Inżynierowie mecz rozpoczęli od mocnego uderzenia, dwukrotnie do kosza trafił bowiem Michał Nowakowski, a do stanu 7:2 doprowadził Piotr Pamuła. Gospodarze grali wysoko i agresywnie w obronie, co w połączeniu z przyzwoitą skutecznością, zaskakująco dobrą postawą pod koszem i strzelecką nieudolnością sopocian pozwoliło podopiecznym Mladena Starcevicia zejść na pierwszą przerwę z dwupunktową przewagą. Premierową kwartę "trójką" zwieńczył Łukasz Koszarek, a kilka chwil wcześniej z czterema przewinieniami na ławce usiadł Adam Waczyński.
Obie ekipy konsekwentnie udowadniały, że tej jesieni o stawkę dane im grać jeszcze nie było. Na parkiecie królowały indywidualne błędy i proste straty, a mylili się nie tylko nieopierzeni miejscowi, ale również rutyniarze z Sopotu oraz 36-letni Leszek Karwowski. Niedzielne spotkanie długimi momentami przypominało pierwszoligowe boje Inżynierów, naznaczone grą młodzieżową, pełną chaosu, opartą na zaskakujących zrywach i rozstrzyganą rzutami za trzy punkty. - Było to dla nas bardzo trudne spotkanie, rywale zaprezentowali szybką koszykówkę i obie drużyny stworzyły dobre widowisko - nie krył trener gości, Karlis Muiznieks.
Przed meczem mówiło się, że największym problemem Inżynierów będzie walka na tablicach, tymczasem do przerwy w zbiórkach był idealny remis (21:21), a w drugiej części gry sopocianie odskoczyli Politechnice głównie za sprawą skutecznej i pomysłowej gry na obwodzie. Goście w pewnym momencie prowadzili już nawet różnicą jedenastu oczek, a nadzieję dała im fantastyczna seria Mateusza Ponitki. Na starcie czwartej kwarty gospodarze przegrywali już tylko 56:57, kolejny przestój - jakże dla tej ekipy charakterystyczny - sprawił jednak, że rywal ponownie odskoczył.
Gdy po celnym rzucie za trzy Łukasza Wiśniewskiego na świetlnej tablicy pojawił się wynik 75:60 wiadomo już było, że Trefl wygranej nie odda. Sopocianie zaprezentowali koszykówkę dojrzalszą (patrząc na kadry obu ekip, dziwić się temu nie trudno) i zwyciężyli zasłużenie, pokazując warszawskim młokosom miejsce w szyku. - Z drużyną grającą w defensywie na takim poziomie jeszcze się nie spotkaliśmy. Bronili twardo i konsekwentnie, nie umieliśmy sobie z nimi poradzić - wyjaśniał na konferencji Starcević. Jego zespół z meczu na mecz powinien grać jednak coraz lepiej, a pierwsza szansa na poprawkę już w najbliższą środę.
AZS Politechnika Warszawska - Trefl Sopot 66:83 (20:18, 14:19, 19:20, 13:26)
Politechnika: Nowakowski 17, Ponitka 10, Pełka 9, Michalak 9, Mokros 9, Kolowca 6, Pamuła 3, Karwowski 2, Wilczek 1, Popiołek 0.
Trefl: Dylewicz 20, Koszarek 17, Wiśniewski 12, Turek 12, Stefański 9, Waczyński 7, Horne 4, Burgess 2, Stalicki 0, Szymkiewicz 0.