Jakub Artych: Witam. Jakie to uczucie utrzymać się w lidze po tak dramatycznym meczu?
Karol Dębski: Po ostatnim gwizdku sędziego uczucie było fantastyczne. Długi ciężki sezon uwieńczony sukcesem jakim jest dla nas utrzymanie. To było niesamowite, jak nadkomplet publiczności cieszył się z naszego sukcesu.
Po pierwszej połowie sobotniego starcia z Polonią 2011 wydawało się, że spokojnie dowieziecie korzystny wynik do końca pojedynku. W drugiej połowie jednak pozwoliliście Polonii złapać wiatr w żagle i końcówka spotkania była bardzo nerwowa. Dlaczego tak się stało?
- W tej serii to była już chyba tradycja (śmiech), że odjeżdżamy Polonii a potem dajemy się dogonić. Kilka trafionych trójek rywala bez zastanowienia i wynik meczu znowu oscylował wokół remisu. Wydaje mi się, że w końcówce zjadły nas trochę nerwy, może za szybko myśleliśmy, że już jest po wszystkim, ale na szczęście wszytko dobrze się skończyło.
Co było kluczem do zwycięstwa w piątym meczu z Polonią?
- Najważniejsze było to, że graliśmy u siebie w Siedlcach. U nas na boisku czujemy się dużo lepiej niż na wyjazdach. Do tego powtórzę jeszcze raz, nasi wspaniali kibice byli naszym 6 zawodnikiem. Atmosfera jaka była na tym meczu, to było coś wspaniałego, a czysto koszykarsko to myślę, że wygraliśmy dzięki swojej przewadze fizycznej.
Publiczność dopingowała was fantastycznie, a w końcówce można powiedzieć, że hala odleciała.
- Tak, jak najbardziej dosłownie hala odleciała, kibice byli naszym 6 zawodnikiem, może powiem troszkę nieskromnie, ale takich kibiców mogą nam pozazdrościć niektóre drużyny w ekstraklasie. Chciałbym im jeszcze raz za wspaniały doping podziękować.
Wrócę jeszcze do spotkań w Warszawie. Czy po przegranym pierwszym meczu w stolicy wierzyliście jeszcze, że utrzymacie się w lidze?
- Oczywiście, że tak! Jesteśmy doświadczonym zespołem. Obejrzeliśmy trzeci mecz na video, zobaczyliśmy nasze błędy i staraliśmy się je wyeliminować w meczu numer 4 i to się udało. Nawet na moment nie było zwątpienia, wytrzymaliśmy całe to ciśnienie na piątkę.
Wielu sympatyków Siedleckiego Klubu Koszykówki przed spotkaniami o utrzymanie uważało, że łatwo poradzicie sobie z Polonią 2011. Historia pokazała, że młodzi koszykarze byli bardzo wymagającym rywalem.
- Tak wiem słyszałem takie glosy, że wygramy łatwo, ale Polonia 2011 swoje najlepsze mecze grała właśnie z nami w play outach. Są to w większości najzdolniejsi młodzi koszykarze w Polsce. Czas pracował na ich korzyść, dlatego pod koniec sezonu, nie grało się z nimi tak łatwo jak na początku sezonu.
Jak pan oceni debiutancki sezon SKK w pierwszej lidze?
- Podsumowując cały sezon można powiedzieć, że był dla klubu udany. Wiadomo, każdy chciałby grać w fazie play-off, ale my byliśmy beniaminkiem. Sprawiliśmy kilka niespodzianek, pokonując solidne pierwszoligowe ekipy, utrzymaliśmy się więc chyba nikt nie będzie narzekał.
Które spotkanie w lidze uważa pan za najbardziej udane, a które za najmniej?
- Na pewno najbardziej udane było ostatnie spotkanie, bo dało nam utrzymanie w lidze, i było ono w przekroju całego sezonu najcenniejsze. Najmniej udany mecz dla mnie to drugie spotkanie sezonu w Wałbrzychu nie dość, że przegraliśmy to odniosłem w nim kontuzje, która wyłączyła mnie na pewien czas z gry…
Z perspektywy czasu czy nie uważa pan, że gdyby nie kontuzje w zespole to SKK spokojnie mógłby grać w fazie play-off?
- Tak, wydaje mi się, że tak mogło by być. Kontuzje to była nasza zmora w tym sezonie, chyba na palcach jednej ręki można policzyć mecze, w których graliśmy w pełnym składzie. Gdyby nie one mielibyśmy ogromne szanse na pierwszą ósemkę.
Czy zostanie pan w klubie na następny sezon?
- Jeszcze za wcześnie o tym mówić, na dzień dzisiejszy cieszę się jeszcze z utrzymania SKK w lidze. Jak przyjdzie pora na rozmowy z zarządem klubu to na pewno będę dużo więcej wiedział w tej sprawie.