Walka na śmierć i życie - komentarze trenerów po meczu Olimp Start Lublin - KPSW Astoria Bydgoszcz

Po niezwykle wyrównanej rywalizacji podopieczni Dominika Derwisza utrzymali się w I lidze. Do sukcesu gospodarzy poprowadzili gracze pierwszego składu, którzy zdobyli 57 z 68 punktów swojego zespołu. Natomiast aż pięciu koszykarzy bydgoskiej popełniło pięć fauli i osłabiło Astorię w końcówce meczu.

Jarosław Zawadka (Astoria): Przyjechaliśmy do Lublina z myślą o wygranej. Już w drugiej kwarcie Sebastian Laydych musiał opuścić parkiet z powodu czterech fauli. Wszystkie te mecze pokazały, że oba zespoły są równorzędne. W play-out jest walka na śmierć i życie, więc decydują niuanse i żaden zespół nie odpuszcza. Zażarta walka trwała do samego końca. Ktoś musi przegrać, żeby ktoś wygrał. Dzisiaj lepszy był zespół Startu i gratuluję mu utrzymania. Szkoda, że liga jest tak skonstruowana, że nawet dziewiąty zespół może z niej spaść. Uważam, iż liga jest bardzo ciekawa i żal, że aż cztery zespoły muszą ją opuścić. Panowie gwizdali w pierwszej kwarcie przeciwko Astorii, w drugiej przeciwko Startowi, w trzeciej przeciwko Startowi i w czwartej kwarcie przeciwko Astorii. Nie wiem, jak można zdobyć punkty, gdy my nie możemy przeprowadzić akcji, bo sędziowie gwiżdżą faule. Nie wiedzieliśmy czy możemy grać twardo, bo w pewnych momentach tak się dało, a w innych nie wiadomo było za co są gwizdki. To jest najgorsze.

Dominik Derwisz (Start): Dołączę się do słów Jarka. Też uważam, że nie powinno być takiej zasady rozgrywania play-out, ale to już leży nie w naszej gestii. To są mecze o życie, tutaj nikt nie odpuszcza. O sukcesie decyduje dyspozycja dnia, zaangażowanie i mentalność. Z tygodnia na tydzień nie można zbyt wiele zmienić. Bardziej chodzi o psychiczne przygotowanie drużyny. W ciągu tygodnia rozegraliśmy pięć meczów! Cieszę się, że tę serię rozstrzygnęliśmy na własną korzyść. Piąte starcie to mecz-loteria. Ciężko się opanować, jest stres i to tkwi w podświadomości zawodników. Wystarczy spojrzeć na skuteczność rzutów osobistych - 55 procent. Nigdy nam się nie zdarzało, żebyśmy tak słabo je rzucali. Dwóch moich koszykarzy złapało kontuzje. Gdyby - nie daj Boże - była dogrywka to chyba musielibyśmy grać w trzech.

Źródło artykułu: