Justyna Żurowska: Decyzje prezydenta nie dają mi szans na rozwój

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Justyna Żurowska, kapitan KSSSE AZS PWSZ, w piątek ogłosiła swoją decyzję o odejściu z gorzowskiego klubu. Decyzję uzasadniała brakiem zainteresowania klubem ze strony prezydenta miasta oraz utrudnianiem dalszego rozwoju jej kariery poprzez złe zarządzanie.

Justyna Żurowska, już była kapitan KSSSE AZS PWSZ, w sali konferencyjnej gorzowskiej hali pojawiła się z tortem. - Te wszystkie lata, które spędziłam tutaj były najsłodszymi latami mojego życia i mam nadzieję, że ten tort chociaż na koniec osłodzi ten smutny moment - powiedziała na początek. - Z tych wielu lat jest to najtrudniejszy moment dla mnie. Moment, w którym podjęłam decyzję, że odchodzę z Gorzowa i jest to ostateczna decyzja - dodała ze łzami w oczach.

Koszykarka, która z klubem z Gorzowa związana była przez dziewięć lat podjęła decyzję o jego opuszczeniu. - Dziękuję za te dziewięć wspaniałych lat. Dojrzewałam do tej decyzji bardzo długo. Już rok temu byłam blisko podjęcia decyzji o odejściu, ale wtedy stworzyła się dobra sytuacja personalna i dobre środowisko finansowe. Złoty medal był w naszym zasięgu, tak się wydawało na samym początku sezonu - wspominała Żurowska. Jednak kapitan gorzowskiego zespołu dodała, że musiała zrezygnować z gry w Gorzowie, ponieważ nie widzi już szans na zdobycie złotego medalu z tym klubem. - To, co się obecnie dzieje w Gorzowie, to jak nas miasto potraktowało w tym sezonie... To wszystko wskazuje, że nie ma już szans na złoty medal, którego brakuje mi w kolekcji. Nie ma szans w najbliższym sezonie, ale ja głęboko wierzę, że może za rok, dwa lub trzy zmieni się coś w tym mieście i z przyjemnością tutaj wrócę - komentuje zawodniczka.

Justyna Żurowska nie zna drogi, jaką obierze w przyszłości, jednak wie, że nie chce wyjść na parkiet przeciwko AZS-owi. - Od czwartku rozglądam się za nowym klubem. Jeszcze nie wiem gdzie będę grała, ale na pewno wykluczam pozostanie w lidze polskiej. Jestem zbyt mocno związana z Gorzowem i nie wyobrażam sobie, żeby grać przeciwko Gorzowowi i wrócić do tej hali. Potrzebuję przynajmniej roku, żeby emocjonalnie się trochę uspokoić i nabrać dystansu - mówiła o przyszłości kapitan akademiczek.

Koszykarka dodaje, że problemem może być dla niej granie innej koszykówki niż ta, jakiej nauczył ją Dariusz Maciejewski. Dodatkowo liczy na pomoc szkoleniowca przy wyborze nowego pracodawcy. - Nawet nie wiem jak cała procedura wyboru klubu wygląda, jak to się odbywa. Liczę na pomoc trenera, ponieważ ma dużo większe rozeznanie, dużo więcej kontaktów ode mnie. Będąc w Gorzowie nigdy nie potrzebowałam menedżera. Teraz moje życie przewraca się kompletnie. Dochodzi osoba trzecia, której potrzebuję, i której muszę zaufać. Nie wiem czy sobie w ogóle gdzieś poradzę. Może być tak, że ta koszykówka którą grałam u trenera Maciejewskiego była jedyną, którą grać potrafię. Może być również tak, że nasze losy zbiegną się bardzo szybko z powrotem.

Zespół KSSSE AZS PWSZ w sezonie 2010/2011 zdobył brązowy medal. Jednak w pewnym momencie sezon w wykonaniu gorzowianek kierował się w dół. - Uważam, że równia pochyła rozpędziła się już w grudniu. W tej równi pochyłej biegliśmy od stycznia i mimo wszystko biegnąc pod górkę sięgnęliśmy po brąz. Cztery miesiące walczyliśmy. Ten sezon był najtrudniejszym w moim życiu. Zapowiadał się pięknie i bajecznie, a był z wielu powodów naprawdę najtrudniejszy - skomentowała wydarzenia minionego sezonu Żurowska. - Ja ze swojej strony walczyłam do końca i nie zostawiam klubu z niczym. Nie zostawiam klubu na miejscu piątym, szóstym, czy poza play-offami. Ten klub jest na bardzo dobrym miejscu. Odchodząc nie pokazuję, że ten klub nie ma po co istnieć, wręcz przeciwnie, jest to brązowy medalista i to jest wielka przepustka, aby tutaj dalej było dobrze - dodała.

Wiele zarzutów spłynęło na radę miasta z prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem na czele. - Środowisko gorzowskie nie jest już tak przychylne koszykówce jak było zawsze. Nie mamy już wiary, że możemy dalej się rozwijać, a dalej to znaczy iść w kierunku złotego medalu. Prezydent ma doskonałą świadomość, że jesteśmy uzależnieni od hali i on może nam albo pomóc, albo zaszkodzić. Pracę, którą wykonaliśmy przez dziesięć lat, może jednym pociągnięciem zniszczyć - ocenia wieloletnia kapitan gorzowskiego zespołu. - Nie chciałam odchodzić z Gorzowa, ale sytuacja klubu jest taka, a nie inna. Mam 26 lat, jestem osobą ambitną, w szczycie kariery i chcę się rozwijać. Jednak zostałam poniekąd wypchnięta z Gorzowa, decyzje prezydenta nie dają mi szans na rozwój - komentowała dalej ten wątek.

Reprezentantka Polski wspomina, że wielokrotnie otrzymywała gratulacje z rąk prezydenta miasta, a tym razem czuje się jakby ten medal nie został zauważony. - Byliśmy przyzwyczajeni, że odbieramy gratulacje od prezydenta. Osiem lat temu po mistrzostwie Polski juniorek byliśmy u prezydenta z medalem. Mam wiele gratulacji od pana prezydenta, a teraz nagle po sezonie nie ma nic. Jest brąz, który jest traktowany jakbyśmy spadli z ligi. Przyzwyczajono nas do czegoś, a nagle tego nie ma. Nie oczekujemy czegoś nowego, tylko dalszej normalności, która była - zaznacza Justyna Żurowska.

- Od dziewięciu lat gram w tym klubie. Z roku na rok graliśmy o coraz wyższe cele. Zaczęliśmy od pierwszej ligi, później przyszedł awans i kolejne stopnie w ekstraklasie oraz gra w Eurolidze. Dzisiaj się zatrzymaliśmy. Wierzę głęboko, że Gorzów będzie grał w rozgrywkach europejskich. Jednak na chwilę obecną przez decyzje pana prezydenta zapowiada się, że drużyna z Gorzowa będzie grała tylko o utrzymanie - ocenia szanse na przyszłość AZS-u Justyna Żurowska. - Uważam, że hala nas bardzo ogranicza. Nasz klub nie ma szansy rozwoju, bo nie jest w stanie na siebie zarobić. Gdyby była większa hala, byłyby również większe wpływy z biletów, więcej miejsc reklamowych, a także byłby większy prestiż rozgrywek i reklama dla miasta - zakończyła odchodząca z Gorzowa kapitan akademiczek.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)