25 porażka w sezonie, a 20 z rzędu - takie osiągnięcia z pewnością nie mogą cieszyć nikogo związanego z Tulsą Shock. Najsłabsza drużyna rozgrywek stara się jak może, optycznie gra wygląda znacznie lepiej w porównaniu z początkiem rozgrywek, ale nadal brakuje jej tego najważniejszego, czyli zwycięstwa. W Seattle o porażce zadecydowała fatalna defensywa w trzeciej kwarcie, a może po prostu Lauren Jackson, która w tej części spotkania wywalczyła 9 ze swoich 14 punktów.
- Kiedy masz najlepszą zawodniczkę na świecie w swojej drużynie, to jej obecność robi wielką różnicę - skwitowała wszystko Tanisha Wright, zawodniczki Seattle Storm. - Gdy ona jest w drużynie każdy czuje się bardzo pewnie, czuje większą pewność siebie no i ma zdecydowanie lepiej.
Jackson wystarczyło 15 minut na parkiecie, żeby uzyskać 14 punktów, co dało jej miano najskuteczniejszej koszykarki meczu. W czwartej kwarcie tak LJ, jak i Sue Bird, mogły swobodnie posiedzieć na ławce rezerwowych i doznać nieco odpoczynku. - Nie musiały walczyć w dużym wymiarze czasowym, co mnie osobiście bardzo cieszy - skomentował sprawę Brian Agler, opiekun Storm.
Swoją szansę otrzymała również Ewelina Kobryn. "Ewka" na parkiecie spędziła niecałe 7 minut. W tym czasie zdołała oddać dwa rzuty, ale niestety żaden nie doszedł celu. Z pozostałych statystyk Kobryn może pochwalić się blokiem.
Shock po jedyne zwycięstwo w sezonie sięgnęły 18 czerwca, kiedy to ograły 77:59 Washington Mystics. Już niedługo zawodniczki z Tulsy mogą ustanowić nowe, niechlubne rekordy WNBA... - Jesteśmy wojowniczkami. Walczymy w każdym meczu, a to wszystko jest dla nas wielkim testem charakteru. Mamy dużą ilość młodych koszykarek, które mają w sobie dumę - oceniła wszystko Teresa Edwards, trener Shock.
Wynik:
Seattle Storm - Tulsa Shock 72:57 (18:17, 10:8, 28:16, 16:16)
(Lauren Jackson 14, Tanisha Wright 12, Camille Little 10 - Sheryl Swoopes 12, Tiffani Jackson 12, Amber Holt 10