Qa’rraan Calhoun: Musimy być skoncentrowani

Śląsk Wrocław przegrał w pierwszej kolejce Tauron Basket Ligi na własnym parkiecie z Zastalem Zielona Góra. Podopieczni Miodraga Rajkovicia mieli olbrzymią szansę w końcówce meczu przechylić szalę na swoją stronę, ale ostatecznie z tego starcia zwycięsko wyszli goście. Qa’rraan Calhoun, skrzydłowy wrocławian, opowiada o przyczynach ostatniej porażki i zapowiada walkę w kolejnym meczu przeciwko PGE Turowowi Zgorzelec.

W tym artykule dowiesz się o:

Kiedy w meczu Śląsk Wrocław - Zastal Zielona Góra po raz pierwszy piłkę w rękach mieli powracający do elity po trzech sezonach nieobecności gospodarze w hali Orbita rozległo się gromkie "WKS! WKS!", które obudziło wspomnienia sprzed lat. Piękne zachowanie fanów stojących ponad polityczno-urzędowymi uprzedzeniami nie umknęło uwadze koszykarzom. - Wsparcie fanów było po prostu super. Przed pierwszym gwizdkiem zastanawialiśmy się ilu ludzi przyjdzie nas zobaczyć, bo z tego co wiem we Wrocławiu jest jakaś trudna sprawa jeśli chodzi o kibicowanie, bo istnieją dwa podobne kluby. Tak czy siak, nie sądziłem, że przyjdzie ich aż tylu - mówi jeden ze stranieri we Wrocławiu, Qa’rraan Calhoun, dodając po chwili - Teraz mogę tylko żałować, że nie udało się sprezentować im zwycięstwa. Oby w następnych meczach było lepiej.

Amerykański snajper otworzył wynik tego meczu rzutem z dystansu i przez kilka minut wrocławianie prezentowali się naprawdę skutecznie nie tylko w ataku, ale i w obronie. Kiedy zaś kolejną trójkę dodał Robert Skibniewski było już 15:8 dla miejscowych. - Ta nasza dobra gra na początku meczu była możliwa właśnie dzięki kibicom. Prezentowaliśmy się naprawdę skutecznie ,bo nie wiem czy tak mówi się po polsku, czuliśmy się "nakarmieni energią" z trybun. To był taki kop energetyczny, pełne baki paliwa - tłumaczy bardzo obrazowo Calhoun.

Niski skrzydłowy kilka minut później dołożył swoją drugą trójkę, ale mimo to goście byli w stanie wyrównać stan meczu, a do przerwy wyjść nawet na prowadzenie 36:34. Po zmianie stron Amerykanin ponownie należał do najaktywniejszych graczy Śląska i celnym rzutem z półdystansu wyprowadził swój zespół na prowadzenie 40:39 w połowie trzeciej kwarty. Okazało się jednak, że to były jego ostatnie punkty w tym spotkaniu.

- Myślę, że Zastal na początku trochę nas zlekceważył, a ponadto nie znał naszych najlepszych stron, więc jak tylko widziałem, że obrońca stoi ode mnie dwa metry, to po prostu rzucałem. Dwie takie próby wpadły do kosza już w pierwszej kwarcie i nie powiem, liczyłem na więcej. Niestety po zmianie stron przeciwnicy pilnowali mnie o wiele lepiej i nie grało mi się już tak łatwo. Ponadto popełniłem kilka fauli i wylądowałem na ławce - wyjaśnia 25-letni skrzydłowy.

Calhoun ostatecznie zakończył spotkanie z dorobkiem ośmiu punktów, czterech zbiórek, dwóch asyst i dwóch fauli wymuszonych. Niestety, popełnił również trzy straty i trzy przewinienia, a Śląsk przegrał ten mecz 69:70, choć jeszcze na minutę przed końcem prowadził 69:66. Cztery oczka Waltera Hodge’a, w tym decydujące trafienie spod kosza na trzy sekund przed końcem, dały jednak wygraną Zastalowi. - Myślę, że nie przegraliśmy przez brak koncentracji. Po prostu ogółem, jako zespół, jesteśmy jeszcze młodzi i nie mamy odpowiedniego doświadczenia jak rozgrywać takie końcówki. Ale trzeba pamiętać, że czasami warto jest odebrać taką lekcję pokory, by wyciągnąć wnioski i nie powtórzyć tego w przyszłości - zauważa czwarty strzelec Śląska, którego w sobotę czeka kolejne wyzwanie.

W 3. kolejce Tauron Basket Ligi podopieczni Miodraga Rajkovicia zmierzą się z niepokonanym PGE Turowem, a spotkanie wydaje się być tym trudniejsze, że zostanie rozegrane w hali rywala. Qa’rraan Calhoun ma jednak plan, jak przechytrzyć przeciwnika. - Twarda defensywa i walka do ostatnich sekund. Musimy być skoncentrowani do samego końca i krok po kroku, co akcję, dokładać kolejną cegiełkę, by w końcu wyrwać wygraną. Mam nadzieję, że przeciwko PGE kibice zobaczą zupełnie inny Śląsk niż w meczu z Zastalem. Bardziej pewny i niedopuszczający do takich błędów, jak ostatnio - puentuje Amerykanin.

Komentarze (0)