Finał już blisko! - relacja ze spotkania Energa Czarni Słupsk - Asseco Prokom Gdynia

Podopieczni Tomasa Pacesasa powtórzyli swój wyczyn z niedzieli i ponownie pokonali Energę Czarnych Słupsk na ich własnym obiekcie. Asseco Prokomowi Gdynia brakuje już tylko jednego zwycięstwa do awansu do finałów play-off.

Czwarte spotkanie tego półfinału miało ogromne znaczenie bowiem wygrana "Energetyków" w rozliczeniu dałaby remis i walka wyrównanie toczyłaby się do końca. Zwycięstwo w tym starciu Asseco Prokomu Gdynia dawało im pewność i przewagę w kolejnej potyczce, tym razem w Gdyni.

Gospodarze rozpoczęli spotkanie dramatycznie. Seria trzech strat pod koszem rywala zaowocowała prowadzeniem podopiecznych Tomasa Pacesasa 8:0, a więc początek wskazywał na to, że jednak to spotkanie nie będzie należało do wyrównanych. Niemoc strzelecką "Czarnych Panter" przełamał Jerel Blassingame celnym rzutem za trzy, jednak to nie doprowadziło do polepszenia gry słupszczan i po czterech minutach gry było 3:15.

Zawodnikom Energi Czarnych powoli puszczały nerwy, a gracze Asseco Prokomu pobawili się w mały festiwal strzelecki. Przy stanie 6:18 nerwy Jerela Blassingame'a eksplodowały, wdał się on bowiem w przepychankę z Danielem Ewingiem, dla tego zawodnika było to już drugie przewinienie w niecałe pięć minut.

Agresywną grę skomentował Mantas Cesnauskis - To jest po prostu sport! To są play-offy, tu musi być walka. Na parkiecie wygląda to różnie, ale po spotkaniu wszyscy przybijamy sobie piątki i wszystkie spory pozostawiamy na boisku.

Później gra Energi Czarnych wyglądała zdecydowanie lepiej i między innymi dzięki celnej trójce Cesnauskisa, Czarni zbliżyli się na siedem punktów do gdynian. Sytuacja na parkiecie zmieniała się jak w kalejdoskopie, głównie dzięki dwóm celnym rzutom Wojciecha Szawarskiego zza linii 6,75 "Czarne Pantery" po pierwszej kwarcie przegrywały tylko czterema punktami.

Warto odnotować, że podopieczni Dainiusa Adomaitisa po dziesięciu minutach gry oddali sześć rzutów z dystansu, z czego pięć znalazło drogę do kosza.

Pierwsze prowadzenie Energa Czarni Słupsk objęli na siedem minut przed końcem pierwszej połowy. Dwa rzuty osobiste wykorzystał Bryan Davis i na tablicy świetlnej widniał wynik 33:32. Zawodnicy z Gdyni prowadzenie odzyskali dosyć szybko po celnym rzucie zza linii 6,75 Krzysztofa Szubargi. W tej części gry obie drużyny grały punkt za punkt i żadna z ekip nie odskoczyła na więcej niż trzy oczka.

Po pierwszej połowie gospodarze schodzili do szatni z zaledwie dwupunktową stratą do mistrza Polski. Po pierwszej połowie najskuteczniejszym zawodnikiem na słupskim parkiecie był Blassingame, który na swoim koncie zanotował piętnaście oczek, sześć asyst i trzy zbiórki.

Trzecia kwarta, jak zaczarowana w przypadku słupszczan, wypadła kiepsko, co w spotkaniu z Asseco Prokomem Gdynia nie może mieć miejsca. Gdy wszystko zapowiadało na to, że Energa Czarni grać będą do ostatniego tchu i nie odpuszczą nawet na moment... to właśnie w trzecich dziesięciu minutach ich gra wyglądała tragicznie, co konsekwentnie wykorzystywali przyjezdni.

Wiele strat i przede wszystkim słaba skuteczność przyczyniły się do pewnego zwycięstwa Asseco Prokomu w tej kwarcie 27:14. Mimo tak wysokiego zwycięstwa mistrza Polski w tej części gry trener Tomas Pacesas i tak niejednokrotnie uspokajany był zarówno przez arbitrów, jak i kolegów ze sztabu trenerskiego.

W ostatniej części gry "Czarne Pantery" wróciły na właściwy tor, jednak było już za późno. Gdyby nie wysoka porażka w trzeciej kwarcie, to prawdopodobnie słupszczanie przedłużyliby półfinał do co najmniej sześciu spotkań.

Kolejnym problemem - obu stron - były przewinienia bowiem w przeciągu kilku minut parkiet opuścić musieli Davis, Ermin Jazvin oraz Paweł Leończyk, a więc wszyscy słupscy podkoszowi. Miejsce centra zajął Zbigniew Białek, który nie do końca wiedział, jak powinien się zachować. Po stronie gdynian także nie obyło się bez zawodników, którzy na swoim koncie zanotowali po pięć fauli. Pierwszy parkiet opuścił Adam Hrycaniuk, a po chwili w jego ślady poszedł Robert Witka.

W spotkaniu nie wystąpili Qyntel Woods i Ratko Varda. Pierwszy z nich podobno nie wrócił jeszcze do optymalnej formy, zaś Varda ma problemy z mięśniem lewej nogi. Ze względu na nieskończoną rywalizację trener nie chciał udzielić więcej informacji.

- Przyjechaliśmy do Słupska wygrać dwa spotkania. Udało nam się plan zrealizować w 100 procent, ale to jednak nie jest jeszcze koniec. Do awansu potrzebujemy jeszcze jednego zwycięstwa - przyznał po spotkaniu Krzysztof Szubarga.

- Chcąc przedłużyć nadzieje na awans musimy walczyć do końca, przede wszystkim nie możemy pozwolić aby odskoczyli nam punktami. Musimy cały czas być w grze. Dodatkowo trzeba wystrzegać się głupich błędów - podsumował założenia na kolejny mecz Cesnauskis.

Energa Czarni Słupsk - Asseco Prokom Gdynia 78:87 (25:29, 20:18, 13:27, 19:13)

Energa Czarni: Jerel Blassingame 19, Ermin Jazvin 12, Mantas Cesnauskis 11, Wojciech Szawarski 9, Paweł Leończyk 9, Zbigniew Białek 9, Bryan Davis 6, Krzysztof Roszyk 2, William Avery 1.

Asseco Prokom: Daniel Ewing 17, Robert Witka 16, Filip Widenow 14, Krzysztof Szubarga 10, Ronnie Burrell 10, Tommy Adams 7, Adam Hrycaniuk 7, Courtney Eldridge 4, Piotr Szczotka 2, Przemysław Frasunkiewicz 0.

Stan rywalizacji: 3:1 dla Asseco Prokomu Gdynia

Źródło artykułu: