Jacek Winnicki (trener PGE Turowa): Zespół z Sopotu zasłużył na to zwycięstwo. Zagraliśmy fatalnie w końcówce pierwszej kwarty i przez połowę drugiej. Jeśli chce się awansować do finałów mistrzostw Polski nie można grać w ten sposób. Musimy grać twardo, z zaangażowaniem oraz wiarą w zwycięstwo. Jeżeli nie zostawimy wszystkiego co mamy będzie nam bardzo trudno. To jest dopiero 0:1. Wierzę w swój zespół, wierzę że w piątek się odnajdziemy. Zespół z Sopotu chcąc awansować musi jeszcze wygrać trzy razy. Wszystko zależy od nas. Nie byliśmy mentalnie przygotowani. Teraz są mecze o najwyższe cele. Musimy czuć na plecach, że walczymy o finał. W pierwszej połowie, w której graliśmy generalnie źle, nie skrzywdził nas tylko Filip Dylewicz. Skrzywdziła nas cała drużyna Trefla. Później wróciliśmy do gry i mieliśmy piłki by odwrócić wynik na naszą korzyść. Pokazaliśmy, że potrafimy grać z tym zespołem. Jeśli chce się jednak awansować do finału trzeba zostawić na parkiecie wszystko co się posiada - nie w drugiej czy trzeciej kwarcie, ale dużo wcześniej przed meczem.
Kairlis Muiznieks (trener Trefla): Rozpoczęliśmy mecz bardzo dobrze. Później jednak Turów poprawił obronę, zagrał skuteczniej w ofensywie i zaczęliśmy mieć problemy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Turów to bardzo dobra drużyna i musieliśmy coś zrobić. W ostatniej kwarcie wróciliśmy do dobrej gry z pierwszej części meczu, trafiliśmy kilka ważnych rzutów co pozwoliło nam kontrolować spotkanie do końca.
Ivan Zigeranović (środkowy PGE Turowa): Nie weszliśmy w ten mecz od początku. Nie zaprezentowaliśmy choćby tego co w ostatnim meczu z Basketem. Trefl to wykorzystał i szybko uzyskał przewagę. Nie mogło być inaczej, bo Trefl jest dobrą ekipą. W trzeciej kwarcie rzuciliśmy wszystkie siły. Zaczęliśmy grać swoją koszykówkę i udało nam się dojść przeciwnika. Niestety później zabrakło nam sił. To nie jest koniec. Mamy kilkanaście godzin wolnego. Będziemy analizować ten mecz, odpoczniemy i postaramy się w piątek od początku zagrać swoje. Jestem pewien, że nam się to uda i wyrównamy stan rywalizacji.
Robert Tomaszek (środkowy PGE Turowa): Od samego początku Trefl był bardziej skoncentrowany i wyglądało jakby bardziej chciał wygrać. W pierwszej połowie mocniej walczyli i rzucali się na każdą piłkę. Wyszliśmy na parkiet jacyś słabi. Wszystko robiliśmy o tempo wolniej. W efekcie tego traciliśmy do rywali 17 punktów. Później staraliśmy się to odrobić. Udało się, bo traciliśmy do Trefla tylko punkt. Później były zmiany i piątka, która była na boisku nie potrafiła zdobyć łatwych punktów. Ne trafialiśmy spod kosza jak i z dystansu. W tym czasie byliśmy już mocno zmęczeni. Pogoń kosztowała nas dużo sił, nogi były zbyt ciężkie i już nie skakaliśmy tak wysoko.
Marcin Stefański (skrzydłowy Trefla): Koncentrowaliśmy się na pierwszym meczu. Tak naprawdę nie wmawialiśmy sobie, że musimy wygrać jedno z dwóch spotkań rozgrywanych w Zgorzelcu. Krok po kroku szykowaliśmy się do inauguracji serii z PGE Turowem. Udało nam się zyskać przewagę swojego parkietu. Z drugiej jednak strony do czterech wygranych jest daleka droga. Uważam, że Turów będzie groźnym zespołem zarówno u siebie jak i w naszej hali. W każdym kolejnym meczu o wygranych będą decydowały niuanse i detale. Mimo wygranej mamy jeszcze wiele do poprawienia. Najważniejsza będzie koncentracja. Tej nam zabrakło w trzeciej kwarcie. Musimy grać też konsekwentniej. W czwartek oglądniemy mecz na spokojnie i zastanowimy się nad popełnionymi błędami.