Kiedy z dystansu przymierzył George Reese i na tablicy wyników pojawił się rezultat 23:16 dla AZS Koszalin, fani Anwilu Włocławek zgromadzeni w Hali Mistrzów zamarli. Oto bowiem wszystko wskazywało na to, że "Rottweilery" nadal mają w głowie dwie porażki z poprzednich kolejek. Ponadto, nietrafiony wydawał się przedmeczowy koncept trenera Emira Mutapcicia, który polegał na usunięciu z pierwszej piątki Nicka Lewisa i rozpoczęciu spotkania czterema koszykarzami niskimi. Tym bardziej, że celna trójka Reese’a była piątą (na pięć prób) koszalińskiego zespołu w pierwszych sześciu minutach.
Jak się jednak okazało - zmieniając nieco znane powiedzenie - złe, miłego początki. Bośniacki szkoleniowiec włocławian poprosił o czas, a po minutowej przerwie kibice Anwilu zobaczyli zupełnie inną postawę swoich ulubieńców. W ciągu trzech kolejnych minut gospodarze zanotowali run 10:0, a duża w tym zasługa Łukasza Majewskiego. To właśnie polski skrzydłowy "trzymał" wynik dla Anwilu i trafiając aż cztery razy zza łuku w pierwszej kwarcie, najpierw doprowadził do remisu 23:23, a potem wyprowadził swój zespół na prowadzenie 30:25.
- Na początku spotkania graliśmy całkiem nieźle. Szybko, z pomysłem w ataku i konsekwencją w obronie. Potem jednak wszystko rozsypało się jak domek z kart. Zaczęliśmy się niepotrzebnie spieszyć, zapomnieliśmy o defensywie i chyba to prowadzenie z początku spotkania nieco nas uśpiło - mówił po ostatniej syrenie Rafał Bigus, środkowy AZS, który do przerwy skutecznie uprzykrzał życie Corsleyowi Edwardsowi (tylko sześć punktów i jedna zbiórka).
Drugą kwartę Anwil zaczął zestawem zmienników, m.in. Marcinem Nowakowskim i Bartłomiejem Wołoszynem, którzy dali bardzo dobre zmiany, ale na pierwszym planie nadal był Majewski. 29-latek nie dość, że wymusił aż trzy przewinienia Reese’a (przy trzecim popisał się akcją dwa plus jeden z dalekiego półdystansu), to jeszcze sprawił, że Amerykanin trafił tylko 3 z 7 rzutów w pierwszej połowie i, pomijając rzuty, w ogóle nie angażował się w walkę na placu gry. - Myślę, że AZS nie był przygotowany na to, że my wyjdziemy innym zestawieniem na ten mecz. Tymczasem Łukasz jako silny skrzydłowy poradził sobie znakomicie - tłumaczył na konferencji prasowej trener Emir Mutapcić.
Anwil konsekwentnie budował swoją przewagę, która najpierw sięgnęła dziesięciu (47:37), potem - dzięki 12 punktom Krzysztofa Szubargi - szesnastu (55:39), aż wreszcie dziewiętnastu punktów (58:39) po trójce Nicka Lewisa równo z syreną kończącą pierwszą połowę.
- Dzisiaj mój zespół zaprezentował wszystko to, na czym polega koszykówka i dlaczego jest taka piękna. Byliśmy bardzo mocno skoncentrowani przed tym spotkaniem, nie wpadliśmy w panikę i potrafiliśmy się podnieść po ostatniej porażce. Ponadto cieszy mnie także to, że daliśmy radę wytrzymać trudy fizyczne. Po meczu z Turowem mieliśmy niewiele czasu na regenerację, ale jednak nie wpłynęło to na nas niekorzystnie - dodawał Mutapcić.
Włocławianie, pewni swego, kropę nad i postawili zaraz na początku drugiej połowy, kiedy Szubarga i John Allen uruchomili pod koszem Edwardsa. Amerykanin momentalnie zdobył sześć punktów, pokazując jak wielką przewagę szybkości ma nad środkowym AZS, wspomnianym Bigusem. Ostatecznie lider Anwilu zdobył 17 oczek, ustępując o jeden punkt swojemu zmiennikowi, Seidowi Hajriciowi. - Czułem, że dzisiaj rzut mi "siedzi", że mogę dać drużynie sporo w ataku, wydaje mi się także, że dobrze broniłem... Cóż, Anwil wygrał, ja swoje dodałem - mogę więc być zadowolony i z czystym sumieniem położyć się spać - komentował pół-Bośniak, pół-Polak.
Tym samym już na początku trzeciej odsłony Anwil prowadził 64:39, a 29. minucie meczu - nawet 79:48. Tymczasem pięć minut wcześniej doszło w Hali Mistrzów do wydarzenia, które na trwałe zapisze się w historii polskiej koszykówki. Asystę numer 1000 na naszych parkietach zanotował 35-letni lider wszech czasów tej klasyfikacji, Igor Milicić. Doświadczony playmaker przekazał piłkę stojącemu za linią 6,75 Stefhonowi Hannah, który trafił swoją czwartą trójkę w tym meczu. Do ostatniej syreny Amerykanin przymierzył z daleka jeszcze raz i z dorobkiem 17 oczek został najskuteczniejszym koszykarzem AZS. Razem z Miliciciem przede wszystkim będą chcieli jednak zapomnieć o tym spotkaniu jak najszybciej.
Anwil Włocławek - AZS Koszalin 99:70 (30:25, 28:14, 21:12, 20:19)
Anwil: Hajrić 18, Edwards 17, Majewski 17, Szubarga 14, Lewis 10, Wołoszyn 8, Berisha 6, Nowakowski 5, Pietrzak 2, Sokołowski 2, Allen 0, Maciejewski 0
AZS: Hannah 17, Montgomery 12, Reese 11, Bigus 7, Lekić 7, Łączyński 6, Dutkiewicz 5, Milicić 3, Jarmakowicz 2, Bieg 0