Będę walczyć o swoje - rozmowa z Joanną Czarnecką, koszykarką Wisły Can-Pack Kraków

Joanna Czarnecka ostatnie trzy sezony spędziła w Lesznie, gdzie broniła barw miejscowej Super-Pol Tęczy. Teraz po sześciu latach powraca do krakowskiej Wisły, by walczyć nie tylko o mistrzostwo, ale też czołowe miejsca w Eurolidze. O swoim nastawieniu do nadchodzącego sezonu, drużyny i własnych ambicjach opowiada na łamach portalu SportoweFakty.pl.

Adam Popek: Jesteśmy po nieco ponad dwóch tygodniach ciężkich treningów. Na ile w tym czasie udało się zbudować formę przed nadchodzącym sezonem?

Joanna Czarnecka: Ja mam nadzieję, że ona tak naprawdę dopiero przyjdzie. Przez ostatnie kilkanaście dni bardzo ciężko trenowałyśmy i liczę, że ta optymalna dyspozycja, o której mówimy pojawi się na czas rozgrywek ligowych. Teraz trudno mówić o dobrej formie, choćby z tego względu, że mamy za sobą fazę przygotowań, w której skupiałyśmy się na treningach siłowych, szlifowałyśmy motorykę. Na dobrą sprawę, to my dopiero zaczynamy dokładać elementy koszykarskie. Wcześniej z racji tego, że w zespole trenowała niewielka liczba koszykarek, trudno było nawet o jakieś typowe gierki treningowe. Teraz to się zmieniło, jest nas dziesięć i pozostaje czekać na efekty naszej pracy.

Teraz wydaje się, że zespół wchodzi w nieco inną fazę. Przed Wami wiele spotkań towarzyskich, w tym rozpoczynający się w piątek turniej w Trutnovie. Jakiej Wisły możemy się spodziewać podczas pobytu w Czechach?

- Ciężko tak jednoznacznie powiedzieć, jak zaprezentujemy się w trakcie tych trzech dni. Mogę zapewniać, że będziemy walczyły bez względu na rangę tych spotkań. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że nie jesteśmy jeszcze w pełnym składzie, brakuje trójki zawodniczek, które są obecnie w Stanach. My możemy zapewnić, że dołożymy wszelkich starań do tego, by zaprezentować się z jak najlepszej strony. W drużynie są przecież reprezentantki Polski i innych krajów, więc liczę, że pokażemy dobrą koszykówkę. Ciężko mi jednak przewidzieć, jak to będzie wyglądało, bo jestem tu de facto pierwszy rok, nie znam dobrze metod pracy naszych trenerów, więc pozostaje mieć nadzieję, że z wyprawy do Czech wrócimy w dobrych nastrojach. Oczywiście trudno będzie z marszu wywalczyć pierwsze miejsce, ale dla nas takie spotkania mają przede wszystkim znaczenie treningowe i tak też trzeba na nie patrzeć. Liczę też, że obędzie się bez żadnych kontuzji, bo na tym etapie byłoby to szczególnie niepożądane.

Nie przeraża Was fakt, że w ciągu 48 godzin rozegracie 4 spotkania?

- To są właśnie uroki turniejów. W krótkim okresie czasu trzeba podejść do stosunkowo dużej liczby meczów, przez co też zmęczenie organizmu jest o wiele większe. Jednym słowem na pewno nie będzie lekko. Mogę przypuszczać też, że w związku z tym w zespole będzie duża rotacja, tym bardziej, że jest nas jak na razie dziesiątka. To już jednak zależy tylko i wyłącznie od trenera jaką opracuje strategię na te kilka dni. Musi mieć też na uwadze, żeby żadnej z nas zbytnio nie wyeksploatować. Jesteśmy po ciężkich treningach i efektywność pracy organizmu jest inna.

Można powiedzieć, że w Wiśle jesteś nową zawodniczką. Jak oceniasz ten zespół, jego możliwości i same zawodniczki, z którymi będziesz występować na parkiecie?

