Uniknęli wyroku zdobywcy Pucharu Polski. Podopieczni Zorana Sretenovicia od początku walczyli z charakterem, unikali kryzysów, ale dopiero w drugiej połowie zdominowali zawody. Starogardzianie zacieśnili szyki w obronie, a goście nie potrafili przełamać indolencji. Energa Czarni bili głową w mur, który nie miał zamiaru ustąpić.
Słupszczanie trzecią kwartę zakończyli z mizernym dorobkiem ośmiu punktów, z czego sześć było autorstwa Jerela Blassingame'a. Dwa dołożył Paweł Leończyk, ale już z osobistych. - Nasza postawa w trzeciej kwarcie to nie zasługa Polpharmy. To my zagraliśmy zdecydowanie słabiej niż zwykle, nie realizowaliśmy zagrywek - powiedział Leończyk.
Rozpędzonej Polpharmy nie sposób zatrzymać, zwłaszcza w jej obiekcie. Kociewskie Diabły grały jak natchnione, niesione żywiołowym dopingiem kibiców, którzy ostentacyjnie domagali się zwycięstwa i przedłużenia serii. Farmaceuci swojej publiczności tym razem nie zawiedli. - Przede wszystkim nie opanowaliśmy walki o zbiórki w drugiej połowie. Polpharma zbierała sporo piłek w ofensywie, stąd też ich ponowienia. Tego dnia była to nasza bolączka, z którą sobie nie poradziliśmy - tłumaczy polski skrzydłowy, który z dorobkiem 12 oczek był drugim strzelcem zespołu.
Strzałem w dziesiątkę okazała się decyzja Sretenovicia o wystawieniu w pierwszej piątce Adama Metelskiego i Urosa Mirkovicia. Polak dotąd miał niewiele okazji do zaprezentowania swoich umiejętności, większość meczów przesiadywał na ławce rezerwowych i wchodził przeważnie w momencie fatalnej postawy Kirka Archibeque, lub gdy wynik starcia był przesądzony. Serbski skrzydłowy miewał przebłyski, ale zazwyczaj zawodził. Obaj jednak w trzecim meczu z Energą Czarnymi zagrali wyśmienicie, zwłaszcza Mirković, który znalazł się na ustach wszystkich. Wszak po przerwie nie było na niego mocnych, zdobył aż 17 punktów, a łącznie aż 24 "oczka", czym ustanowił swój rekord na polskich parkietach, i zebrał aż 8 piłek.
- Udało nam się ograniczyć szybki atak Polpharmy, ale nie mogliśmy nic poradzić na Mirkovicia, który trafiał praktycznie z każdej pozycji. Wiedzieliśmy co potrafi ten zawodnik, ale w pierwszych dwóch meczach praktycznie nam nie zagroził. W środę go przypilnujemy - zapowiedział Leończyk.
Słupszczanie przegrali, ale być może uśpiła ich świadomość marginesu błędu, którego gospodarze już nie mieli. Leończyk uważa jednak, że stan rywalizacji nie miał wpływu na ich wtorkową postawę. - Na pewno nie. Przecież przegrywając daliśmy poczuć Polpharmie, że może jeszcze tą rywalizację wygrać. Nie chcemy doprowadzić do piątego meczu, bo to może być loteria. Chcemy wywalczyć awans już w czwartym spotkaniu, ale żeby tak się stało musimy wyeliminować nasze błędy z wtorkowej potyczki.
Dla koszykarzy Polpharmy to był mecz o życie, który zakończył się po ich myśli. - Byłoby nam przykro, gdybyśmy tak zakończyli sezon. Chcemy pokazać, że stać nas na więcej. Po zdobyciu pucharu gra nam się zepsuła i stąd to piąte miejsce. Dlatego ta wygrana jest dla nas tak ważna. Mam nadzieję, że w środę będzie jeszcze lepiej - przyznał bohater Mirković.
- Musimy przede wszystkim poprawić naszą grę pod tablicami. Bo wystarczy, że zagramy jak we wtorek i dołożymy do tego skuteczniejszą walkę o zbiórki, wtedy na pewno wygramy - twierdzi Leończyk, który był jedną z jaśniejszych postaci Czarnych Panter w meczu nr 3.
Początek czwartego meczu w środę o godz. 20.30. Transmisję przeprowadzi TVP Sport. Czy będzie to ostatnia konfrontacja w tej parze? Jeśli ponownie wygra Polpharma to rywalizacja ponownie przeniesie się do Słupska.