Marcin Frączak: W wolnych chwilach bierze pan udział w kampanii promującej bezpieczną jazdę. Zachwala pan technologię eSafety. Ostrzega ona kierowcę wtedy gdy przekracza dozwoloną prędkość, bądź gdy najeżdża na sąsiedni pas. System pokazuje też jak należy wyhamować koła, aby uniknąć poślizgu podczas nagłego omijania przeszkody. Jak to się stało, że zaczął pan promować bezpieczną jazdę?
Marcin Gortat : Dostałem zaproszenie do promowania bezpiecznej jady od programu
"Bezpieczne rajdy" oraz od Polskiego Związku Motorowego. Bezpieczeństwo na drogach jest bardzo ważne, nie tylko dla mnie, jako sportowca, ale też dla młodzieży. Jestem sportowcem, który promuje koszykówkę poprzez uczestnictwo w obozach dla młodych ludzi. Staram się ich przygotować mentalnie nie tylko na to co ich czeka w sporcie, ale i w życiu. Bezpieczna jazda, jej promocja, pokazuje jak jeździć samochodem, aby uniknąć wypadków. Poza tym przygotowuje ludzi mentalnie do odpowiedniego zachowania się za kierownicą. Nowe systemy, które powstają w autach są bardzo dobre, trzeba więc je więc wykorzystać.
Co najbardziej podoba się panu w technologii eSafety?
- Nie potrafię się zdecydować na jakiś konkretny element, bo wszystkie są ważne. Ostrzeganie o zbyt dużej prędkości jest tak samo istotne jak poinstruowanie kierowcy jak ma wyjść z poślizgu. Podoba mi się wszystko co pozwoli przyczynić się do większego bezpieczeństwa na drodze.
A za kierownicą, którego samochodu chciałby pan kiedyś usiąść?
- Bardzo podoba mi Lexus LFA, ale niestety się do niego nie zmieszczę. Jeśli bym się uparł, to musiałbym wejść do niego na siłę, ale pewnie wtedy straciłbym na chwilę czucie od pasa w dół.
Przypomina pan sobie jakąś groźną sytuację za kierownicą?
- Muszę przyznać, że takich sytuacji w Polsce było sporo. Gdyby nie mój zdrowy rozsądek, bądź systemy, które miałam w aucie, wtedy mogło być nie za wesoło. Czasami było to niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze.
Poniosła pana fantazja?
- Nieraz fantazja, a niekiedy możliwości auta.
A ile najszybciej pan jechał?
- Na autostradzie w Niemczech jechałem 280 km na godzinę. Nie pamiętam dokładnie jakim samochodem, ale chyba Mercedesem. Na autostradzie nie było ograniczenia prędkości, więc nie złamałem przepisów. W USA, gdy auto stało na wałkach, a więc nie było obok innych samochodów, BMW rozpędziło się do 330 km.
Promuje pan bezpieczną jazdę. A czy ma pan motor?
- Nie. Przez najbliższe 10 lat na pewno nie usiądę za kierownicą motocykla, bo zabrania mi tego kontrakt. Nie mówię, że nigdy nie jeździłem motorem, ale obecnie mam zapis w umowie, który mi tego zabrania.
A jakie byłby konsekwencje, gdy po cichu usiadł pan na motor i coś by się panu stało? Byłaby to jakaś wysoka kara finansowa?
- Wtedy nie ma mnie w NBA. Ostatni Polak zostałby wyrzucony z NBA.
W NBA trwa lokaut, bo kluby nie mogą dogadać się z zawodnikami odnośnie zarobków. Kiedy pana zdaniem wystartują rozgrywki NBA?
- Szansa na to, że wystartują w terminie jest bardzo mała. Obawiam się, że najwcześniej sezon rozpocznie się w grudniu bądź w styczniu.
A czy sezon może zostać odwołany?
- Może tak się zdarzyć. Niestety, to jest jak najbardziej realne.
A jeśli rozgrywki NBA dojdą do skutku, to może pan je rozpocząć w innym klubie NBA niż w Phoenix Suns?
- Nie ma takiej możliwości.
Alonzo Gee, koszykarz pierwszej piątki Cleveland Cavaliers został zawodnikiem Asseco Prokomu Gdynia. Czy ten sezon w wyniku lokautu w NBA może być przełomowy dla PLK?
- Na pewno będzie to lepszy sezon dla PLK niż poprzedni. Wielu zawodników z USA przyjeżdża grać do Europy, co PLK może wykorzystać. Nie tylko od strony sportowej, ale też marketingowej nasze rozgrywki mogą zanotować znaczny postęp.
Postęp, postępem, ale PLK cały czas musi dokładać się do transmisji z meczów w telewizji. Jak pan to skomentuje?
- Niestety nie da się tego ukryć, że koszykówka nie jest w Polsce jeszcze na tyle silną dyscypliną, aby telewizje się o nią biły. Powoli dochodzimy do punktu, w którym stanie się ona bogatsza jeśli chodzi o produkt marketingowy. Kilkanaście lat temu koszykówka była naprawdę dobrym produktem w Polsce, obecnie odbijamy się od dna. Wierzę, że wszystko z czasem wróci do normy.
Niedawno zagrał pan przez kilka minut w koszulce Anwilu Włocławek, w ramach pożegnalnego meczu Andrzeja Pluty przeciwko Asseco Prokom Gdynia. Skoro Alonzo Gee zdecydował się na grę w Polsce, to może pan dałby się na to skusić na czas lokautu!
- Była propozycja z mojego klubu, z ŁKS Łódź. Czy były inne z PLK? Jakie są obecnie? Tym zajmuje się mój agent, który w odpowiednim czasie o tym poinformuje.