- Na pewno w drużynie jest spora rywalizacja. Obecnie proporcje rozłożyły się tak, że mamy szóstkę koszykarek zagranicznych i tyle samo Polek. Na moim przykładzie najlepiej widać to, jak trudno jest o miejsce w podstawowym składzie, bowiem oprócz mnie, są jeszcze trzy dziewczyny chętne do gry pod koszem. O sobie mogę powiedzieć, że na pewno podejmę z nimi walkę. Na treningach czy meczach będę starała się wykorzystać szansę, jeśli tylko taka się nadarzy i przekonać do siebie trenera. Prawdą jest jednak, że dawno już nie grałam na tak wysokim poziomie. Ostatnie trzy lata występowałam w Lesznie, gdzie wiadomo, że drużyna nie była tak silna jak Wisła. Tam nie było takich gwiazd personalnych jak tutaj, przez co to wszystko wyglądało nieco inaczej. Można powiedzieć, że jest to zupełnie inna koszykówka, a dla mnie osobiście coś nowego, więc mam nadzieję, że również w tej rzeczywistości się odnajdę i tym samym udowodnię, że zasłużenie się tutaj znalazłam.

Jak porównasz Wisłę z poprzednich lat do tej, w której obecnie występujesz?

- Generalnie w krakowskim zespole zwykle przed sezonem wymieniano większość zawodniczek. Teraz klubowi działacze postanowili zachować trzon, do którego doszły poszczególne ogniwa. To moim zdaniem powinno przynieść pozytywne efekty, bo ciągłe rotacje często negatywnie wpływają na wyniki osiągane przez drużynę. Jeśli brakuje stabilizacji, to zanim dany zespół zacznie zwyciężać, musi się nawzajem poznać, zrozumieć na boisku itd. Mam wrażenie, że u nas w tym roku tego problemu nie będzie i od początku zdołamy się włączyć do walki o najwyższe cele. Zarówno na krajowym podwórku, jak i w Eurolidze.

Uważasz, że zagraniczne zawodniczki wprowadzą do zespołu nową jakość?

- Myślę, że tak. Każda z nich jest inna, więc siłą rzeczy wprowadzą do drużyny jakieś nowości. Mam na myśli zarówno umiejętności czysto koszykarskie, jak i mentalność. Moim zdaniem, mimo, że z poprzedniego sezonu zostało większość dziewczyn, to jednak Wisła teraz będzie wyglądać nieco inaczej.

Można powiedzieć, że dla Ciebie występy w Wiśle to pewnego rodzaju nobilitacja.

- Zgadza się. Już w momencie, gdy podpisywałam kontrakt mówiłam, że jest to dla mnie zaszczyt, móc ponownie się tutaj znaleźć. Swego czasu już grałam w Krakowie przez cztery lata, więc tym bardziej cieszę się, że znów znalazłam uznanie w oczach trenerów i działaczy. Z pewnością będę starała się pokazać, że zatrudnienie mojej osoby było właściwym krokiem i mam nadzieję, że wraz z Wisłą osiągnę jakiś sukces, do którego dołożę swoją cegiełkę.

Wielkie znaczenie w kontekście przyszłych kilku miesięcy będzie miał początek sezonu. W październiku czeka Was, bowiem parę niezwykle ważnych spotkań.

- Zgadza się i to jest zarówno dla nas, jak i całego sztabu szkoleniowego duży problem. Mam na myśli fakt, że późno dołączą do nas dziewczyny, które grają w WNBA. Znają one co prawda tutejsze realia, ale mimo wszystko trudno oczekiwać, by od pierwszych dni wszystko działało perfekcyjnie. Ma to tak duże znaczenie dlatego, że są to zawodniczki z pierwszej piątki i od nich często zależy oblicze całego zespołu. Na starcie być może będziemy musiały sobie radzić bez nich i pozostaje mieć nadzieję, że podołamy temu wyzwaniu. A im samym życzę, by zmagania za Oceanem zakończyły z sukcesami.

Można też popatrzeć na to w ten sposób, że jeśli uda się Wam rozstrzygnąć te pierwsze spotkania na swoją korzyść to już na wstępie możecie wykonać duży krok w kierunku obrony tytułu.

- Oczywiście, bo im lepiej się zacznie, tym później łatwiej o kolejne zwycięstwa. Wtedy pozostałe drużyny czują większy respekt, a my jesteśmy po prostu na topie. Choć należy pamiętać, że inne drużyny na mecze z Wisłą dodatkowo się koncentrują i za wszelką cenę chcą sprawić niespodziankę. Wiadomo, że możliwość gry z takim przeciwnikiem wyzwala dodatkową mobilizację. Sama pamiętam, jak grałam przeciwko Wiślaczkom to towarzyszył nam taki dodatkowy dreszczyk emocji. My jednak nie możemy się na to oglądać, bo jeśli chcemy wygrywać, to przede wszystkim same musimy prezentować wysoki poziom.

