Pruszkowski team wygrał 61:51, a losy meczu rozstrzygnęły się praktycznie w drugiej kwarcie, w której to gospodynie w pełni zdominowały wydarzenia na parkiecie. - Obawialiśmy się tego spotkania. Przed sezonem rozegraliśmy z ŁKS-em trzy mecze kontrolne i wszystkie przegraliśmy - mówił zadowolony z wygranej Arkadiusz Koniecki, szkoleniowiec pruszkowskiego zespołu.
Opiekun Lidera nie miał wątpliwości, kto zadecydował o wygranej jego zespołu. - Jestem pełen uznania dla opcji polskiej - komplementował polskie koszykarki. - Nie do końca zaistniały nam w tym meczu zawodniczki zagraniczne, dlatego słowa uznania należą się naszej polskiej części drużyny. Co prawda było niekiedy nerwowo, ale ocena jest bardzo pozytywna. Trudno się dziwić takie opinii, bo takie zawodniczki, jak Ugo Oha czy Sydney Colson nie mogą zapisać starcia z łodziankami po stronie udanych.
Obie wymienione wyżej koszykarki, z Charity Szczechowiak na dokładkę, dopiero niedawno dołączyły do zespołu, co też nie jest bez znaczenia dla ich gry w nowym otoczeniu. Dodatkowo dochodzi temat samego poziomu przygotowania do gry. - Staramy się wkomponować te zawodniczki do gry w warunkach meczowych. Mowa o koszykarkach, które dopiero pozyskaliśmy, ale jest to trudne, gdyż nie wszystkie są na tym samym etapie przygotowań. To jest widoczne i na treningu i w trakcie meczu - komentuje Koniecki.
Zgranie to obecnie chyba największy, obok urazu Laurie Koehn, problem trenera Lidera. - Nieraz liczba strat czy nieporozumień jest za duża - komentuje Koniecki. - Czas w tym momencie pracuje dla nas i z jego biegiem zespół powinien stać się dojrzalszy. Na dzień dzisiejszy popełniamy za dużo strat, bo 18 w meczu z ŁKS-em to jest dla mnie ilość porażająca, a ostatnio w Krakowie było ich aż 23. Wiadomo, że koszykówka żeńska kreuje dużą liczbę strat i takich nieprzewidywanych zagrań, ale trzeba nad tym zapanować.
W drużynie bacznie przyglądają się też Colson, która miała wypełnić lukę właśnie po Koehn. Jak na razie jej występy wypadają bardzo blado, ale trener nadal wierzy w tą koszykarkę. - Mamy fajną Sydney Colson, która już nabierała doświadczenia nawet w drużynie WNBA. Koszykówka europejska jest troszeczkę inna i Colson jest w niej na razie zagubiona. Dlatego też popełnia straty i oddaje rzuty, gdyż po prostu chce zaistnieć i się pokazać - mówi na zakończenie Koniecki.
Sama Colson raczej nie ma najmniejszych szans na dorównanie do poziomu Laurie Koehn i jej przygoda z pruszkowskim klubem może szybko dobiec końca, ale z pewnością należy dać szansę tej zawodniczce. Więcej też chyba wymaga się od Amber Holt, która miała być gwiazdą drużyny, a dotychczasowe jej występu można nazwać co najwyżej przeciętnymi. Koszykarka ta ma jednak w sobie niesamowity potencjał i z pewnością jest w stanie pociągnąć drużynę do bardzo dobrych wyników.