Jelena Leuczanka: Wielkie uznanie i podziękowania dla Ewki!

Wisła Can Pack Kraków przystępowała do serii finałów Ford Germaz Ekstraklasy jako zdecydowany faworyt. Humory popsuły jednak nieco kontuzje, które miały zachwiać równowagę wśród zawodniczek Białej Gwiazdy. Tak się jednak nie stało. Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza rozegrały kapitalny pojedynek otwierający serię finałową, a jedną z kluczowych postaci była bez wątpienia Jelena Leuczanka.

Biała Gwiazda do serii finałowej przystąpiła bez kontuzjowanej Magdaleny Leciejewskiej, natomiast występ Eweliny Kobryn stał do samego końca pod znakiem zapytania. W tym wypadku pod koszem pozostawała jedynie Jelena Leuczanka. Białorusinka pokazała jednak, że w takich meczach o stawkę, potrafi nawet w pojedynkę rozstrzygnąć walkę pod deskami na korzyść swojego zespołu.

- To był bardzo ciężki tydzień dla nas ze względu na kontuzje i urazy, dlatego doskonale zdawałyśmy sobie sprawę, że sobotni pojedynek nie będzie łatwy. Jeżeli chcesz jednak walczyć o tytuły, musisz doskonale zagrać na tablicach oraz w defensywie i właśnie na tym starałyśmy się w pełni skoncentrować - komentuje Leuczanka.

O dziwo nawet przy braku wysokich Białorusinka nie pojawiła się w pierwszej piątce, gdyż trener Jose Ignacio Hernandez omyłkowo zaznaczył krzyżyk przy nazwisku... Pauliny Gajdosz. Leuczanka szybko jednak usiadła na zmianie, a potem rozpoczęła swój koncert gry, notując w całym meczu 20 punktów, 12 zbiórek i 4 asysty.

- Chciałyśmy stworzyć prawdziwy team, który doskonale broni, bije się o każdą piłkę na tablicach oraz gra szybką koszykówkę. Chciałyśmy pokazać nasz styl gry i wydaje mi się, że udało się nam zrealizować zamierzony cel - mówi najlepsza środkowa ostatnich mistrzostw świata.

Zawodniczka zdaje sobie również doskonale sprawę, że to dopiero pierwszy krok w kierunku mistrzostwa Polski, a przed nimi jeszcze kolejne ważne i trudne mecze. - Musimy być w dalszym ciągu maksymalnie skoncentrowane i grać dobrze w każdej kwarcie. W sobotę nie do końca to się udało, bowiem zaczęłyśmy popełniać w pewnym momencie proste straty i nad tym musimy popracować, żeby to wyeliminować. 22 straty, jakie popełniłyśmy w sobotnim meczu, to zdecydowanie za dużo, jak na nas - mówi najlepsza zawodniczka pierwszego finałowego starcia. - Jeżeli chcemy osiągnąć sukces, czyli wywalczyć ten tytuł, musimy znakomicie grać w defensywie i zdominować walkę na tablicach. Jeżeli to się uda - będzie sukces.

Białorusinka była również pod wrażeniem Kobryn, dla której miała pełne uznanie za to co zrobiła, czyli zdecydowała się wystąpić w tym meczu i rozegrała naprawdę bardzo dobre zawody, pomimo faktu, że jeden palec ma złamany, a drugi przecież jeszcze niedawno był solidnie wybity. Popularna Ewka grała bardzo czujnie, uważając na dłoń, ale pomimo tego i tak zrobiła kawał dobrej roboty.

- Jestem dumna z naszego zespołu, że stworzyłyśmy tak znakomicie współpracujący team. Największe podziękowania natomiast należą się Ewie (Ewelinie Kobryn - przyp. red.). Zdecydowała się nam pomóc i zagrała naprawdę bardzo dobre zawody pomimo złamanego palca. Ja osobiście czułam się zdecydowanie lepiej na parkiecie mając ją obok siebie - zakończyła Leuczanka.

Ekipa CCC Polkowice zdecydowanie nie ma takiego typowego centra w swoim zespole, jakim jest Leuczanka w Wiśle Can Pack. Przed drugim meczem trener Krzysztof Koziorowicz będzie musiał zdecydowanie poszukać jakiejś recepty, jak ograniczyć poczynania Białorusinki, bo ta naprawdę może wyrządzić dużo krzywdy CCC.

Komentarze (0)