Brakuje na doświadczenia i spokoju w grze - rozmowa z Piotrem Pamułą, koszykarzem AZS Politechniki Warszawa

Warszawska Politechnika nie ma lidera. Każdy z zawodników wnosi coś do gry. Młodzieńczy charakter i niejednokrotnie przy tym idący talent sportowy może spowodować, że niebawem mogą oni stanowić o sile reprezentacji. Piotr Pamuła już znajduje się w szerokim składzie, a niebawem może dołączyć też i Mateusz Ponitka, wicemistrz świata juniorów z 2010 roku. Młodzi gracze ze stolicy mogą być też niebawem postrachem ekstraklasy.

Kamil Górniak
Kamil Górniak

Kamil Górniak: Prowadziliście z Siarką różnicą 15 punktów, a mimo to przegraliście. Co się stało?

Piotr Pamuła: Prowadziliśmy 15 punktami, ale to nie wystarczyło, aby odnieść zwycięstwo. W ekstraklasie taka przewaga jest ogromna i nie można go oddać. Niestety LaMarshall Corbett w trzeciej kwarcie rzucił cztery trójki, mimo że wiedzieliśmy jak on radzi sobie w tym elemencie. Doszli nas jeszcze w drugiej kwarcie, potem popis Corbetta i niestety nasza porażka.

W czwartej kwarcie udało wam się dojść Siarkę na jeden punkt. Nie udało się jednak wyprzedzić rywala. Czego zabrakło w tym akurat momencie?

- Przede wszystkim doświadczenia. Wystarczyła jedna akcja i objęlibyśmy prowadzenie. Niestety nie było jej i Siarki znów nam odskoczyła i przegraliśmy.

Wasza gra wyglądała bardzo dobrze w momencie kiedy podkręciliście tempo, akcje były szybkie i często kończyły się punktami.

- Tak. Naszym celem i jakby zadaniem jest prezentowanie takiej szybkiej, młodzieńczej koszykówki. Jeśli gramy taką ustawianą koszykówkę, to mamy problem, gdyż drużyny są bardziej doświadczone i dobrze bronią. Nie mamy tak dobrych i mądrzej grających zawodników, którzy by potrafili w ustawionej koszykówce w pojedynkę rozbić taką obronę. Brakuje nam takich silnych podkoszowych graczy, czy dynamicznych na obwodzie. Mamy grać szybko, ale czasem tego brakuje. Często gramy szybko, a głupio. Musimy to wypośrodkować. Postaramy się to zmienić, aby w kolejnym spotkaniu z ŁKS-em już wygrać.

Wspomniałeś o wysokich graczy. Brakuje wam takiego centra. Przy niecelnych rzutach zbiórki są bardzo ważne.

- Niestety tak. To też jest zespołowa obrona. Na początku sezonu mieliśmy problemy z szybkimi graczami na pozycjach 1-2 i zespołową obrona. Aczkolwiek myślę, że w przekroju całego sezonu tej deski nie przegrywamy tak sromotnie. Jest trochę spotkań, w których byliśmy lepsi w zbiórkach. Zespołem wszystko można nadrobić.

Waszą bronią miałby być trójki, które wam nie wpadały, a z kolei to był mocny element rywali w tym spotkaniu.

- Zgadza się. Nie można mówić, że zawiedliśmy w ataku, gdyż rzuciliśmy ponad 80 punktów, co jest dobrym wynikiem. Przegraliśmy te zawody przede wszystkim obroną. To jest jedyny powód naszej przegranej w Tarnobrzegu.

Niezbyt udany powrót na Podkarpacie dla ciebie.

- Nie udał się niestety. Przegraliśmy mecz, ale nie patrzę na to, że grałem w rodzinnych stronach, aczkolwiek fajnie jest tu wrócić. Kolejna nasza porażka w ekstraklasie i to najbardziej boli.

Jesteście zgraną drużyną, trenujecie i gracie ze sobą praktycznie trzeci rok, ale brakuje wam jednego, doświadczenia.