Nie obawiasz się, że powrót wspomnianego tercetu z WNBA wprowadzi w zespole lekkie zamieszanie?

- W pewien sposób na pewno tak, ale te dziewczyny akurat znają trenerów, większość zawodniczek i na odwrót, więc mam nadzieję, że szybko się wdrożą do drużyny, przez co unikniemy jakichś dodatkowych kłopotów. Ważne będzie to, aby szybko się z nimi zgrać, tak, byśmy jak najszybciej mogli stanowić jeden trzon.

Kibice i klubowi działacze niezwykle dużą wagę przywiązują jednak do Euroligi. Czy jesteście w stanie w tych rozgrywkach zajść tak daleko jak przed rokiem? Poprzeczka została wysoko zawieszona.

- To prawda, przez ostatnie dwa lata dziewczyny wręcz brylowały w Eurolidze i mam nadzieję, że w tym roku też tak będzie. Ja na tej płaszczyźnie dawno nie występowałam, ale śledziłam poczynania koleżanek i wiem, jak dużo pracy włożyły w to, by zrobić tak dobry wynik. My na pewno będziemy chciały krok po kroku piąć się wyżej. Najpierw chcemy zająć jak najlepsze miejsce w grupie, wygrać wszystkie mecze u siebie. Potem będziemy analizować na ile możemy jeszcze powalczyć. Wiadomo, że na tym poziomie każde spotkanie będzie trudne. Tutaj nikt się przed nami nie położy. Niemniej, sądzę, że nasza praca przy odrobinie szczęścia przyniesie spodziewane efekty.

Jako, że dla Ciebie to jest właściwie powrót do gry na tym najwyższym poziomie, nie obawiasz się o to czy podołasz takiemu wyzwaniu?

- Obawiam się, ale przyszłam tutaj ze świadomością, że to jednak nie ja będę tą podstawową zawodniczką. Oczywiście będę starała się o to, by dostać do gry jak najwięcej minut, ale to od trenera zależy, na ile będę odgrywała tutaj dużą rolę. Jeżeli dostanę szansę gry w Eurolidze, to będę bardzo szczęśliwa. Jeżeli nie, to będę jak najmocniej walczyła o to, by pokazać się w FGE. Ciężko mi jednoznacznie powiedzieć jak ta moja rola będzie wyglądała w tym zespole, bo dopiero zaczynamy okres meczów sparingowych i myślę, że to dopiero wyjaśni się w najbliższym czasie. Dopiero wtedy będę mogła coś więcej na ten temat powiedzieć, tym bardziej, że nasz zespół właściwie cały czas jest w konstrukcji.

Ale w trakcie sezonu może zdarzyć się wiele sytuacji, kiedy to właśnie Ty będziesz potrzebna trenerowi.

- Zgadza się, ja się na pewno nie poddam i będę walczyła do samego końca. Jak każdy zawodnik mam ambicję i chcę pokazać, że moja pozycja mi się należy. W zespole jednak każda z nas chce grać i z pewnością przez najbliższe miesiące będzie między nami taka typowa sportowa rywalizacja. Jak ona się zakończy? To czas pokaże. Teraz mam tylko nadzieję, że jako kolektyw nie zawiedziemy.

Świadomość, że od Wisły wręcz wymaga się zwycięstw pomaga czy przeszkadza?

- Na pewno jest to mobilizujące...

Ale też poniekąd stresujące.

- Dokładnie. Każdy przeciwnik wychodzi na parkiet z myślą o tym, żeby wygrać z mistrzem, więc normalnym jest, że ten stres gdzieś tam się pojawia. Tym bardziej jest on obecny w hali rywala. Liczę jednak, że u siebie nie potracimy punktów i na własnym boisku to my będziemy górą. A jak będzie, to wszystko zweryfikuje sezon.

Rozmawiacie już między sobą na temat nadchodzących rozgrywek, czy skupiacie się tylko na wspólnych treningach?

- Na razie jest chyba za wcześnie na jakiekolwiek kalkulacje. Skupiamy się na tym co robimy, staramy się jak najlepiej poznać na parkiecie. W zespole są zagraniczne dziewczyny, więc musi zadziałać też wzajemna komunikacja. Teraz właśnie jest na to czas. Wiadomo, że każda z nas jest inna, ma jakieś swoje przyzwyczajenia, dlatego też to o czym mówię jest tak ważne.

Źródło artykułu: