Karol Wasiek: Co pan sądzi na temat braku Asseco Prokomu w pierwszym etapie Tauron Basket Ligi w sezonie 2011/12?
Tomasz Kwiatkowski: Zgadzam się w 100% z listem otwartym, który wczoraj wystosował prezes Kazimierz Wierzbicki. Dla mnie ta decyzja jest niezrozumiała i nie do przyjęcia z punktu widzenia sportowego czy patrząc na interes ligi i klubów, które w niej występują.
Co oznacza brak Asseco Prokomu w polskiej lidze koszykówki?
- Oznacza obniżenie wartości poziomu sportowego, medialnego. To także mniejsze zainteresowanie kibiców, mediów oraz co za tym idzie sponsorów. To są wymierne straty finansowe klubów. Generalnie znaczne obniżenie wartości ligi, co odbije się na polskiej koszykówce, która dzisiaj konkuruje z takimi dyscyplinami jak piłka nożna, siatkówka, piłka ręczna czy także żużel. W momencie kiedy powinniśmy kontynuować te rozpoczęte reformy, działacze decydują się na taki krok, którego skutki mogą być tylko negatywne.
Czy oprócz listu, który wystosowaliście, planujecie podjąć jeszcze jakieś inne kroki?
- Tak. Zostanie wysłany oficjalny protest do ligi. Myślę, że Minister Sportu również zainteresuje się tą sprawą.
Czy będziecie rozmawiać z innymi klubami na ten temat, przekonywać ich do protestu?
- Trudno powiedzieć. Myślę, że każdy klub, który realnie ocenia swoją sytuację ma świadomość tego, co oznacza brak Asseco w pierwszej rundzie zasadniczej. Tworzymy ligę kontraktową do której zapraszamy zespoły, które być może nie będą miały jakiś wielkich budżetów, ale chcą budować swoją pozycję. Dla których przyjazd mistrza Polski, uczestnika Euroligi jest świętem, którym można zapełnić taką halę jak Atlas Arena w Łodzi. Dla tych słabszych drużyn konfrontacja z taką drużyną jest czymś na co oni czekają. W dodatku zabiera się klubom realne dochody wynikające ze sprzedaży biletów. Zabiera się także możliwość rywalizacji z mistrzem. Ta decyzja łamie wszelkie zasady fair-play i jest totalnie sprzeczna z interesami polskich klubów.
Zapytam z drugiej strony. Jak pan myśli dlaczego działacze w ogóle podjęli taką decyzję?
- Prawdę mówiąc to nie wiem. Wiele czasu zastanawiałem się nad tym. Szukałem argumentów, które by przemawiały za tym, żeby Asseco nie grało w pierwszej rundzie. Nie znalazłem żadnego takiego argumentu. Wszystko wskazuje na to, że ta decyzja będzie bardzo kosztowna dla ligi. Natomiast wystarczy poczytać internet, dziennikarzy którzy są w Warszawie. Plotki, które się powtarzają wskazujące na związki między sponsorem PZkosz i właścicielem klubu. Dla mnie to jest nie do wyobrażenia.
Z takiej decyzji niezadowoleni są także sami zawodnicy, którzy lubią rywalizować z Asseco Prokomem.
- Nikt nie lubi być traktowany jako osoba drugiej kategorii. Nikt nie lubi być skazywany od razu na porażkę, w dodatku jego rywal dostaje jakieś fory. W systemie zaproponowanym przez ligę klub musi rozegrać 24 mecze w sezonie zasadniczym, później jeszcze 10 meczów w pierwszej szóstce, do której zostanie dołączone Asseco. W takim systemie jest do rozegrania 34 mecze. Przy systemie punktowania i układania tabeli liczy się ilość puntów zdobytych w stosunku do rozegranych meczów. Maksymalnie można zdobyć 68 punktów w 34 meczach, stosunek wynosi równo 2. Asseco dołączając do pierwszej szóstki wystarczy, że wygra 8 spotkań i będzie miało stosunek 1,6. Jak dużo meczów musi wygrać inny zespół, żeby zrównać się z tym zespołem. To jest prosta matematyka.
Wyobraża sobie pan taką sytuację, że działacze polskiej ligi nagle cofną decyzję i przywrócą Asseco do rundy zasadniczej?
- Mam głęboką nadzieję, że tak się stanie. My będziemy przygotowani na to jaką ostatecznie decyzję podejmą działacze polskiej ligi. Zgadzam się z prezesem Kazimierzem Wierzbickim. Wierzę, że osoby odpowiedzialne za polską koszykówkę usiądą jeszcze raz, zastanowią się i podejmą decyzję, która będzie korzystna dla wszystkich klubów w tym także Asseco. Wiemy, że fortuna kołem się toczy. Może przyjść taki dzień, że ten klub będzie miał mniejszy budżet niż obecnie, mniejsze wpływy i nie wiem czy chciałby być wtedy potraktowany tak jak obecnie traktowane są inne kluby.