Cappie Pondexter koncert gry dała w czwartej kwarcie, w której to zdobyła 17 ze swoich 25 punktów w całym meczu. Bez wątpienia to ona miała największe zasługi w końcowym triumfie nad Phoenix Mercury, które drugi mecz z rzędu radzić musiały sobie bez Diany Taurasi, której na przeszkodzie stanęły skurcze mieśni pleców.
Pod nieobecność swojej liderki ciężar gry na swoje barki tradycyjnie wzięły Candice Dupree oraz Penny Taylor. Ta druga mogła zostać bohaterką Mercury, ale na 12 sekund przed końcową syreną spudłowała najważniejszą trójkę w meczu. W odpowiedzi wygraną dla NY przypieczętowała rzutami wolnymi Pondexter. Australijka w całym meczu miała ogromne problemy ze skutecznością. Taylor co prawda zdobyła 14 punktów, ale trafiła zaledwie 4 z 15 oddanych rzutów z gry, a zza łuku nie wykorzystała żadnej z pięciu prób.
Niesamowitych emocji dostarczyło spotkanie w Verizon Center, gdzie Washington Mystics rywalizowało z Los Angeles Sparks, a konfrontacja ta rozstrzygnęła się dopiero po dogrywce. W niej lepsze były przyjezdne, które od czasu powrotu do gry Candace Parker mogą pochwalić się dodatnim bilansem (3:2).
- To było spotkanie, gdzie prowadzenie zmieniało się niemal cały czas. Gdzie każda z drużyn miała serie punktowe i przestoje. Szczerze powiedziawszy był to brzydki mecz. Bardzo brzydki... - powiedziała po meczu Parker, która zanotowała 19 punktów, 9 zbiórek i 5 asyst.
To właśnie liderka Sparks w kluczowych momentach zdobywała najważniejsze punkty, które pozwoliły jej drużynie na zwycięstwo. - Gdy mecz toczy się "na styku", ona (Parker) zawsze wznosi się na wyżyny swoich umiejętności i bierze ciężar gry na swoje barki. Nie byłam w końcówce w ogóle tym faktem zaskoczona. Trzeba też dodać, że jeżeli chce się ją zatrzymać, trzeba się wspiąć na swoje wyżyny, jeśli chodzi o grę w defensywie - podsumowała występ Parker Nicky Anosike, jej była koleżanka z Uniwersytetu Tennessee, a obecnie zawodniczka Mystics.
O ile Sparks podnoszą się, o tyle Tulsa Shock nadal przegrywa. Minionej nocy przegrała po raz dziewiętnasty z rzędu, a 24 w sezonie. Tym razem przeszkodą nie do przejścia okazała się Minnesota Lynx, która wygrała w Tulsie różnicą 6 punktów.
Drugą wygraną z rzędu z Lauren Jackson w składzie może się pochwalić natomiast zespół Eweliny Kobryn Seattle Storm. Niestety dla Polski powrót do gry LJ sprawił, że Polka drugi kolejny mecz przesiedziała na ławce rezerwowych.
Wyniki:
Washington Mystics - Los Angeles Sparks 82:86 (19:23, 18:18, 11:16, 23:14, d. 11:15)
(Crystal Langhorne 28, Matee Ajavon 14, DeMya Walker 12 - Candace Parker 19, Tina Thompson 15 (10 zb), Delisha Milton-Jones 13)
Chicago Sky - Atlanta Dream 80:83 (18:19, 20:21, 22:21, 20:22)
(Sylvia Fowles 20 (12 zb), Shay Murphy 16, Cathrine Kraayeveld 13 - Angel McCoughtry 22, Lindsay Harding 15, Erika DeSouza 13)
Tulsa Shock - Minnesota Lynx 72:78 (16:19, 18:17, 16:19, 22:23)
(Amber Holt 18, Tiffani Jackson 13 (10 zb), Ivory Latta 10 - Taj McWilliams-Franklin 18, Lindsay Whalen 14, Monica Wright 13)
Seattle Storm - San Antonio Silver Stars 63:55 (16:9, 10:19, 15:14, 22:13)
(Tanisha Wright 16, Lauren Jackson 13, Sue Bird 12 - Sophie Young 14, Jia Perkins 11, Ruth Riley 8)
Phoenix Mercury - New York Liberty 70:74 (8:18, 23:12, 21:19, 18:25)
(Candice Dupree 17, Penny Taylor 14, Alexis Gray-Lawson 11 - Cappie Pondexter 25, Nicole Powell 16, Plenette Pierson 10)