Patryk Neumann: Pana kariera potoczyła się bardzo szybko. Z pierwszoligowej Spójni transfer do Zastalu, a następnie udany sezon w Tauron Basket Lidze zwieńczony meczem gwiazd. Spodziewał się pan takiego obrotu spraw?
Jakub Dłoniak: Cały czas ciężko na to pracowałem, żeby dostać szansę w ekstraklasie. Dał mi ją trener Herkt. Dziękuję mu za to, a teraz chcę jak najlepiej przygotować się do sezonu, żeby był dla mnie jeszcze lepszy niż ten poprzedni. Ciężko pracuję, żebym był skuteczny, dobrze bronił i grał na wysokim poziomie.
No właśnie, ten sezon może być jednak trudniejszy, bo przeciwnicy i trenerzy rywali już wiedzą, kto to jest Jakub Dłoniak.
- Dlatego Jakub Dłoniak stara się wykonywać wszystkie rzeczy, które są potrzebne, żeby dobrze grać. Jestem rzucającym graczem, więc muszę pracować nad skutecznością i dużą ilością oddawanych rzutów, żeby potem pewnie się czuć na boisku.
Za wami dwa udane sparingi. Kibice mogą po nich mieć chyba duże apetyty na nowy sezon.
- na pewno tak. Naszym celem będzie teraz wejście do pierwszej ósemki i sprawienie tam niespodzianki. Na pewno kibice będą nas wspierać na każdym meczu licznie wypełniając halę CRS-u. Chciałbym wszystkich serdecznie zaprosić na nasze mecze ligowe.
Teraz pokonaliście Spójnię. Postawili wam chyba dość ciężkie warunki jak na pierwszoligowca?
- Byli zgranym zespołem. Dużo biegali, grali jeden na jeden. My jesteśmy w okresie mocniejszego treningu. Przez cały tydzień ciężko pracowaliśmy nad obroną i atakiem. Sporo biegaliśmy, ale oddawaliśmy też wiele rzutów. Gdybyśmy byli świeżsi na pewno by się grało inaczej. Ja nie byłem aż tak skuteczny, ale najważniejsze jest zwycięstwo drużyny. Pomogłem jednak w obronie, miałem kilka zbiórek, więc jestem zadowolony.
Miło było się spotkać z kolegami z klubu, w którym jeszcze nie tak dawno pan grał?
- Oczywiście, obecnie zostało z pięciu chłopaków. Utrzymuję kontakt z Łukaszem Bodychem. Dzwonię do niego dość często. Życzę im jak najlepiej, żeby zajęli dobrą pozycję w I lidze.
Jakie wspomnienia pozostały panu z gry w Spójni?
- Szczerze? Mieszane. Do tej pory mam problem z klubem. Marek Kisio jest teraz nieodpowiedzialnym gościem. Mieliśmy kontrakt, nie wypełnił go do końca. Wszystko było podpisane, dogadane. Teraz jest to już na drodze sądowej, więc niedługo będzie sprawa w sądzie. Jestem teraz w Zastalu, z czego bardzo się cieszę i robię wszystko, żeby spełniać swoje marzenia.
Na razie nie macie zbyt wielu obcokrajowców w składzie. Będzie, pan chyba mógł, zatem liczyć na sporo minut spędzanych na parkiecie?
- Na mojej pozycji są jeszcze Ryan Wittman, Kamil Chanas oraz Adam Chodkiewicz. Na każdym treningu jestem teraz w parze z Ryanem. Fajnie się z nim pracuje. Dajemy z siebie wszystko na ile oczywiście zdrowie pozwala, bo czasami pobolewają mięśnie, ale trzeba zacisnąć zęby i ciężko trenować, żeby dobrze przygotować się do sezonu. Przed nami długa i trudna liga. Teraz musimy wypracować kondycję, żeby później w sezonie było o wiele łatwiej. Ważne, żeby podejmowane wtedy decyzje były jak najlepsze i żebym był skuteczny.
Żałujecie, że Asseco Prokom Gdynia został zwolniony z pierwszego etapu Tauron Basket Ligi?
- Na pewno, bo to mistrz Polski. Dobrze jest zawsze grać z najlepszymi. Mają bardzo klasowych koszykarzy. Teraz ściągnęli gracza z NBA i fajnie byłoby się z nim zmierzyć.
Wy akurat nie powinniście się mistrza obawiać, bo w debiucie w TBL zdołaliście ich ograć.
- To było świetne uczucie. Pierwszy mecz na wypełnionym CRS-ie, 5 tys. Ludzi. Nigdy wcześniej nie grałem przed tak liczną publicznością.
A z drugiej strony to może być wielka motywacja, żeby znaleźć się nie tylko w czołowej ósemce, ale piątce i zagrać w grupie mistrzowskiej.
- Każdy sobie stawia jak najwyższe cele. My również chcemy się tam znaleźć. Wszystko zależy od naszej postawy i realizacji założeń trenera Jankowskiego. Na razie jest w porządku. Dużo nam tłumaczy. Wiadomo, trener Jankowski był graczem i dużo czuje. Z niecierpliwością czekamy na pierwszy mecz z PBG Basket Poznań.