Już pierwsze minuty meczu pokazały jak ważne jest to spotkanie i jak zacięta będzie walka. Żaden z zespołów, głównie dzięki dobrej obronie, nie potrafił zdobyć punktów i dopiero po blisko dwóch minutach piłka przeszła przez obręcz dzięki kapitanowi gdynian, Grzegorzowi Mordzakowi. Od tego momentu oba zespoły zaczęły lepiej grać w ataku, a celnie zza linii 675 centymetrów trafiał Aleksander Krauze, Mateusz Kostrzewski, czy wracający do formy Marcin Kosiński - znany wcześniej jako Iwo Kitzinger. Start Gdynia prezentował się jednak skuteczniej i przez całą pierwszą kwartę utrzymywał kilkupunktowe prowadzenie. Mankamentem była jednak spora ilość popełnianych fauli, dzięki którym goście mogli konsekwentnie odrabiać stratę.
Druga kwarta rozpoczęła się od mocnego uderzenia gospodarzy. Gdynianie skutecznie rzucali z dystansu, a po celnych trójkach Krauzego i Karola Szpyrki trener Rosy, Piotr Ignatowicz, poprosił o przerwę na żądanie. Rozmowa z trenerem pomogła koszykarzom z Radomia, jednak gdynianie, ponownie dzięki celnym rzutom za trzy punkty, powiększyli prowadzenie. Po punktach Tomasza Andrzejewskiego i celnej trójce Mordzaka Żółto-Niebiescy wygrywali już 44:31 i nic nie zapowiadało, żeby gdynianie mieli zwolnić tempo.
Przez pierwsze dwie kwarty gra Rosy opierała się na Marcinie Kosińskim, środkowym Hubercie Radke i doświadczonym Pawle Wiekierze. W Starcie tradycyjnie najlepiej prezentowali się Tomasz Wojdyła i Mordzak, ale problemy z faulami tego drugiego dało Szpyrce cenne minuty na parkiecie. Trzecia część meczu to przede wszystkim popis rozgrywającego Rosy, Piotra Kardasia, który zdobył 10 punktów i pozwolił swojemu zespołowi zmniejszyć stratę do gospodarzy.
Ambitna gra Rosy przełożyła się na wynik - różnica była coraz mniejsza i po celnym rzucie Jakuba Zalewskiego wynosiła tylko pięć punktów. Szybka reakcja Mordzaka i celny rzut trzypunktowy przywrócił Startowi wyższe prowadzenie, ale kapitan Żółto-Niebieskich w następnej akcji popełnił piąte przewinienie i musiał zejść z parkietu. Ostatnie akcje meczu toczyły się punkt za punkt i dopiero pięć punktów z rzędu Wojdyły na dwie minuty przed końcem przypieczętowały zwycięstwo gdynian nad Rosą 90:76.
Start w pełni zrehabilitował się za porażkę z MOSiRem Krosno. Oprócz trójki Kostrzewski, Wojdyła i Mordzak, dobry mecz rozegrali Krauze i Andrzejewski. Drużyna prezentowała zespołowy basket, ale ponownie przegrała walkę o zbiórki. W Rosie zawiódł zwłaszcza Marcin Kosiński, który - choć przez rok leczył kontuzje i nie trenował - powinien grać zwyczajnie lepiej.
- Start wygrał zasłużenie, prowadził cały mecz, a z drugiej strony Rosa Radom postawiła twarde warunki. Mecz był emocjonujący, ciekawy dla oka. Była skuteczna gra obu zespołów za trzy punkty, zmienna obrona. Podobało mi się to spotkanie - powiedział trener PGE Turowa Zgorzelec, Jacek Winnicki, który obserwował to spotkanie.
Start Gdynia - Rosa Radom 90:76 (24:20, 20:15, 23:24, 23:17)
Start Gdynia: Mordzak 19 (6 asyst), Kostrzewski 18, Krauze 13, Andrzejewski 10, Wojdyła 9, Szpyrka 7, Śmigielski 6, Bach 3, Lisewski 3, Malczyk 2, Nowakowski, Krajniewski.
Rosa Radom: Radke 20 (10 zbiórek), Kardaś 12, Zalewski 12 (6 asyst), Donigiewicz 8, Kosiński 7, Wiekiera 7, Nikiel 4, Kapturski 3, Pisarczyk 3, Glapiński 0, Podkowiński 0, Cetnar 0.