PGE Turów znokautował mistrza! - relacja z meczu Asseco Prokom Gdynia - PGE Turów Zgorzelec

Ależ rewanż PGE Turowa! Zgorzelczanie w Gdyni znokautowali obrońców tytułu! Podopieczni Jacka Winnickiego prowadzili nawet 27 punktami, ale ostatecznie pokonali Asseco Prokom 81:66! W serii do czterech zwycięstw jest remis 1-1. Teraz rywalizacja przenosi się do Zgorzelca.

- Na pewno przeanalizujemy to spotkanie i będziemy gotowi do walki w poniedziałek - zapowiadał po przegranej inauguracji Jacek Winnicki, choć z pewnością nie wszyscy wzięli jego słowa na poważnie. Tymczasem zgorzelczanie faktycznie zaprezentowali się z lepszej strony i znokautowali obrońców tytułu w wielkim stylu. Dla gospodarzy to był koszmar, wszak zostali upokorzeni na własnym parkiecie.

Na ustach wszystkich znalazł się Torey Thomas. Amerykanin już od dawien dawna wykonuje tytaniczą pracę w PGE Turowie, ale dopiero w takich momentach poznaje się prawdziwą wartość lidera. Thomas egzamin przechodzi bez zarzutów. Gdynianie szukali różnych rozwiązań na jego zastopowanie, ale żadne nie przyniosło efektów. Thomas popełniał w tym meczu błędu - pudłował z prostych pozycji, ale trafiał z dystansu, wymuszał przewinienia i dobrze kierował grą drużyny. Bohater drugiego meczu finałowego zdobył 31 punktów, miał 8 asyst, 5 zbiórek i 3 przechwyty.

Początek nie zwiastował klęski Asseco Prokomu, na co miała wpływ dobra postawa Daniela Ewinga, który ekspresowo zapisał na swoje konto osiem oczek. Brakowało jednak wsparcia pozostałych graczy. Zgorzelczan nie trzeba było zachęcać. Natychmiast ruszyli do ofensywy i objęli prowadzenie. Ku zdumieniu bardzo skutecznie grał Michael Kuebler. Zawodzący, zresztą rzadko wykorzystywany przez Winnickiego, koszykarz sprawiał sporo problemów gospodarzom. Dość powiedzieć, że rozegrał najlepszy mecz w sezonie.

Wszystko rozstrzygnęło się w drugiej kwarcie. Asseco Prokom biło głową w mur. Gdynianie popełniali mnóstwo błędów, zmiany nic nie dawały, a zdobywanie punktów przychodziło z największym trudem. Thomas, Kuebler i Konrad Wysocki pociągnęli PGE Turów. Przewaga zgorzelczan rosła jak na drożdżach. W zawrotnym tempie osiągnęła dwucyfrowy wynik. Obrońcy tytułu nie pozbierali się już do końca pierwszej połowy, wskutek czego gracze Winnickiego byli już o krok od zwycięstwa.

Seria zielono-czarnych z Treflem Sopot nauczyła jednak, że nawet piętnastopunktowa zaliczka może nie wystarczyć. Zgorzelczanie nie popełnili jednak tych samych błędów, co w półfinałowej walce. Po przerwie wprawdzie mocny podryg zaliczył Robert Witka, który w niespełna dwie i pół minuty znacząco podreperował dorobek gospodarzy, zmniejszając straty do zaledwie dziewięciu punktów, ale później sytuacja wróciła do poprzedniego stanu. Mistrzowie Polski przez ponad pięć minut nie potrafili zdobyć choćby punkty!

PGE Turów musiał z takiego prezentu skorzystać. Do liderujących Thomasa i Wysockiego dołączył w trzeciej partii Daniel Kickert. Dał też o sobie znać Robert Tomaszek, który znowu miał problemy z faulami. Zgorzelczanie łatwo rozmontowywali obronę rywala, celnie rzucali również dystansu.

Na początku ostatniej kwarty przyjezdni wygrywali już nawet 27 punktami! Rozmiary porażki ostatecznie nie były tak dotkliwe dla miejscowej ekipy, ale i tak można mówić o klęsce żółto-niebieskich. Wszak po raz ostatni Asseco Prokom tak wysoko w lidze przegrało 7 listopada ubiegłego roku z PBG Basketem w Poznaniu (64:80), ale wówczas skład gdynian był eksperymentalny.

- Nie załamaliśmy się po sobotnim niepowodzeniu. Wiele razy znajdowaliśmy się przecież w trudnej sytuacji i wiedzieliśmy, że jedna porażka w serii spotkań nic nie znaczy. Najważniejsze, że wyciągnęliśmy wnioski z pierwszej przegranej - powiedział po zawodach Winnicki.

Podopieczni Tomasa Pacesasa zawiedli po obu stronach. Ze szczelnej, najlepszej w lidze obronie pozostały tylko strzępy w obliczu tak wysokiej dyspozycji przygranicznej drużyny. Natomiast w ataku spełnił się czarny scenariusz. Asseco Prokom notowało długie przestoje, z którymi nie potrafiło się uporać.

W serii do czterech wygranych jest remis 1-1. Kolejne spotkania odbędą się w Zgorzelcu 12 i 14 maja.

FINAŁ

(Rywalizacja do czterech zwycięstw)

Asseco Prokom Gdynia - PGE Turów Zgorzelec

66:81

(16:18, 8:21, 18:27, 24:15)

Asseco Prokom: Daniel Ewing 15, Robert Witka 14, Filip Widenow 10, Krzysztof Szubarga 8, Qyntel Woods 7, Adam Hrycaniuk 5, Piotr Szczotka 4, Ratko Varda 2, Courtney Eldridge 1, Ronnie Burrell 0, Tommy Adams 0.

PGE Turów: Torey Thomas 31, Daniel Kickert 15, Konrad Wysocki 13, Michael Kuebler 13, Robert Tomaszek 7, David Jackson 2, Bartosz Bochno 0, Ivan Zigeranović 0, Michał Gabiński 0.

Stan rywalizacji: 1:1.

Źródło artykułu: