Podopieczni trenera Jacka Winnickiego, podobnie jak w dotychczasowych spotkaniach, zwycięstwo wywalczyli w trzeciej kwarcie. Wówczas gra zgorzelczan opierała się na skutecznych manewrach Daniela Kickerta. Wicemistrzowie Polski rozpoczęli kwartę od prowadzenia 11:2, z czego dziewięć punktów padło łupem Australijczyka. Taka postawa pozwoliła osiągnąć bezpiecznie, 13 – punktowe prowadzenie. Chwila dekoncentracji spowodowała, że do gry powrócili koszalinianie i zniwelowali stratę do trzech oczek. W kluczowych momentach zabrakło jednak stabilności Georga Reesa. Najpierw trafił ważny rzut z półdystansu, a chwilę później nie wytrzymał napięcia i popełnił przewinienie niesportowe, co pogrzebało szansę AZS – u na zwycięstwo.
- Na 5 minut do końca przegrywaliśmy zaledwie trzema punktami, ale nieumyślny faul naszego zawodnika sprawił, że gospodarze mogli powiększyć przewagę i poczuć się pewniej. Główną przyczyną naszej porażki jest przegrana walka na tablicach. W pierwszej połowie Turów miał na swoim koncie pięć zbiórek ofensywnych, a my cztery. Dzięki temu utrzymywaliśmy się w grze. W kolejnych 20 minutach zgorzelczanie zebrali jednak aż osiem piłek, dzięki czemu mogli ponawiać akcje i powiększać przewagę - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Tomasz Herkt, trener AZS - u.
W pierwszych dwudziestu minutach podopieczni trenera Jacka Winnickiego mieli problemy w defensywie. Skutecznie grał George Reeese, J.J Montgomery i Stefhon Hannah, który w pierwszej kwarcie był bezbłędny (3/3 z dystansu)
- Do przerwy nasza gra była bardzo nierówna. Były momenty, kiedy mogliśmy osiągnąć wysokie prowadzenie, ale gubiliśmy ryt, popełnialiśmy straty i graliśmy niedokładnie. W trzeciej kwarcie wypracowaliśmy blisko 10 – punktowe prowadzenie. Chwila dekoncentracji pozwoliła koszalinianom wrócić do gry. Konsekwentna gra w defensywie spowodowała jednak, że fizycznie zdominowaliśmy AZS i w końcówce to my byliśmy zwycięzcami - mówił po meczu Jacek Winnicki, trener PGE Turowa.
To właśnie poprawa gry w obronie, pozwoliła zgorzelczanom wyjść na prowadzenie. Kluczowym momentem okazało się umiejętne powstrzymanie celnych rzutów za trzy wspominanych Amerykanów. W drugiej połowie Reese dorzucił zaledwie pięć punktów, a Montogmery tylko dwa.
- Plan był taki, aby od początku narzucić wysokie tempo gry. Udało nam się to dopiero w drugiej połowie i wiedzieliśmy, że AZS w pewnym momencie nie wytrzyma napięcia i pęknie. Wykorzystaliśmy to, że mamy szeroki skład, dzięki czemu przez 40 minut możemy grać agresywnie i twardo w obronie. To był klucz do sukcesu - komentował po zakończeniu meczu Michał Chyliński.
Duży wkład w zwycięstwo zgorzelczan miał popularny Chylu. Po meczach w których nie mógł trafić do kosza i grał nierówno, nareszcie się przełamał. W meczu z AZS – em zagrał na stu procentowej skuteczności rzutów z gry (1/1 za dwa i 3/3 za trzy). W sumie uzbierał na swoim koncie 13 punktów, dzięki czemu był trzecim strzelcem drużyny.
- Cieszę się, że regularnie dostaję szansę od trenera Winnickiego. Na początku moja gra nie wyglądała pewnie i skutecznie. Po rocznej przerwie, z każdym kolejnym spotkaniem, pewność siebie powraca. Na boisku czuję się coraz lepiej i pewniej z czego jestem usatysfakcjonowany - komentował Chyliński.
Gorzej zagrali jednak pozostali zawodnicy Turowa. Aaron Cel i Michał Gabiński łącznie aż dziesięciokrotnie próbowali trafić z dystansu, jednak żadnemu z nich ta sztuka się nie udała. Obok Kickerta i Chylinskiego skutecznie zagrał za to David Jackson. Amerykanin uzbierał na swoim koncie 17 punktów i 3 zbiórki.
PGE Turów Zgorzelec - AZS Koszalin 76:61 (24:24, 16:14, 17:11, 19:12)
PGE Turów: Kickert 18, Jackson 17, Chyliński 13, Moore 8, Cel 5, Gustas 5, Wysocki 4, Edwards 4, Gabiński 2
AZS Koszalin: Reese 17, Montgomery 16, Hannah 10, Łączyński 7, Milicić 6, Bigus 5