Jedliśmy wspólne obiady jak Wisła Kraków - rozmowa z Adamem Parzychem, koszykarzem Spójni Stargard Szczeciński

Gdy powracał do Polski po dziewięciu latach był wielką niewiadomą. Szansę otrzymał od pierwszoligowej Spójni Stargard Szczeciński. Adam Parzych, bo o nim mowa, nie okazał się zbawieniem dla trenera Grzegorza Chodkiewicza, lecz po udanym procesie adaptacji do polskiej koszykówki chyba nikt nie wyobraża sobie obecnej Spójni bez tego właśnie koszykarza.

W tym artykule dowiesz się o:

Patryk Neumann: Za wami pierwszy sparing, dość łatwo pokonaliście rywali z Gorzowa Wielkopolskiego, chociaż w drugiej połowie sprawili trochę kłopotów.

Adam Parzych: Myślę, że nie było łatwo. Jesteśmy nowym zespołem, mamy kilku nowych zawodników i potrzebujemy czasu, żeby się zgrać, wypróbować nowe zagrywki i przygotować się do nowego sezonu.

Zrealizowaliście zaplanowane założenia?

- Nie do końca. Jeszcze czuliśmy zmęczenie po trzytygodniowym obozie. Nogi trochę siadały, dopadała nas zadyszka. Każdy się starał w obronie i uważam, że to było nasze główne założenie, żeby każdy dał z siebie wszystko.

Nie mógłbym pominąć kwestii dopingu. Mimo, że graliście tylko sparing, kibice żywiołowo was wspierali. Byłeś zaskoczony ich postawą?

- Sprawili miłą niespodziankę. Cieszę się, że tylu fanów przyszło na mecz. Ich obecność i atmosfera, jaką stworzyli bardzo nam pomogła. Myślę, że mamy jednych z najlepszych kibiców w tej lidze i chciałbym, żeby tak pozostało.

Niedawno parkiet przeszedł małą modernizację, ale jak się okazuje nie wszystko jest jeszcze w porządku. Jak z perspektywy zawodnika wpływa to na grę?

- Piłka jest okrągła, a parkiet płaski (śmiech). Obydwa zespoły mają ten sam problem, jeżeli coś jest źle, więc nie można narzekać.

Trudniejszym sprawdzianem będzie mecz z AZS-em Radex Szczecin, ale chyba i we wtorkowy wieczór wynik nie będzie najważniejszy?

- Każdy chce wygrywać. To nie jest tak, że wynik nie będzie najważniejszy. Każdy koszykarz z naszej drużyny, jak i ze Szczecina chce wygrywać kolejne mecze. Myślę, że przed nami zacięte spotkanie. AZS Radex jest bardzo dobrym zespołem. Teraz jeszcze się wzmocnili, m.in. moim kolegą, Jurkiem Koszutą.

Trenujecie już blisko miesiąc. Nad czym pracowaliście w dotychczasowych przygotowaniach?

- W większości nad kondycją. Dużo czasu spędzaliśmy na siłowni. Przez ostatni tydzień ćwiczyliśmy nowe zagrywki. Próbowaliśmy różnych zawodników na różnych pozycjach. Oddawaliśmy też dużo rzutów. Sądzę, że przez te ciężkie treningi będziemy się stawać lepsi i lepsi.

W tym roku trenujecie na własnych obiektach, ale chyba na warunki nie możecie narzekać?

- Tutaj w Stargardzie Szczecińskim mieliśmy świetne warunki. Sala była do dyspozycji przez cały dzień. Mogliśmy również biegać na stadionie. Jedliśmy też wspólne obiady tak, jak Wisła Kraków, więc myślę, że to nam bardzo pomoże.

Zagracie jeszcze tylko jedno spotkanie na własnym parkiecie. Czy to nie za mało przed startem rozgrywek?

- Tak trener wybrał. Moim zdaniem ta opcja jest dla nas najlepsza. Pierwszy mecz mamy na wyjeździe w Krośnie, więc granie na wyjazdach przed sezonem może być bardzo pożyteczne.

No właśnie, a jak podoba ci się nowy terminarz?

- W większości spoglądałem na pierwszą rundę. Na początek daleki wyjazd do Krosna. Myślę, że będzie to bardzo dobrze zorganizowany wyjazd i wszyscy do meczu przystąpimy wypoczęci, co pozwoli nam dobrze zagrać. Później zmierzymy się z Rosą Radom, która ma aspiracje na awans. To będzie bardzo trudny przeciwnik, ale przy wsparciu naszych kibiców oraz naszej ciężkiej pracy mamy szansę ich pokonać.

Miałeś oferty z innych polskich klubów? A może była opcja powrotu do Stanów Zjednoczonych?

- Mieszka tam większość mojej rodziny. Od razu po sezonie wyleciałem do Nowego Jorku. Spędziłem czas z moimi najbliższymi, z moim trenerem z high school, z którym trenowałem codziennie. To był mój trzymiesięczny wyjazd. Chciałem zostać w Spójni. Bardzo podoba mi się praca z trenerem Aleksandrowiczem. Jest bardzo dobra organizacja i jeszcze parę innych małych spraw, złożyło się na to, że tu zostałem.

Pojawiało się mnóstwo spekulacji sugerujących, że Spójnia ma wobec ciebie zaległości finansowe...

- Nie, nie ma żadnych zaległości. Wszystko jest płacone.

Najbliższy sezon będzie twoim drugim w Spójni. W związku z tym można się spodziewać jeszcze lepszych osiągnięć niż w tym debiutanckim?

- Z każdym kolejnym sezonem moim celem jest, żeby jak najlepiej grać. Moje początki były trudne. Na koniec sezonu przyszły lepsze dni. Podczas wakacji pracowałem bardzo ciężko. Trenowałem dwa razy dziennie i mam nadzieję, że to zaowocuje w tym sezonie.

Twoim zdaniem obecny zespół będzie silniejszy od tego z ubiegłych rozgrywek, czy może jednak słabszy?

- Uważam, że są to dwie inne drużyny. Trudno oceniać, czy jesteśmy lepsi, czy gorsi. Na razie mogę jedynie powiedzieć, że będziemy bardzo mocno się starać. Dużo osób mówi, że mamy słabszy zespół, ale za to mamy większe aspiracje. Nie są to tylko play offy, ale gra w pierwszej czwórce i walka o wejście do ekstraklasy.

W Stargardzie spędziłeś już blisko rok. Można, więc powiedzieć, że czujesz się jak u siebie w domu?

- Powiem, że tak. Znam tu bardzo dużo ludzi. Oni są przyjaźnie nastawieni. Poznałem nowych kolegów. Zawodnicy mieszkają bardzo blisko siebie, więc mogę powiedzieć, że czuję się jak u siebie w domu.

Komentarze (0)