W swojej historii PGE Turów zaledwie raz zdołał pokonać zespół z Sopotu. Trefl w poprzednim sezonie wyeliminował zgorzelczan z walki o medale, a w tym sezonie pokonał ich trzykrotnie. W każdym z tych spotkań wynik ważył się do ostatnich minut i nawet wysokie prowadzenie każdej z ekip w początkowych fazach meczy nie miał wpływu na ostateczny wynik. Do rozstrzygnięcia meczu w Zgorzelcu potrzebna była nawet dogrywka.
Sopocianie nie mają w swoim składzie wielkich gwiazd, ale każdy z graczy jest ważnym elementem zespołu. Najważniejszym jest Filip Dylewicz, który grając jeszcze w barwach Prokomu Trefla pamięta zaciętą rywalizację z PGE Turowem o mistrzostwo kraju. Dylewicz na parkietach znajdował się już w różnych sytuacjach co może być wielkim atutem sopocian. - Wydaje mi się, że nie będzie miało to aż tak wielkiego znaczenia. Może Trefl ma w swoich szeregach kilku doświadczonych graczy, ale my też nie jesteśmy uczniami. Chcemy grać swoją koszykówkę i tak samo wygrać jak oni - powiedział środkowy PGE Turowa Robert Tomaszek. Motorem napędowym zgorzelczan jest Torey Thomas. Amerykanin będzie miał godnego przeciwnika w osobie Lorinzy Harringtona, który w bieżącym sezonie znalazł sposób na jego powstrzymanie.
Awansując do półfinału play-off zespół ze Zgorzelca zrealizował już plan minimum. Zgorzelczanie nie zamierzają jednak położyć się na parkiecie. - Minimalny plan wykonaliśmy, ale na to nie patrzymy. Chcemy się bić z Treflem o finał. Gramy o najwyższe cele. Chcemy być mistrzem Polski i z takim przeświadczeniem rozpoczęliśmy treningi w sierpniu. Porażki w sezonie zasadniczym z Treflem nie mają znaczenia - zakończył trener PGE Turowa Jacek Winnicki.
W rywalizacji obu drużyn zapowiada się wiele ciekawych pojedynków. Pod koszem kibice spodziewają się twardej walki Roberta Tomaszka, Daniela Kickerta i Ivana Zigeranovicia z Draganem Ceraniciem, strzeleckich Davida Jacksona z Lawrencem Kinnardem i Pawłem Kikowskim, Toreya Thomasa z Lorinzą Harringtonem, czy Konrada Wysockiego z Filipem Dylewiczem. - Tworzymy kolektyw i będziemy walczyć do ostatniego meczu. Patrząc na spotkania pomiędzy nami a Treflem w sezonie zasadniczym wszystkie mecze przegraliśmy w końcówce. Żadna ze stron nie pozwoliła aby przeciwnicy za daleko odeszli. O wyniku rozstrzygały ostatnie 2-3 minuty. Jedna i druga strona jest bardzo wyrównana. Sopocianie potrafią walczyć tak samo jak my. Będą to z pewnością ciężkie, ale i ciekawe spotkania. Kluczową rolę odegra psychika, wytrwałość, przygotowanie kondycyjne i ilość popełnionych błędów. Uważam, że bardzo ważna jest dla nas przewaga parkietu. Tak samo jak w Zgorzelcu jak i w Sopocie są bardzo dobrzy kibice. Nasza hala jest jednak mniejsza, ale gdy się zapełni potrafi tu być prawdziwy kocioł. To dodaje sił i pozwala złapać drugi oddech - powiedział środkowy PGE Turowa Robert Tomaszek.
- Trefl to bardzo dobra drużyna. Każdy z koszykarzy zna swoją rolę w zespole. Wcześniej z Treflem przegrywaliśmy. To teraz jednak się już nie liczy. Zawsze jest ten pierwszy raz i chcemy wygrać dwa pierwsze mecze w swojej hali. Musimy utrzymać dobrą atmosferę i grać swoją koszykówkę. Jeśli nam się to uda najbliższe mecze będą różniły się od tych przegranych przez nas w sezonie zasadniczym - dodał kapitan zgorzelczan Konrad Wysocki.
Pierwszy mecz rozegrany zostanie w środę 13 kwietnia o godzinie o 18. W piątek o tej samej godzinie rozpocznie się mecz 2. Oba mecze transmitowane będą przez TVP Sport.