"Święta wojna" na początek, czyli będzie gorąco na Reymonta w Krakowie

Konfrontacji Wisły Can Pack Kraków i Lotosu Gdynia, w ostatnich sezonach, nie trzeba zbytnio reklamować i zachęcać kogokolwiek, do zobaczenia tego wydarzenia. Tym razem obie ekipy zmierzą się ze sobą już na starcie rozgrywek. Dla obu liczy się tylko jedno - czyli zwycięstwo. Ambitni trenerzy, najlepsze zawodniczki i ambitni działacze - to wszystko zostanie rzucone w sobotnie popołudnie na szalę pod Wawelem.

- Trzeba zawsze być w gotowości. Musimy zostawić serce na boisku i po prostu wygrać spotkanie w Krakowie - przekonuje Ewelina Gala, skrzydłowa Lotosu Gdynia. Dla samej zawodniczki nie ma najmniejszego znaczenia, że już w pierwszej kolejce dochodzi do tak wielkiego hitu, jakim niewątpliwie dla Ford Germaz Ekstraklasy jest rywalizacja krakowsko-gdyńska. - Uważam, że to chyba nie ma większego znaczenia, że gramy z Wisłą już na inaugurację. Z każdym musimy się zmierzyć i tłumaczenie, że z groźniejszym zespołem lepiej zagrać później - nie ma sensu - dodała.

Obie drużyny małą rywalizację rozpoczęły już przed tygodniem, kiedy to spotkały się w finale łódzkiego turnieju "Zawsze z Mistrzem". Wtedy Lotos triumfował wyraźnie, tylko czy ta konfrontacja będzie miała jakiekolwiek znaczenie dla losów sobotniego meczu? - Mecz, który rozegraliśmy w Łodzi, nie był tak naprawdę prawdziwy. Wisła zagrała bez swoich czterech najlepszych zawodniczek, a oba zespoły w ciągu mniej niż 48 godzin, rozegrały po cztery mecze. Jedna i druga ekipa była bardzo zmęczona, dlatego pojedynek ligowy będzie zupełnie inny - ocenia Javier Forte, szkoleniowiec Lotosu Gdynia. - W sobotę będzie zupełnie inne spotkanie, w porównaniu z tym z Łodzi. My zagramy jednak w Krakowie o zwycięstwo, ale będzie to bardzo, bardzo trudny mecz.

Podobnego zdania jest jego podopieczna - Ewelina Gala. - Mecz meczowi nie jest równy. Wisła nie miała na turnieju kompletnego składu i jestem pewna, że w sobotę postawi nam cięższe warunki. Dodatkowo mają szóstego gracza do pomocy, czyli swoich kibiców. Tam zawsze był klimat sprzyjający graniu. Wierzę jednak w nasz zespół i z całą pewnością będzie to ciekawy pojedynek - ocenia skrzydłowa Lotosu.

W porównaniu z niedzielnym finale w Łodzi, tym razem trener Białej Gwiazdy Jose Ignacio Hernandez będzie miał do dyspozycji o jedną, ale za to jaką, koszykarkę więcej. Z USA powróciła bowiem już Ewelina Kobryn, a przecież nikogo nie trzeba przekonywać, jak wiele ta koszykarka znaczy dla krakowskiej drużyny. Nadal jednak hiszpański szkoleniowiec może mówić o osłabieniach, bowiem brak Erin Phillips, Nicole Powell oraz Magdaleny Leciejewskiej to konkretne braki.

- Początek sezonu będzie dla nas bardzo trudny. Nie trenowaliśmy w pełnym składzie i nadal takim nie dysponujemy. Co więcej nie wiemy kiedy będziemy takowy mieli do swojej dyspozycji. Powell i Phillips skończyły już sezony za oceanem, więc czekamy na ich przyloty - komentuje sprawę Hernandez. Gorzej wygląda sytuacja z Leciejewską, która co prawda rwie się do treningów, ale nikt nie chce zaryzykować kolejnym urazem kolana i zawodniczka na grę będzie musiała jeszcze trochę poczekać.

Tak czy inaczej w sobotę w Krakowie kolejny sezon Ford Germaz Ekstraklasy rozpocznie się z wysokiego pułapu. Balon pt. rywalizacja Wisła Can Pack Krakow kontra Lotos Gdynia jest od przynajmniej kilku sezonów napompowany niesamowicie, a każdy mecz przypomina wojnę. Wojnę, z której w poprzednim sezonie niemal bezboleśnie wyszła Biała Gwiazda. W tym team z Trójmiasta będzie chciał wziąć srogi rewanż i ma doskonałą okazję do tego, by uczynić to już w pierwszym pojedynku sezonu. W ogólnym rozrachunku sobotnie spotkanie może nie mieć jednak większego znaczenia, bowiem sezon jest długi, a na decydujące rozstrzygnięcia przyjdzie jeszcze pora.

Źródło artykułu: