Tomasz Araszkiewicz: Jestem szczęśliwy, że zostajemy w I lidze

Stawką sobotniego spotkania było pozostanie w I lidze. Kibice zgromadzeni w hali nie wyobrażali sobie innego scenariusza niż zwycięstwo gospodarzy. Mimo słabszej postawy w 4 kwarcie SKK Siedlce pokonał Polonię 2011 Warszawa.

W tym artykule dowiesz się o:

Wszystkim sympatykom siedleckiej drużyny spadł kamień z serca. Ich pupile w decydującym spotkaniu o utrzymanie pokonali Polonię 2011 Warszawa 57:54. Mimo iż, siedlczanie byli faworytami sobotniego meczu, to pojedynek trzymał w napięciu do ostatnich sekund. - Cóż mogę powiedzieć. Zostajemy w pierwszej lidze. Jestem szczęśliwy i zadowolony. Gra była bardzo wyrównana i twarda. Nikt nie powiedział, że Polonia 2011 jest słabszym zespołem. Jest to drużyna znakomicie wyszkolona technicznie, co dzisiaj zresztą pokazali - mówi opiekun SKK, Tomasz Araszkiewicz.

Podopieczni Tomasza Araszkiewicza przyszły sezon spędza na parkietach I ligi.

Od początku spotkania siedleccy koszykarze prezentowali się bardzo dobrze. Poloniści nie mogli znaleźć sposobu na świetnie dysponowanego Piotra Misia. W pewnym momencie przewaga gospodarzy wzrosła aż do 15 punktów. Przez trzy kwarty spotkanie przebiegało pod dyktando miejscowych. - Był to mecz walki, w końcu był to finał play-out czyli mecz o wszystko. Wywiązała się taka walka, że jak rozmawiałem z chłopakami o tym jak gramy, to każdy miał inny pomysł na grę, każdy chciał coś wnieść - opowiada opiekun SKK.

Wydawało się, że zawodnicy SKK Siedlce będą spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń, tymczasem w czwartej kwarcie poloniści odrobili straty i w pewnym momencie przewaga siedlczan wynosiła tylko dwa punkty. Czym była spowodowana słabsza gra zespołu w ostatniej części gry? - Tak naprawdę nie ma odpowiedzi na to pytanie. Może to nerwy, może to ta wspaniała liczna publiczność. Tak się mecze czasem układają. Taki jest właśnie sport, takie są gry zespołowe. Polonia wytrzymała mecz kondycyjnie i próbowała nas zawirować w końcówce ale my wytrzymaliśmy napór gości. - kończy Tomasz Araszkiewicz.

Komentarze (0)