Mirosław Orczyk: Przegraliśmy nasz finał finałów

W środowy wieczór UTEX ROW Rybnik rozgrywał swój kolejny mecz o życie i przetrwanie w Ford Germaz Ekstraklasie. Ostateczna batalia zakończyła się dla śląskiej drużyny źle, bowiem przegrana z INEĄ AZS Poznań nie pozwoliła zapewnić sobie ligowego bytu. Teraz w Rybniku wszyscy trzymają kciuki właśnie za team z Poznania, który musi wygrać w sobotę we własnej hali z brzeską Odrą, co pozwoli na radosny happy end sezonu dla ROW-u.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
Jeszcze w czwartej kwarcie środowego spotkania wszystko wydawało się zmierzać ku szczęśliwemu zakończeniu sezonu w Rybniku, bowiem koszykarki UTEX ROW prowadziły z rywalkami różnicą 6 punktów. W końcówce akademiczki z Poznania włączyły jednak turbo i przeszły rywalki, które po meczu nie mogły uwierzyć w to, co się stało, bo miało być przecież zupełnie inaczej. - Zabrakło łatwych punktów. Nie byliśmy w stanie zdobyć punktów, gdzie piłka była już praktycznie w koszu, a jednak nie wpadła do niego. Dużo pracy włożyliśmy w to wszystko i dużo serca, ale być może presja meczu miała na to swój wpływ - mówił po spotkaniu szkoleniowiec rybnickiego zespołu Mirosław Orczyk. Teraz team ze Śląska nie może już nic zrobić we własnej sprawie, może jedynie liczyć na pomoc teamu ze stolicy Wielkopolski. - Sezon się nie zakończył, bo jest jeszcze jedna kolejka, w której może się wiele wydarzyć - przekonuje Orczyk. Dużo może się i nie wydarzy, ale coś na pewno. Ostatni mecz fazy play out wyłoni bowiem drugiego tegorocznego spadkowicza, a będzie nim albo Odra Brzeg, albo właśnie UTEX ROW Rybnik.
http://foto.sportowefa...415/15.jpg width=450> UTEX ROW walczył o utrzymanie, ale poległ... przynajmniej na razie. Teraz musi liczyć na pomoc ze stolicy Wielkopolski
Team ze Śląska od początku sezonu walczył o utrzymanie ekstraklasy dla Rybnika, a to w opinii trenera było bardzo męczące. - Balansowanie na granicy spadku przez 32 kolejki jest trudne, wyczerpujące i wyniszczające dla samego siebie pod względem psychicznym. Ile bowiem można grać meczów o życie? Bo my takie graliśmy co trzy dni. W środę mieliśmy swój finał finałów i niestety nie wypadł on po naszej myśli - ocenia trener ROW-u. Co w jego opinii zaważyło na porażce w tym meczu? Brak skuteczności oraz dobrej walki na tablicach. - Spod samego kosza trzeba trafić. Trzeba umieć też zebrać piłkę. Nie może być sytuacji, gdzie mniejsza zawodniczka skacze nam po głowach, zbiera piłkę i swobodnie dobija zdobywając łatwe punkty - komentuje. Sobotnie spotkanie w Poznaniu wszyscy związani z rybnicką drużyną będą śledzić zatem bardzo czujnie, bo wynik tego meczu da odpowiedź na wiele pytań w temacie przyszłości żeńskiego basketu w Rybniku. - Kilka razy wychodziliśmy już z opresji w tym sezonie. Po meczu w Brzegu generalnie byliśmy skreśleni, a po wygranych z ŁKS-em i Widzewem utrzymanie było już blisko. Aktualnie jesteśmy w oczekiwaniu, bo nie od nas już zależy nasz byt. To jest sport i od początku wiedzieliśmy, że do ostatniej chwili będzie ciężko. Wszyscy walczyli na tyle, na ile mogli. Dalej mamy szansę zostać w lidze i do ostatniej kolejki będzie się to ważyło, bowiem wcale nie jest powiedziane, że nie ma szans na upragnione 11. miejsce. Szanse one nadal są - przekonuje Orczyk. Po ostatnim meczu w tym sezonie, opiekun rybnickiego teamu serdecznie podziękował wszystkim tym, którzy do końca trzymali kciuki i wierzyli w pozytywny finisz walki o utrzymanie Ford Germaz Ekstraklasy. - Chciałbym podziękować wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki. Mamy sympatyków i przyjaciół nawet poza granicami naszego kraju, którzy nam kibicowali. Niestety nie zawsze wiara wystarcza, a czasami trzeba pomóc szczęściu. My temu szczęściu nie pomogliśmy, żeby dopełnić dzieła. Dziękuję tym, którzy byli z nami na dobre i na złe przez cały sezon. Tym, którzy wierzyli w to, że uda nam się zająć upragnione 11. miejsce i utrzymać się w lidze - zakończył trener ROW-u.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×