Biała Gwiazda do serii finałowej przystąpiła bez kontuzjowanej Magdaleny Leciejewskiej, natomiast występ Eweliny Kobryn stał do samego końca pod znakiem zapytania. W tym wypadku pod koszem pozostawała jedynie Jelena Leuczanka. Białorusinka pokazała jednak, że w takich meczach o stawkę, potrafi nawet w pojedynkę rozstrzygnąć walkę pod deskami na korzyść swojego zespołu.
- To był bardzo ciężki tydzień dla nas ze względu na kontuzje i urazy, dlatego doskonale zdawałyśmy sobie sprawę, że sobotni pojedynek nie będzie łatwy. Jeżeli chcesz jednak walczyć o tytuły, musisz doskonale zagrać na tablicach oraz w defensywie i właśnie na tym starałyśmy się w pełni skoncentrować - komentuje Leuczanka.
O dziwo nawet przy braku wysokich Białorusinka nie pojawiła się w pierwszej piątce, gdyż trener Jose Ignacio Hernandez omyłkowo zaznaczył krzyżyk przy nazwisku... Pauliny Gajdosz. Leuczanka szybko jednak usiadła na zmianie, a potem rozpoczęła swój koncert gry, notując w całym meczu 20 punktów, 12 zbiórek i 4 asysty.
- Chciałyśmy stworzyć prawdziwy team, który doskonale broni, bije się o każdą piłkę na tablicach oraz gra szybką koszykówkę. Chciałyśmy pokazać nasz styl gry i wydaje mi się, że udało się nam zrealizować zamierzony cel - mówi najlepsza środkowa ostatnich mistrzostw świata.
Zawodniczka zdaje sobie również doskonale sprawę, że to dopiero pierwszy krok w kierunku mistrzostwa Polski, a przed nimi jeszcze kolejne ważne i trudne mecze. - Musimy być w dalszym ciągu maksymalnie skoncentrowane i grać dobrze w każdej kwarcie. W sobotę nie do końca to się udało, bowiem zaczęłyśmy popełniać w pewnym momencie proste straty i nad tym musimy popracować, żeby to wyeliminować. 22 straty, jakie popełniłyśmy w sobotnim meczu, to zdecydowanie za dużo, jak na nas - mówi najlepsza zawodniczka pierwszego finałowego starcia. - Jeżeli chcemy osiągnąć sukces, czyli wywalczyć ten tytuł, musimy znakomicie grać w defensywie i zdominować walkę na tablicach. Jeżeli to się uda - będzie sukces.
Białorusinka była również pod wrażeniem Kobryn, dla której miała pełne uznanie za to co zrobiła, czyli zdecydowała się wystąpić w tym meczu i rozegrała naprawdę bardzo dobre zawody, pomimo faktu, że jeden palec ma złamany, a drugi przecież jeszcze niedawno był solidnie wybity. Popularna Ewka grała bardzo czujnie, uważając na dłoń, ale pomimo tego i tak zrobiła kawał dobrej roboty.
- Jestem dumna z naszego zespołu, że stworzyłyśmy tak znakomicie współpracujący team. Największe podziękowania natomiast należą się Ewie (Ewelinie Kobryn - przyp. red.). Zdecydowała się nam pomóc i zagrała naprawdę bardzo dobre zawody pomimo złamanego palca. Ja osobiście czułam się zdecydowanie lepiej na parkiecie mając ją obok siebie - zakończyła Leuczanka.
Ekipa CCC Polkowice zdecydowanie nie ma takiego typowego centra w swoim zespole, jakim jest Leuczanka w Wiśle Can Pack. Przed drugim meczem trener Krzysztof Koziorowicz będzie musiał zdecydowanie poszukać jakiejś recepty, jak ograniczyć poczynania Białorusinki, bo ta naprawdę może wyrządzić dużo krzywdy CCC.