Krzysztof Kaczmarczyk: Po serii kilku porażek w meczach sparingowych, pańskie podopieczne w końcu wygrały mecz, pokonując Polki na turnieju w Karlovych Varach. Mecz ten miał dwa zupełnie odmienne oblicza...
Georgios Dikaioulakos: Jeśli chodzi o spotkanie przeciwko reprezentacji Polski, to był to bardzo ciężki dla nas mecz. Rozpoczęliśmy spotkanie bardzo źle i nie potrafiliśmy znaleźć naszego rytmu gry. Stąd brało się bardzo dużo błędów i niecelnych rzutów. W tym samym czasie Polki grały bardzo cierpliwie i na tyle sprytnie, że my mieliśmy ogromne problemy.
W przerwie Łotyszki przeszły jednak niesamowitą metamorfozę i przejęły inicjatywę na parkiecie.
- W przerwie uświadomiłem zawodniczkom, że musimy być zdecydowanie bardziej agresywni w defensywie. To okazało się kluczem do odrabiania strat. Dobra defensywa dała nam łatwe punkty z szybkich ataków. Dodatkowo nasza dobra gra w obronie złamała grę Polek, które w drugiej połowie zdołały wywalczyć zaledwie 16 punktów.
W dogrywce defensywa nadal funkcjonowała bez zarzutu i Łotwa w końcu mogła opuścić parkiet jako zwycięzca.
- W dogrywce przewaga psychologiczna była już po naszej stronie i wiedzieliśmy, że zdołamy ten mecz wygrać. Jestem szczęśliwy, ale i jednocześnie nieszczęśliwy. Takie spotkania turniejowe czy pojedyncze towarzyskie są wykorzystywane do sporządzania odpowiednich notatek, żeby wiedzieć co można poprawić naszej grze i nad czym trzeba mocno pracować.
Jak ważne są dla pana wyniki meczów sparingowych? W takich spotkaniach uwaga bardziej zwracana jest na wynik, zwycięstwo czy grę zespołu i to, nad czym trzeba jeszcze pracować?
- Podejrzewam, że nie tylko dla nas, ale dla każdej drużyny uczestniczącej w EuroBaskecie, najważniejszy będzie właśnie sam turniej. Aktualnie wyniki nie są najważniejsze. Zwycięstwa, dobra gra i dobre wyniki mają przyjść na samym turnieju. Tam chcemy uzyskać jak najlepszy wynik i wtedy trzeba będzie pokazać wszystko, co najlepsze.
Czy można być zatem usatysfakcjonowanym, że gra zespołu z meczu na mecz, a może nawet z minuty na minutę, idzie w odpowiednim kierunku?
- Trudno powiedzieć, żebym był usatysfakcjonowany. Wciąż bowiem nie gramy tak, jak powinniśmy. Nadal szukamy chemii w zespole, a zespół nie ma automatyki, a to bardzo ważne, bo tak grają wszystkie najlepsze drużyny na świecie. Kilka zawodniczek musi również nabrać świeżości, bowiem sezon był ciężki, a w okresie przygotowawczym również trenujemy bardzo mocno. Niektóre zawodniczki zatem dopiero w ostatnim tygodniu przed turniejem będą w stanie zrobić największy krok do przodu ze swoją formą.
Czy zatem można powiedzieć, że Georgios Dikaioulakos nie jest na chwilę obecną zadowolony z niczego, co prezentują koszykarki reprezentacji Łotwy?
- Szczerze mówiąc są rzeczy, z których jestem zadowolony, a jedną z takich na pewno jest gra w defensywie. Nasz zespół nie ma wielkich strzelców w swoim składzie, dlatego defensywa będzie szalenie ważna. W każdym elemencie gry musimy grać niemal perfekcyjnie i traktować to jako bazę szkoleniową na przyszłość.
Dikaioulakos wierzy w dobre wyniki Łotyszek i udany sezon w Fenerbahce Stambuł
Do rozpoczęcia turnieju pozostało jeszcze trochę czasu. Jest pewność, że zawodniczki właśnie podczas EuroBasketu będą w tej optymalnej dyspozycji?
- Dokładnie taki jest nasz plan, żeby optymalna forma przyszła na sam turniej - na tym się koncentruję. Jestem bardzo wymagający, dlatego może na razie patrzę na naszą grę mocno krytycznym okiem. Mam jednak nadzieję, że od pierwszego dnia turnieju będziemy w optymalnej dyspozycji.
Po turnieju nie będzie za dużo czasu na odpoczynek, bowiem zaczyna Pan współpracę z jednym z największych europejskich zespołów - Fenerbahce Stambuł, gdzie tureccy fani zgotowali naprawdę gorące przywitanie. Takie same będą też wymagania wobec wyników...
- To prawda. Tureccy fani przyjęli mnie bardzo ciepło, nieoczekiwanie mogę powiedzieć nawet, że zostałem przyjęty przez nich ekstremalnie gorąco. Dla Greków czy Turków, którzy prowadzą zespoły czy też grają w nich, tak jak jest to w moim przypadku, nie jest łatwo. Wszystko za sprawą stosunków politycznych, jakie panują pomiędzy tymi krajami od wielu, wielu lat. Wydaje się jednak, że ludzie są już zmęczeni taką sytuacją, zwłaszcza tacy normalni ludzie, jak np. ja. To wszystko daje mi jeszcze większą odpowiedzialność za reprezentowanie nie tylko siebie i greckich szkoleniowców, ale i również kulturę mojego kraju. Stałem się takim ambasadorem przyjaźni.
Skład Fenerbahce tradycyjnie prezentuje się doskonale, ale mogło być jeszcze lepiej, bowiem do drużyny miała powrócić Diana Taurasi, a tymczasem wybrała ofertę lokalnego rywala - Galatasaray. Jest pan zatem zadowolony z tego, kto pojawił się w kadrze zespołu na zbliżający się sezon?
- Można powiedzieć, że skład w Fenerbahce jest spełniony. Generalnie nie ma znaczenia co i kogo chcieliśmy czy też nie. Złożyliśmy kilka ofert, na które uzyskaliśmy odpowiedzi zarówno pozytywne, jak i negatywne. Najważniejszą jednak sprawą jest fakt, że w pełni ufam i wierzę w ten skład, który mam. W mojej opinii sekretem budowania drużyny jest pokazanie mu, że bardzo mocno ufasz zawodniczkom, a te wtedy są w stanie czynić cuda.