Milka Bjelica: Wierzę w zwycięstwo!

Lotos Gdynia dwukrotnie otarł się o zwycięstwo w Krakowie, ale wiślaczki z opresji wyszły bez szwanku i są już o krok od awansu do finału Ford Germaz Ekstraklasy. - Wierzę, że uda nam się wygrać - mówi Milka Bjelica, która w obliczu licznych kontuzji w zespole, została osamotniona w sferze podkoszowej.

Wiślaczki mimo mocnego nacisku ze strony Lotosu, wytrwały oblężenie i wygrały oba spotkania na swoim parkiecie. - To były bardzo trudne, ale zarazem bardzo interesujące spotkania w Krakowie. Zjawiło się wielu kibiców, lubię grać przy licznej publiczności. Być może mieliśmy trudniejsze zadanie, bo w naszym zespole są kontuzje, aktualnie nie mamy do dyspozycji wysokich zawodniczek i to jest duży problem - mówi Milka Bjelica, osamotniona w walce podkoszowej.

Gdyniankom dobrze wiodło się zwłaszcza w pierwszej połowie. Wtedy to podopieczne Georgiosa Dikaioulakosa dawały z siebie wszystko, prezentowały się naprawdę przyzwoicie, ale po przerwie, zwłaszcza w ostatnich partiach, brakowało sił, chwili wytchnienia. - W obu meczach straciłyśmy to samo. W czwartej kwarcie, a właściwie w ostatnich pięciu minutach brakowało nam koncentracji, ponieważ nie mamy szerokiej ławki rezerwowych i byłyśmy już wyczerpane.

Mistrzynie Polski w rundzie zasadniczej zachwycały wszystkich swoją skuteczną grą w ataku, lekkością wyprowadzania efektownych i efektywnych akcji. Żółto-niebieski okręt nie dość, że pod koniec wygrywał mecz za meczem, to jeszcze często nokautował swoje rywalki. Ale to już przeszłość, bo w play-off Lotos nie jest tak skuteczny, w ćwierćfinale z Matizol Liderem Pruszków zdobywał średnio tylko 64,5 punktu, zaś w półfinale z Wisłą dotąd zaledwie 58 punktów. - Wiele czynników może spowodować mniejszą zdobycz w serii z Wisłą. Po pierwsze to są play-off. W tym etapie nie ma już łatwego zdobywania punktów, ponieważ każdy gra twardo i chce wygrać. Oczywiście Wisła to świetna drużyn, lecz powtórzę też, że brakuje nam trzech zawodniczek, w tym dwóch z pierwszej piątki.

Zbierająca wiele pochlebnych recenzji drużyna ma w tym sezonie ogromne problemy z kontuzjami, które nękają ją właściwie od samego początku. W najważniejszym momencie sezonu gdyniankom brakuje Marty Jujki, Darii Mieloszyńskiej i Magdaleny Kaczmarskiej. Bez tego tercetu Dikaioulakos momentami ma związane ręce, możliwość rotacji jest niewielka, a przecież zawodniczki spod znaku Białej Gwiazdy największą siłę posiadają pod koszem. - Ta trójka jest niezwykle ważna dla nas. Ale musimy sobie poradzić bez nich, wszak nigdy nie jest doskonale.

Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza są już o krok od awansu do finału Ford Germaz Ekstraklasy, zarazem wyeliminowania obrończyń tytułu. Wiślaczki potrzebują już tylko jednego zwycięstwa. Z drugiej jednak strony na krakowiankach ciąży teraz wielka presja. Od dziesięciu lat nie zdarzyło się, żeby zespół, który w półfinale prowadził 2:0 odpadł z dalszej rywalizacji. A Lotos mimo walki z nożem na gardle, stać na odwrócenie losów. Gdynianki na własnym parkiecie pokonały już w tym sezonie najlepszą ekipę sezonu zasadniczego. - Gramy w koszykówkę, bo wierzymy, że uda nam się wygrać. I gramy dla Lotosu, ponieważ nie mamy zamiaru się poddawać.

Jaką taktykę przyjmą koszykarki Dikaioulakosa? - Musimy zagrać po swojemu i jeśli nam się to uda, to wygramy - odpowiada lakonicznie Bjelica, która nie chce wchodzić w szczegóły. Lotos jeśli chce pokonać krakowianki musi przede wszystkim ograniczyć wysokie koszykarki. W obliczu kontuzji to szalenie trudne zadanie, ale motywacja w ich obozie jest ogromna. Poza tym muszą lepiej szafować siłami, bo Wisła dysponuje szerszym składem.

Lotos za wszelką cenę chce doprowadzić do decydującego spotkania w Krakowie. Prezes klubu Mieczysław Krawczyk obiecał Dikaioulasowi, że wówczas udadzą się do stolicy Małopolski nie tradycyjnie autobusem, lecz samolotem.

Komentarze (0)