Sezon 2011/2012 nie rozpoczął się po myśli PBG Basketu Poznań. Mająca problemy ze skompletowaniem składu, wynikające z braku funduszy na poziomie podobnym do ostatnich lat, drużyna prowadzona przez Miliję Bogicevicia przegrała trzy pierwsze spotkania w Tauron Basket Lidze, tracąc średnio w każdym z nich 80,6 punktu. Na domiar złego, w trzecim meczu przeciwko AZS Koszalin, poznaniacy prowadzili już 52:32, ale ostatecznie przegrali 88:91.
- Wiedzieliśmy, że będziemy wygrywać mecze. Pytanie brzmiało - kiedy? Pomimo porażek, które oczywiście bardzo bolały, nie załamywaliśmy rąk, ostro pracowaliśmy i jak się okazało, efekty przyszły - mówi Aleksander Lichodzijewski, skrzydłowy PBG Basketu, mając na myśli ostatni pojedynek przeciwko Siarce Jezioro Tarnobrzeg. - Bardzo się cieszymy ze zwycięstwa i będziemy ostro walczyć by następne mecze w domu też wygrać - dodaje 28-letni gracz.
Kolejnym sprawdzianem PBG Basketu będzie rywalizacja z AZS Politechniką Warszawską, która przyjedzie do Wielkopolski opromieniona dwiema wygranymi nad Polpharmą Starogard Gdański i Kotwicą Kołobrzeg. - Co do Siarki, to wiedzieliśmy, że musimy być dobrze przygotowani na grę jeden na jednego, bo oni bazują przede wszystkim na indywidualnych umiejętnościach. W meczu z Politechniką to może nie wystarczyć. Myślę, że przede wszystkim musimy wykorzystać to, że mamy lepsze warunki fizyczne oraz grać bardzo zespołowo - tłumaczy Lichodzijewski.
Problem w tym, że to koszykarze Politechniki prezentuję obecnie najbardziej zespołowy basket w Polsce, co jest wynikiem tego, że grają ze sobą nieprzerwanie właściwie od kilku lat. W każdym meczu podopieczni Mladena Starcevicia notują przeciętnie prawie 15 asyst i dodatkowo prezentują się efektywnie w ataku - średnio 44 procent skuteczności rzutów z gry.
Gospodarze nie będą jednak skazani na porażkę, a smaczku całej rywalizacji dodaje fakt, że oba zespoły są na fali i będą chciały przedłużyć swoją dobrą serię: PBG Basket do dwóch, a AZS Politechnika do trzech zwycięstw. - Wygrana nad Siarką Jezioro na pewno dała nam potężnego kopa energetycznego. Pewność siebie i wiarę we własne umiejętności mieliśmy już we wcześniejszych meczach, chociażby z Koszalinem, kiedy graliśmy bardzo skutecznie w pierwszej połowie. Po wygranej z tarnobrzeżanami utwierdziliśmy się w tym, że nasza praca nie idzie na marne - mówi 28-letni skrzydłowy.
Polak z belgijskim paszportem debiutuje w tym sezonie w Tauron Basket Lidze i jak na razie debiut pod względem indywidualnym można uznać za udany. Koszykarz jest trzecim strzelcem zespołu (13 punktów) po Damianie Kuligu i Djordje Miciciu, pierwszym zbierającym (5,8) razem z Kuligiem i Żarko Comagiciem oraz drugim przechwytującym (1,2). W niedzielę wybiegnie na parkiet by ponownie swoją wszechstronnością pomóc drużynie i to pomimo tego, że w ostatnim starciu niefortunnie upadł na parkiet i doznał urazu.
- Kontuzja jakaś tam jest, ale to nic poważnego. Koszykówka to twardy sport a ja jestem twardym graczem. Jak to się mówi: no pain, no gain (w wolnym tłumaczeniu: nie ma bólu, nie ma wyników - przyp. M.F.). Ponadto, atmosfera w zespole jest rewelacyjna, wszyscy skupiamy się na meczu z Politechniką i nie wyobrażam sobie by nie zagrać! - kończy swoją wypowiedź 28-latek.