawia, że jesteś coraz bardziej spragniony czegoś lepszego. To jest niemożliwe, żeby powiedzieć w pewnym momencie dość! Po pierwsze chcemy kontynuować w dalszym ciągu ładną dla oka koszykówkę. Po drugie chcemy osiągnąć to, na co zasługujemy. Czy będzie to tytuł, trzecie, a może czwarte miejsce, będziemy mogli to ocenić dopiero później. Głównym celem jest jednak walka o bycie najlepszym!
Wyeliminowanie drużyny z Pruszkowa nie było łatwym zadaniem. W składzie zabrakło przecież dwóch kluczowych polskich zawodniczek, ale reszta zespołu potrafiła po raz kolejny wznieść się na wyżyny i pokazać znakomitą koszykówkę.
- Musimy się już chyba do tego przyzwyczaić, że w każdym meczu gramy bez co najmniej dwóch kluczowych dla nas zawodniczek. W pierwszym meczu doznaliśmy jednak szoku po kontuzji Marty Jujki, do której doszło już w pierwszych minutach tamtego spotkania. Dzięki Bogu wszystkie pozostałe zawodniczki, jak powtarzałem już niejednokrotnie, zagrały nie tylko dobrze, ale znakomicie. Jednocześnie każda starała się pokryć stratę tej kontuzjowanej. Moje podopieczne grają z wielkim sercem i inteligencją.
Istnieją jakieś szanse na to, że Daria Mieloszyńska i Marta Jujka dołączą do drużyny na półfinałową rywalizację z Wisłą Can Pack Kraków, czy sezon dla tych zawodniczek już się skończył? Jeżeli się skończył, to jakie są przyczyny przedwczesnych wakacji?
- Niestety szanse na występ obu tych zawodniczek są bardzo małe. Jujka wciąż walczy, żeby uniknąć operacji kolana. Mieloszyńska natomiast ma problemy z Achillesem i potrzebuje odpoczynku oraz specjalnego traktowania. To wszystko potrwa prawdopodobnie dłużej niż miesiąc, czyli szanse na grę są naprawdę niewielkie.
Półfinałowa rywalizacja z Wisłą Can Pack Kraków będzie największym wyzwaniem dla Lotosu. Rywal to bowiem główny kandydat do złota w tym sezonie.
- Oczywiście, że zespół z Krakowa to wielki faworyt do wywalczenia złotego medalu. Mają wiele dobrych zawodniczek klasy światowej i to na każdej pozycji! W naszej teorii gry jest jednak doprowadzenie do słabości naszego rywala, przy czym należy pamiętać, żeby chronić swoje własne. Właśnie tak graliśmy w naszych poprzednich meczach i tak samo będzie starali się grać w starciach z Wisłą. Dziewczyny mocno wierzą w nasz zespół, wierzą same w siebie. Ja również mocno wierzę w swoje podopieczne i wspieram je na każdym kroku, a one jeszcze nigdy mnie nie zawiodły! Zachowujemy więc wszyscy wiarę w dobry wynik.
Co będzie zatem priorytetową sprawą do zatrzymania Wisły Can Pack i wygrania trzech meczy w tej serii przeciwko tej drużynie?
- Po pierwsze musimy zamknąć na klucz w szatni Phillips, Leuczankę, Kobryn, Basko, Powell i jeszcze kilka innych zawodniczek. Po drugie musimy spróbować upić trenera Hernandeza i nie pozwolić mu na prowadzenie reszty drużyny. Jest jeszcze kilka innych rzeczy do zrobienia, ale to zatrzymamy już w tajemnicy.