Nieplanowane emocje - relacja z meczu Spójnia Stargard Szczeciński - POLOmarket Sportino Inowrocław

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Spotkanie lidera pierwszoligowej tabeli z ostatnią ekipą miało zaskakujący przebieg przez trzy kwarty. Dopiero w decydującej odsłonie koszykarze Spójni Stargard Szczeciński udowodnili swoją wyższość. Do zwycięstwa miejscowych poprowadził tercet obwodowych, który zdobył w sumie 50 punktów.

Sobotni pojedynek miał być najbardziej jednostronnym, gdyż mierzyły się drużyny okupujące dwie skrajne lokaty w tabeli. Sportino już na początku pokazało, że nie zamierza przyjeżdżać po najniższy wymiar kary. Dobrze mecz rozpoczął Maciej Strzelecki, co potwierdzał w kolejnych akcjach wydajnie wspierając bardziej doświadczonych kolegów. Spójnia zaczęła jednak w swoim stylu od prowadzenia 7:2, a punkty zdobywali obwodowi: Tomasz Ochońko, Adam Parzych i Tomasz Stępień, który rozegrał swój najlepszy mecz w sezonie.

Podopieczni Aleksandra Krutikowa szybko powrócili do gry za sprawą skutecznych Dawida Witosa, Grzegorza Kukiełki, Strzeleckiego i Tomasza Zabłockiego. Sędziowie już w pierwszych minutach odgwizdali gospodarzom trzy przewinienia ofensywne, a gdy przyjezdni wyszli na czteropunktowe prowadzenie trener Tadeusz Aleksandrowicz musiał poprosić o przerwę. Do końca pierwszej ćwiartki stargardzianie nie znaleźli już jednak sposobu na szalejących za linią 6,75 metra inowrocławian, a jedynym pewnym punktem w ataku okazał się Ochońko, którego goście raz za razem faulowali. Rozgrywający Spójni nie mylił się na linii rzutów wolnych i w pierwszej połowie wykorzystał dziesięć takich prób.

Zacięta walka trwała również po krótkiej przerwie. Inicjatywę zaczynał jednak przejmować lider I ligi, który po "trójce" Jarosława Kalinowskiego wyszedł na prowadzenie. Chwilowy przestój gości pozwolił Spójni uzyskać niewielką przewagę, lecz Strzelecki i Kukiełka nie dawali za wygraną niwelując stratę w ostatnich sekundach do dwóch oczek. Praktycznie tylko ci dwaj Koszykarze utrzymywali swój zespół w grze, w drugiej połowie dołączył do nich Witos, który najwyraźniej powraca do formy.

Wydawało się, że przełom nastąpi po zmianie stron. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Drużyna Aleksandra Krutikowa dzielnie odgryzała się rywalom, a po trafieniach Witosa i Strzeleckiego uzyskała nawet pięciopunktową przewagę (44:49). Wtedy o sobie przypomniał Hubert Pabian, który w krótkim odstępie czasu zniwelował stratę pozwalając na chwilę odetchnąć miejscowym fanom. Kluczowa akcja tej odsłony miała jednak miejsce na niespełna dwie minuty przed jej końcem. Niesportowy faul popełnił Jędrzej Jankowiak, a Kalinowski oraz Parzych bezlitośnie to wykorzystali zdobywając łącznie cztery punkty. Przewaga gospodarzy byłaby bardziej znacząca, gdyby nie gapiostwo w ostatniej akcji tej odsłony, co wykorzystał Strzelecki.

W czwartej kwarcie gospodarze sięgnęli, więc po decydującą broń, czyli rzut z dystansu. Parzych, a później Kalinowski zapewnili Spójni bezpieczną przewagę. Mimo, że Sportino się nie poddało, to po "trójce" Ochońki musiało godzić się z porażką (72:58). Goście odrobili część strat poprawiając końcowy rezultat, który równo z syreną ustalił Witos. Mimo czwartej w sezonie porażki trener Krutikow może być zadowolony ze swojej drużyny, która wkrótce powinna opuścić ostatnią lokatę w tabeli. Spójnia zrealizowała natomiast swój plan odnosząc pięć zwycięstw w październikowych grach. Stargardzianom przyda się jednak przerwa, którą teraz przewiduje ich terminarz.

Spójnia Stargard Szczeciński - POLOmarket Sportino Inowrocław 74:65 (19:22, 20:15, 18:17, 17:11)

Spójnia: Ochońko 17, Parzych 17, Stępień 16, Kalinowski 9, Pabian 7, Bodych 5, Wójcik 2, Grudziński 1, Dylik 0, Ulchurski 0, Ważny 0, Soczewski 0.

Sportino: Strzelecki 21, Witos 20, Kukiełka 13, Zabłocki 7, Jankowiak 2, Wierzbicki 2, Adamczewski 0, Borowicz 0, Michałek 0, Mowlik 0.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)