Trzy wysokie porażki z rzędu nie załamały jeleniogórskiego zespołu. Przełamał się on w starciu w Lublinie ze Startem. Bezapelacyjne zwycięstwo 62:43 podbudowało drużynę, która wciąż czeka na wygraną na własnym terenie. - Jakoś tak zawsze bywa, że zaczynamy I kwarty słabo, ale przede wszystkim u siebie. Jak widać po tych młodych ludziach, to gra u siebie jest dla nich obciążeniem psychicznym, które im nie pomaga. Natomiast wyjazdy pokazały, że potrafią grać i pokazać swoje umiejętności - jeżeli nie ma obciążenia psychicznego, adrenaliny, która się wydziela, bo każdy chciałby pokazać się z jak najlepszej strony - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl analizuje Ireneusz Taraszkiewicz.
Pięta achillesowa Sudetów to postawa w ofensywie. Beniaminek jest najgorszą drużyną pod względem średniej liczby punktów zdobywanych w meczu. Należy również do outsiderów jeśli chodzi o skuteczność rzutów z gry. Mimo wszystko szkoleniowiec nie traci wiary w swoich podopiecznych. - Zawodnicy muszą uwierzyć w to, że mogą zdobywać punkty - uważa trener.
Jeleniogórska drużyna przegrała z rywalami, których eksperci umieszczają wśród faworytów. Natomiast z innymi przeciwnikami nawiązuje wyrównaną walkę. Duża w tym zasługa Łukasza Niesobskiego. 26-letni koszykarz gra pierwsze skrzypce w Sudetach i należy do najskuteczniejszych zawodników I ligi. - Nie mamy co porównywać się do zespołu z Kutna, gdzie jest olbrzymi budżet a ma taki sam bilans zwycięstw i porażek, jak my. Mamy zawodników przede wszystkim młodych, niedoświadczonych. Brakuje nam takiego gracza, który wziąłby na siebie ciężar gry. Na lidera wyrasta Łukasz Niesobski, ale jak przeciwnicy zamykają mu drogę do kosza, to ciężko jest znaleźć kogoś innego na jego miejsce - ocenia Taraszkiewicz.