- Możliwe, że tak jest. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze umiejętności. To nie jest już pierwsza liga, ale ekstraklasa. Tego doświadczenia, spokoju nam brakuje. Wyszło to w meczu z Siarką, gdzie roztrwoniliśmy tą wysoką przewagę. Popełniamy zbyt dużo takich młodzieńczych błędów, szczególnie w defensywie.

Jesteście młodzi i wszyscy dostajecie mniej więcej tyle samo minut na boisku. Trener dużo rotuje składem i to dla was rozwijających się graczy bardzo dobre rozwiązanie.

- No tak. Celem tego zespołu jest promowanie młodych graczy. Jedynie Leszek Karwowski jest już bliski zakończenia swojej kariery. Reszta jest dopiero na początku przygody z basketem. Każdy z nas wie, że to ogromna szansa i staramy się ją wykorzystać. Trener Starcević jest idealną osobą do tego, żeby nam w tym pomagała.

Nie raz pokazaliście już w tym sezonie, m.in. z Turowem, że można się was obawiać.

- Można się nas obawiać, ale tylko wtedy kiedy zagramy przez czterdzieści minut na równym i dobrym poziomie jak to miało miejsce w spotkaniu z Polpharmą. Byliśmy skoncentrowani i wtedy jesteśmy w stanie wygrać. Jeśli w ekstraklasie będziemy maksymalnie skoncentrowani przez trzy czy nawet trzy i pół kwarty to nie uda nam się wygrać meczu. To jest najwyższa klasa rozgrywkowa i nie ma szans i możliwości, aby przespać chociażby pięć minut w jakimś pojedynku.

Czeka was potyczka z ŁKS-em, któremu ostatnio się nie wiedzie i przegrywa dość wyraźnie..

- ŁKS przegrał z AZS Koszalin i z tego co się orientuję z Turowem Zgorzelec bardzo wysoko. Będą zdenerwowani po takich porażkach. Trzeba będzie być bardzo skoncentrowanym przed tym meczem. Będą chcieli się zrewanżować za te przykre porażki.

Zespół z Łodzi jest wam dobrze znany. Rywalizowaliście z nimi w pierwszej lidze. Skład się nie zmienił, doszło tylko trzech obcokrajowców.

- Ci trzej obcokrajowcy stanowią o sile ŁKS-u. We trzech rzucają 75 proc. punktów dla tej ekipy. Trzeba będzie się przygotować trochę inaczej niż na ten zespół z pierwszej ligi. Mamy jednak trochę czasu na to i zrobimy to bardzo dobrze.

U was brakuje tych zagranicznych graczy. To was wyróżnia.

- Szkoda, że nie tak bardzo udowadniamy, że można grać tymi Polakami, szczególnie takimi młodymi. Miejmy nadzieję, ze ta polska liga będzie szła niebawem w tym kierunku i ludzie będą tak odważni jak nasz zarząd.

Czy Politechnika to taka kontynuacja tej Polonii 2011?

- To jest praktycznie to samo. Zmieniły się może jakieś władze, ale ja za dokładnie nie znam takich szczegółów. Jest jeszcze zespół Politechniki rywalizujący w drugiej lidze i tam są jeszcze dużo młodsi gracze. To kontynuacja tego projektu Polonii 2011 Warszawa.

Jesteście jedynym reprezentantem stolicy na koszykarskiej mapie. Nie tak dawno było aż trzy ekipy z Warszawy. Teraz jesteście tylko wy.

- Trochę się pozmieniało. Głównym powodem są oczywiście finanse. Wydawać by się mogło, że w Warszawie nie powinno być z tym problemu. To jest śmieszne, żeby miasto nie pomagało, czy jacyś sponsorzy inni. Nie mówię tu o kwocie dwóch milionów złotych, ale tylko o milionie. Ja nie mam na to wpływu. Taka jest rzeczywistość.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×