Jeden mecz w play-off nic nie znaczy - rozmowa z Krzysztofem Roszykiem, zawodnikiem Czarnych Słupsk

W sobotnim spotkaniu Krzysztof Roszyk zdobył 8 punktów, ale większość z nich uzyskał w najważniejszej czwartej kwarcie. Wówczas Czarni Słupsk odskoczyli sopocianom i zapewnili sobie pierwsze zwycięstwo w walce o brązowy medal.

Karol Wasiek: Panie Krzysztofie wy po meczach półfinałowych mieliście 10 dni przerwy. Nad jakimi elementami pracowaliście najmocniej na treningach?

Krzysztof Roszyk: Przede wszystkim koncentrowaliśmy się na podtrzymaniu naszej wydolności, wyczuciu piłki. Dużo graliśmy 5 na 5, rzucaliśmy. Wszystko po to żeby ta intensywność, którą prezentowaliśmy wcześniej była na takim samym poziomie. Na pewno trochę potrzebne było odpoczynku, bo cały ten sezon jest nieco wyczerpujący.

Musicie bardzo lubić Ergo Arenę, bo było to już wasze drugie zwycięstwo w tym sezonie w tej hali.

- No tak się ułożyło. Tak samo w sumie można powiedzieć, że Trefl lubi naszą halę bo wygrał w trakcie sezonu zasadniczego. Na to nie ma żadnej reguły.

To zwycięstwo jednak przybliża was do gry w europejskich pucharach w następnym sezonie.

- Prawdę mówiąc nie zastanawiam się nad tym do czego nas przybliża to zwycięstwo. Jesteśmy jeszcze daleko do zdobycia tego trzeciego miejsca. Wygraliśmy jeden mecz, a w play-off to nic nie znaczy. Tylko zamknięcie serii oznacza, że albo coś wygrywasz albo coś przegrywasz.

Jak pan oceni swój indywidualny występ?

- Mogło być dużo lepiej. W pierwszej połowie grałem po prostu słabo, w drugiej było już zdecydowanie lepiej.

Powróćmy jeszcze na chwilę do rywalizacji z Asseco Prokomem Gdynia. Czy jest pan takiego zdania, że gdyby Cameron Bennerman mógł wystąpić, to dzisiaj Czarni graliby w finale?

- Nie lubię gdybać, ale myślę, że byłaby większa rotacja. Trener miałby większy komfort w rotowaniu zawodnikami. Trudno powiedzieć co byłoby gdyby mógł grać Bennerman.

Na jakie elementy w grze Trefla zwracał uwagę trener Dainius Adomaitis?

- Przede wszystkim obrona jest najważniejsza i rzuty dystansowe. Trefl ma groźnych zawodników zarówno na obwodzie jak i pod koszem. Rywalizacja z Turowem pokazała, że chętnie chodzą na deskę w ataku.

Przed kolejnym meczem macie nie tylko przewagę własnego parkietu, ale także przewagę psychologiczną.

- To się okaże, jeśli wygramy ten mecz. Tak jak powiedziałem wcześniej, dużo rzeczy można mówić, a i tak boisko zweryfikuje swoje. Trefl zlał nas sromotnie w sezonie zasadniczym. Zobaczymy jak to będzie i jaka będzie reakcja Trefla.

Myśli już pan o następnym sezonie? Chce pan pozostać w Słupsku na kolejny rok.

- Teoretycznie mam kontrakt na następny sezon, ale na dzień dzisiejszy myślę tylko o następnym meczu.

Źródło artykułu: