Asseco Prokom na całej linii zawiódł w Eurolidze oraz komercyjnej Zjednoczonej Lidze VTB. W obu rozgrywkach gdynianie zaprezentowali się słabo, żeby nie powiedzieć beznadziejnie. Tomas Pacesas miał wielokrotnie pretensje do swoich zawodników. Niektórych zresztą postanowił się pozbyć, bo okazali się "niewypałami".
Nie tylko w europejskich pucharach mistrz Polski miewał problemy. W Tauron Basket Lidze też grał z różnym skutkiem. Błyskotliwe mecze przeplatał przeciętnymi, w których męczył się niemiłosiernie. Żółto-niebieskiej flocie zdarzały się nawet kompromitujące wpadki, jak choćby na własnym parkiecie z Kotwicą Kołobrzeg. Litewski szkoleniowiec mówił wówczas, że to nie tyle wynik miernych umiejętności, co po prostu braku zaangażowania niektórych graczy.
Rzeczywiście, można było odnieść takie wrażenie. Ale liderom Asseco Prokomu motywacji nie zabrakło, gdy wyczerpał się margines błędu. Końcówkę gdynianie mieli wręcz piorunującą - wygrali dziewięć z dziesięciu spotkań, w tym sześć ostatnich, które miały największy wpływ na miejsce po sezonie zasadniczym. Wyszarpany PGE Turowowi triumf oraz zwycięstwo we Włocławku z Anwilem przypieczętowały pierwszą lokatę dla żółto-niebieskich.
Drużynie z Trójmiasta udało się tego dokonać nawet bez kontuzjowanego Qyntela Woodsa, który powrócił już do pełni sił. - Qyntel ma problemy zdrowotne za sobą, teraz po prostu szuka formy. Okazją do wypróbowania Amerykanina będzie seria z koszalinianami - przyznał na łamach oficjalnej strony klubu Pacesas.
Wobec akademików nikt wielkich wygórowanych oczekiwań nie miał, choć kibice koszalińskiej drużyny marzyli o powtórce z poprzedniego sezonu, gdy pod wodzą trenera Karola ekipa zajęła szóste miejsce. To był bowiem najlepszy wynik w historii, a niektóre transfery mogły dawać nadzieję na kolejny przyzwoity wynik. Tym razem jednak zespół Mariusza Karola miał większe problemy, zawodził zwłaszcza w pierwszej części sezonu.
Dopiero w rundzie rewanżowej koszalinianie grali z większym wigorem, częściej stawiali opór. Uprzykrzali życie wyżej notowanym - pokonali przecież u siebie rewelacyjny PGE Turów Zgorzelec, mocną acz zmagającą się z kryzysem Polpharmą, wymagający Trefl Sopot, czy na wyjazdach Energę Czarnych Słupsk i Kotwicę Kołobrzeg.
Akademików napędzają Igor Milicić, rewelacyjnie dogrywający piłki oraz wszechstronny George Reese. Koszalinianie pod mają jeszcze pod koszem groźnego Grady'ego Reynoldsa, ale trener Karol nie ma zbyt wielkiego pola do manewru. Ławka rezerwowych nie jest ani solidna, ani mocna, a w ćwierćfinale play-off może to odegrać kluczową rolę.
Atutów gdynianie mają bez liku. Pacesas ma gwiazdy wielkiego formatu - zagraniczne i polskie. Wzrasta dyspozycja Filipa Widenowa, solidny poziom powinni utrzymać Daniel Ewing i Ratko Varda. Nie można też zapomnieć o Krzysztofie Szubardze, który kilka tygodni temu wrócił po kontuzji i potrafi zabłysnąć.
Asseco Prokom nie powinno zmarnować przewagi własnego parkietu. Trudno sobie wyobrazić sobie, żeby gdynianie przegrali we własnym obiekcie. Zwłaszcza że AZS w ogólnym rozrachunku na wyjazdach radzi sobie przeciętnie, powalczyć za to może u siebie.
Początek pierwszego meczu w piątek o godz. 17. Drugie spotkanie w sobotę o godz. 20.