Goście dominowali na parkiecie w pierwszej kwarcie, którą wygrali 19:9. Starali się oni wyłączyć z gry czołowych koszykarzy Startu - Przemysława Łuszczewskiego i Michała Sikorę. Byli w to zaangażowani do tego stopnia, że pierwszemu wybili ząb, a doświadczonemu rozgrywającemu uszkodzili nos. - Cieszę się, bo wygraliśmy mecz, ale jestem zły, bo to w ogóle nie była koszykówka, to nie był sport. Astoria nastawiła się na robienie krzywdy naszym zawodnikom. Ich nie interesowała gra, tylko jak największa liczba fauli. Uszkodzony nos Sikory i wybity ząb Łuszczewskiego świadczą o jednym, że oni chcieli naszej eksterminacji jakikolwiek kosztem! - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl grzmi Dominik Derwisz.
Po meczu Dorian Szyttenholm przepraszał na naszych łamach za nadszarpnięcie zdrowia Łuszczewskiego, ale to nie wzrusza szkoleniowca. - On cały mecz prowokował, łapał w pół, szturchał. Trzeba zastanowić się, co się robi - nie owija w bawełnę.
Postawa Astorii wzburzyła Derwisza. Podkreśla on, że jego podopieczni wygraliby zdecydowanie wyżej, jeżeli mogliby zaprezentować pełnię umiejętności. - To trochę mija się z celem, bo nie o to chodzi w grze w koszykówkę czy w ogóle w uprawianiu sportu. Mówię to z całą stanowczością. Gdybyśmy chcieli grać w koszykówkę, to różnica nie byłaby 16 punktów tylko co najmniej 25 - przekonuje.
Start potrzebuje jednego zwycięstwa, aby zapewnić sobie utrzymanie w I lidze. Lubelski zespół musi jednak przygotować się podobną, zaciętą walkę o życie w Bydgoszczy. - Nie będziemy grali w koszykówkę, tylko będziemy mieli zajęcia z krav magi i możemy podjąć walkę. Łuszczewski nie ma już wiele do stracenia - jeden ząb czy kolejny... - ironizuje trener Derwisz.