Ron Artest - czyli czas na kolejną aferę

Słynący ze swojego temperamentnego charakteru, lider ekipy Sacramento Kings - Ron Artest rozpętał ostatnio wokół siebie medialną burzę. Amerykanin chce bowiem wymusić na włodarzach swojego klubu decyzję o wymianie go z którymś z zespołów ligi NBA. Gracz ten jednak najbardziej zainteresowany jest transferem z Los Angeles Lakers. Działacze Kings coraz bardziej niepokoją się zachowaniem swojego podopiecznego.

W tym artykule dowiesz się o:

Postać Rona Artesta kojarzy się w NBA zazwyczaj z kłopotami. I choć Amerykanin jest graczem wielkiego pokroju, to jednak jego teamperamentny charakter sprawia, że należy się dwa razy zastanowić zanim zatrudni się go w którejkolwiek drużynie. W swoim "dorobku" ma on bowiem już kilka incydentów. W pamięci kibiców zapisały się szczególnie te z występów w Indianie Pacers. Za swoje występki był wielokrotnie zawieszany. Raz za kłótnię ze szkoleniowcem rywali - Patem Riley'em, innym razem za zniszczenie kamery. Uczestniczył także w wielkim skandalu, kiedy to pobił się z kibicami w meczu z Detroit Pistons. Te fakty świadczą o tym, że ciężko jest mu zapanować nad samym sobą.

Artest przez cały czas żałuje tego, iż zrezygnował z możliwości stania się wolnym agentem. Decyzję swoją tłumaczy tym, że podjął ją bez jakiejkolwiek konsultacji ze swoim agentem, a teraz, gdy jest już za późno wyraża nadzieję, iż wkrótce weźmie udział w wymianie. Jak sam stwierdził wierzy także w możliwość przejścia do zespołu, któremu będzie mógł być bardziej oddany niż Sacramento. Spekuluje się, że tym klubem jest...Los Angeles Lakers. W ewentualnej wymianie pomiędzy tymi drużynami mieliby brać udział Ron Artest oraz Kenny Thomas z Kings oraz Lamar Odom z Lakers. Jednak należy tutaj podkreślić, że ekipa z Los Angeles to nie jedyny zespół zainteresowany właśnie tym graczem. Mówi się także, że wymiana mogłaby nastąpić pomiędzy Kings a Heat, którzy mają do zaoferowania Shawna Mariona. Zawodnikiem interesują się także włodarze Dallas Mavericks proponujący Jerry'ego Stackhouse'a oraz Brandona Bassa. Pytanie tylko co o tym wszystkim myśli Artest. Z całą pewnością Amerykanin wolałby mimo wszystko zagrać u boku swojego przyjaciela - Kobe'ego Bryanta.

Zawodnik ten jest jednak zdeterminowany i najprawdopodobniej w drodze desperacji przeszedłby do któregokolwiek zespołu. - Mam nadzieję, że trafię do drużyny, której będę oddany. Nie są najważniejsze tutaj warunki kontraktu. Po prostu nie widzę siebie w Kings w następnym sezonie. Teraz współpracuję z moim agentem. Czuję się z tym lepiej, bo w końcu dostrzegam zespoły, które się mną interesują. Wreszcie mogę reprezentować siebie - mówi Artest. Lamenty tego zawodnika nie wprawiają w zachwyt współwłaściciela Sacramento Kings - Joe Maloofa, wręcz przeciwnie z wolna traci on swój stoicki spokój. - Ron powinien trochę lepiej panować nad swoimi emocjami. Musi ostudzić nieco swoje zachowanie, wziąć głęboki oddech i ugryźć się nieco w język. To co robi po prostu nie ma sensu - komentuje Maloof.

Jednak jednego nie można Artestowi odebrać. Oprócz swoich nietuzinkowych umiejętności, ku zaskoczeniu wielu kibiców, stał się on człowiekiem wrażliwym na ludzkie nieszczęście. Wydaje się także, że ma on już za sobą problemy rodzinne (oskarżony o znęcanie się nad rodziną). Należy bowiem teraz do ogranizacji, które zajmują się udzielaniem pomocy najuboższym mieszkańcom Afryki oraz do związku PETA, czuwającego nad etycznym traktowaniem zwierząt. Co by zatem nie mówić, nie jest on bezgranicznie zaślepiony we własnych interesach. Być może Amerykanin walczy tylko o swoją przyszłość, choć niewątpliwie metoda wywoływania publicznej burzy wokół swojej postaci, nie należy do najlepszych rozwiązań.

Wracając jednak do tematu, gdyby wymiana pomiędzy Kings a Lakers miałaby dojść do skutku, to jednak zapewne nie stanie się to tak szybko. Włodarze ekipy z Los Angeles muszą najpierw poważnie zastanowić się nad kwestią swojego skrzydłowego - Ronny'ego Turiafa. Działacze Golden State Warriors zaoferowali temu zawodnikowi czteroletni kontrakt opiewający na sumę 17 milionów dolarów. Ta kwota wydaje się nie do przebicia dla Jeziorowców, tak więc najprawdopodobniej już niebawem Turiaf dołączy do ekipy Wojowników, a włodarze Lakers będą mogli spokojnie przeanalizować kwestię aktualnego jeszcze gracza Kings.

Artest w NBA występuje od 1999 roku, kiedy to został wybrany w drafcie przez Chicago Bulls z numerem 16. W lidze pojawili się wówczas między innymi tacy gracze jak: Elton Brand, Baron Davis, Jason Terry, Lamar Odom oraz Shawn Marion. 28-letni Amerykanin w barwach Bulls spędził trzy kolejne sezony przez cały czas będąc kluczową częścią zespołu. W 2001 roku przeniósł się do Indiany Pacers. Tam także przeżył świetne lata swojej kariery. Od 2005 roku natomiast gra dla Sacramento Kings. W ubiegłym sezonie przebywał na parkiecie średnio 38 minut notując w tym czasie nieco ponad 20 "oczek" w każdym spotkaniu. W swoim dorobku ma także występ w NBA All - Star Game.

Źródło artykułu: