Karol Wasiek: W sezonie 2007/2008 występował już pan w drużynie z Poznania. Teraz znów tutaj pan wraca. Dlaczego zdecydował się pan na taki krok?
Jacek Sulowski: Na pewno duża w tym zasługa trenera Bogicevicia. Znam go już dobre 12 lat. Wiedziałem czego mogę się po nim spodziewać. Powiedział mi jasno czego ode mnie oczekuje. To była główna przyczyna mojej decyzji powrotu do Poznania.
W poprzednim sezonie występował pan w Sportino Inowrocław, nie było woli kontynuacji z tym klubem?
- To nie znaczy, że nie było woli kontynuacji. Jeżeli miałem do wyboru grę w Sportino bądź w Poznaniu to wolałem grać w ekstraklasie. W Sportino nie do końca było wiadomo jak to wszystko będzie wyglądało w tym sezonie. Cały czas byłem w kontakcie z trenerem Krutikowem, ale mówię wolałem grać w ekstraklasie.
Były jeszcze jakieś inne oferty?
- Były jeszcze dwie oferty. Powiem szczerze, że to były oferty, gdzie musiałbym jeszcze czekać dwa lub trzy tygodnie. W Poznaniu była konkretna propozycja i jestem z tego bardzo zadowolony.
Mówił pan, że rozmawiał z trenerem Bogiceviciem na temat swojej roli w zespole. Na co kładzie on największą uwagę?
- Trener kładzie nacisk na obronę przede wszystkim. To co on założy to mamy realizować. Mamy dzielić się piłką. Ale kluczem jest obrona.
Jest pan nowym zawodnikiem w zespole, a już pan otrzymał opaskę kapitańską. To była decyzja trenera czy może wybrali pana koledzy?
- Myślę, że była to decyzja trenera. W dużym stopniu jest to spowodowane tym, że jestem najstarszym zawodnikiem w zespole.
A jak się pan czuje w tej roli?
- Cieszę się, że trener obdarzył mnie takim zaufaniem. Koledzy nie mają chyba nic przeciwko temu, bo nikt nic nie zgłaszał. Jestem zaszczycony, że pełnię tę rolę.
Wasze dotychczasowe wyniki w sparingach nie były bardzo optymistyczne w perspektywie nadchodzącego sezonu. Optymizmem powiało chyba dopiero w niedzielę kiedy pokonaliście drużynę z Izraela.
- Nie do końca się tutaj zgodzę. Poza meczem z Treflem, kiedy zagraliśmy naprawdę słabo. Nie tak, jak sobie to zakładaliśmy. Kilka sparingów zagraliśmy naprawdę dobrych - na turnieju w Toruniu i sparing u siebie z Anwilem Włocławek. Ale to są mecze przedsezonowe i nie ma co wyciągać jakiś dalekich wniosków. Liga jest ligą, rządzi się własnymi prawami, to są inne emocje. Cieszy mnie zwycięstwo z drużyną z Izraela.
Jakie są cele postawione przez włodarzy klubu?
- Nikt nam nie powiedział o celach. Na pewno będziemy chcieli sprawić wiele niespodzianek. W lidze jest kilka zespołów bardzo mocnych, ale generalnie jest wyrównana.
Macie dosyć wąski skład. Patrząc na terminarz ligi to praktycznie gra się co trzy dni. Nie boi się pan, że może w pewnym momencie zabraknąć sił?
- Na pewno jest terminarz ciężki do grania, ale zobaczymy jak to będzie. Miejmy nadzieję, że damy radę. Z tego, co wiem to skrócił się trochę Puchar Polski. Może damy radę. Są głosy, że ktoś jeszcze do nas dojedzie na pozycję numer jeden. Będzie gdzieś 7-8 zawodników do grania plus juniorzy, którzy z każdym meczem będą zbierać szlify i doświadczenie.
W lidze rozegrał pan wiele sezonów. Jak się pan zapatruje na pomysł ligi kontraktowej?
- Pewnie organizacyjnie jest to jakiś kierunek na pewno dobry. Kluby są wypłacalne, płacą wszystkim zawodnikom. Są jakieś minimum, które kluby muszą spełnić. Wiemy, jak to było kiedyś. Ten sezon pokaże czy to jest dobry pomysł. Zawsze jakiegoś smaczku dodawała walka o utrzymanie w lidze.