Młode wilki dobiły starogardzian - relacja z meczu Polpharma Starogard Gdański - AZS Politechnika Warszawska

Młode wilki Mladena Starcevicia dopięły wreszcie swego. AZS Politechnika Warszawska już w poprzednich dwóch meczach pokazała charakter, ale dopiero za trzecim razem odniosła zwycięstwo. W stolicy Kociewia beniaminek rozegrał kolejne dobre zawody i był bezdyskusyjnie lepszy od zdobywców Superpucharu Polski, którzy doznali już trzeciej porażki.

Czarny sen starogardzian wciąż trwa. Podopiecznym Zorana Sretenovicia nie pomogła ani rozmowa po porażce z Siarką Jezioro Tarnobrzeg, ani też drugi występ przed własną publicznością. Zdobywcy Superpucharu Polski byli bezdyskusyjnie słabszym zespołem od AZS Politechniki Warszawskiej. - Nie wiem co powiedzieć po takim meczu - powiedział wprost na konferencji serbski szkoleniowiec, który zapowiedział zmiany. - Zmiany w drużynie na pewno będą. Jakie? Tego jeszcze nie wiadomo.

Polpharma od meczów z Siarką czy AZS Koszalin nie zmieniła się zupełnie. To nadal zespół nieporadny, skomponowany chaotycznie, który nie ma pomysłu na grę. Dowiodły tego dobitnie młode wilki Mladena Starcevicia, które nawet po zwycięstwie wypowiadali się z wielkim szacunkiem wobec rywala. - Mieliśmy nieco szczęścia, bo trafiliśmy na kryzys w Polpharmie - stwierdził Marek Popiołek.

W środę u gospodarzy marnie wypadła obrona. Tym razem zawiódł atak. Polpharma korzystała z trzech playmakerów, ale żaden z nich nie potrafił dobrze pokierować partnerami (tragicznie wypadł Ivan Koljević, który popełnił kilka rażących błędów). Wiele akcji było chaotycznych, improwizowanych, wielokrotnie rozgrywanych - przeważnie z koszmarnym skutkiem - pod presją czasu. "Kociewskie Diabły" na podrygi zdobywały się wyłącznie, gdy jeden z zawodników notował lepszy okres. A że miewali je Anthony Weeden, Michael Hicks, Tomasz Śnieg oraz Jeremy Simmons, to marzenia o pierwszym triumfie w sezonie prysły dopiero w ostatniej kwarcie.

Stołeczna drużyna w trzecim meczu z rzędu pokazała charakter i wreszcie dopięła swego. - Musimy zagrać z sercem, wylać z siebie hektolitry potu i sprawić niespodziankę - mówił przed zawodami Mateusz Ponitka. I właśnie tak zaprezentowali się akademicy w Starogardzie Gdańskim. Beniaminek zagrał mądrze - wykorzystał lukę w obronie strefowej rywala, wygrał sporo pojedynków jeden na jednego, nie dał się zdominować na desce. Ba, w tym ostatnim elemencie długo przeważał. Zwłaszcza pod atakowaną tablicą.

AZS znalazł receptę na Farmaceutów w postaci rzutów z dystansu, które przeplatali próbami z bliższej odległości, bądź też nawet zdecydowanymi wejściami pod kosz, gdzie czuwali również wysocy gracze. Nie do upilnowania dla gospodarzy był Piotr Pamuła. Zaledwie 21-letni koszykarz bez większego trudu mijał rywali i penetrował pole trzech sekund, chociaż sporo punktów nazbierał celnymi rzutami z półdystansu i zza łuku. Z czasem jego efektywność spadła, ale nie przełożyło się to na drużynę. Bo w zespole Starcevicia znaleźli się inni, którzy pociągnęli partnerów. Choćby wspomniany wcześniej Ponitka, który w pierwszej połowie nie radził sobie najlepiej, ale w drugiej części poprawił się w wielu elementach.

Zawodnicy Starcevicia wychodzili bez szwanku z opresji. Akademikom zdarzały się kilkuminutowe przestoje, po których gospodarze zmniejszali straty, ale za każdym razem warszawskiemu teamowi udawało się odskoczyć. To dodało im skrzydeł w ostatnich minutach, kiedy to byli nieugięci, chociaż w poprzednich dwóch spotkaniach - z Treflem Sopot i Energą Czarnymi Słupsk - właśnie wtedy tracili szanse na wygraną.

Po ostatniej syrenie w obozie AZS Politechniki Warszawskiej zapanowała radość. Radość, bo udało się wygrać na trudnym terenie, bo udało się odnieść historyczne zwycięstwo w ekstraklasie, bo przełamali niemoc, co z pewnością pozwoli im jescze bardziej uwierzyć w swoje umiejętności. Beniaminkowi gratulowali nawet starogardzcy kibice, którzy docenili determinację przeciwnika. - Po ostatnim meczu z Energą Czarnymi Słupsk wiedzieliśmy, że jesteśmy na fali wznoszącej. Chcieliśmy to wykorzystać w meczu z Polpharmą i udało nam się, bo wygraliśmy - mówił zadowolony Popiołek.

Żeby w pełni zobrazować zasłużone zwycięstwo przyjezdnych warto dodać, że AZS szybko wyszedł na prowadzenie i dowiózł je do końca. Wprawdzie w przeciągu meczu kilkakrotnie niemal w całości gracze ze stolicy marnotrawili przewagę, ale ostatecznie ani razu "Kociewskie Diabły" nie cieszyły się z korzystnego dla nich rezultatu.

Polpharma doznała już trzeciej porażki z rzędu i wciąż pozostaje bez zwycięstwa w obecnych rozgrywkach. Kolejna klęska w kiepskim stylu wręcz dobiła starogardzian, którzy przecież już wcześniej nie byli w dobrych nastrojach. - Zmiany u nas są konieczne, bo nie gramy obecnie jak pierwszoligowa drużyna - stwierdził Tomasz Śnieg.

Polpharma Starogard Gdański - AZS Politechnika Warszawska

64:75

(17:23, 16:17, 20:20, 11:15)

Polpharma: Jeremy Simmons 13, Michael Hicks 12, Tomasz Śnieg 12, Daniel Wall 8, Anthony Weeden 8, Adam Metelski 4, Ivan Koljević 3, Brian Gilmore 2, Grzegorz Arabas 2.

AZS Politechnika: Piotr Pamuła 15, Mateusz Ponitka 14, Michał Nowakowski 12, Jarosław Mokros 10, Michał Michalak 8, Leszek Karwowski 6, Marek Popiołek 4, Jarosław Kolowca 2, Łukasz Wilczek 2, Patryk Pełka 2.

Komentarze (0)