Rafał Kulikowski: Zabrakło odrobiny spokoju

Koszykarze Spójni Stargard Szczeciński źle rozpoczęli fazę play off. Mimo, że nie byli faworytami w starciu z Politechniką, po trzech kwartach mogli realnie myśleć o sprawieniu niespodzianki. Przyczyny słabszej postawy w czwartej odsłonie starał się wyjaśnić w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl jeden z wyróżniających się graczy Spójni, Rafał Kulikowski.

Po niezwykle ciekawych trzydziestu minutach stargardzianie do stołecznej ekipy tracili tylko dwa punkty, a mogli nawet remisować, lecz w końcówce trzeciej odsłony na niekorzyść przyjezdnych pomylili się sędziowie. Gra Spójni posypała się w decydujących dziesięciu minutach. Gdy przez pierwsze trzy kwarty Politechnika zdołała rzucić 45 punktów, w ostatniej zdobyła 26 "oczek", czyli prawie tyle, co w pierwszej połowie. - Być może dopadło nas zmęczenie - tłumaczy Kulikowski. - Duże znaczenie miały też przewinienia, które wcześniej popełniliśmy. Kilku zawodników było zagrożonych przedwczesnym opuszczeniem parkietu. Zagraliśmy też słabiej niż w pierwszych trzech kwartach - przyznaje skrzydłowy Spójni.

Najtrudniejszą sytuację stargardzianie mieli wśród wysokich. Do stolicy nie pojechał Arkadiusz Soczewski, który podkręcił nogę. Łukasz Bodych i Rafał Kulikowski bardzo szybko złapali faule. - Graliśmy zbyt agresywnie. Popełniliśmy głupie przewinienia. Może sędziowie dołożyli też swoje trzy grosze. Zabrakło odrobiny spokoju i wykonania taktyki założonej przed meczem - mówi Kulikowski. "Dzida" był jednak najjaśniejszą postacią wśród wysokich Spójni. Zdobył 8 punktów i zebrał 7 piłek. Podobnie, jak rozgrywający, Marcin Stokłosa, Kulikowski nie dotrwał na parkiecie do końca meczu opuszczając go z powodu pięciu przewinień.

Pogromcami drużyny z Pomorza Zachodniego okazali się Mateusz Ponitka i Patryk Pełka. Ponitka męczył podopiecznych Tadeusza Aleksandrowicza w pierwszej połowie, natomiast Pełka dokończył dzieła zniszczenia zdobywając siedem punktów na otwarcie decydującej kwarty. - Oni zagrali bardzo dobry mecz. Mimo, że są młodzi to potrafią grać dobry basket - chwali rywali Kulikowski. - U siebie postaramy się ich wyłączyć z gry - zapewnia.

Być może w środowym pojedynku Stargardzianie będą mieli łatwiej, gdyż do USA wylatuje Ponitka, który powróci dopiero na ewentualną drugą rundę. Kulikowski upatruje w tym szansy na zwycięstwo. - Głęboko wierzę, że wygramy. Szansa jest większa, gdyż nie będzie Ponitki. Musimy pokazać, że u siebie jesteśmy mocni i nie oddamy własnego terenu. Będziemy walczyć do końca - obiecuje koszykarz Spójni.

Marzeniem stargardzian jest powrót do stolicy i możliwość rozstrzygnięcia losów rywalizacji na swoją korzyść w trzecim meczu. - Mam nadzieję, że będziemy mogli jechać na trzeci mecz do Warszawy i walczyć tam o zwycięstwo - kończy rozmowę z portalem SportoweFakty.pl Kulikowski.

Źródło artykułu: