Start nie radzi sobie najlepiej. Wszystkie dotychczasowe zwycięstwa odniósł na własnym parkiecie, a w sobotę przełamał pasmo trzech porażek. Wspominana zadyszka nie była wynikiem sytuacji organizacyjnej, gdyż koszykarze nie mają powodów do narzekań jeśli chodzi o kwestie finansowe. Klub stara się wywiązywać ze zobowiązań mimo skromnych środków. - Nasza sytuacja jest trudna. Środki, które mamy są dosyć niewielkie. Jest dosyć nerwowo, ponieważ z miesiąca na miesiąc organizujemy te pieniążki. To nie powinno przekładać się na grę zawodników, ponieważ pensje są wypłacane terminowo - wyjaśnia Robert Żołnierowicz.
W obecnym sezonie lubelska drużyna zmaga się z niedoborem graczy podkoszowych, co wpływa na osiągane wyniki. Do końca okienka transferowego czyniono starania, by wzmocnić tę strefę, lecz spaliły one na panewce. - Pewni gracze nie przyjdą do nas, ponieważ my nie jesteśmy w stanie zapewnić im odpowiednich środków finansowych. Ogólnie mówiąc, trzeba zmienić dużo rzeczy, żeby wyniki były takie, jak wszyscy chcemy - ocenia prezes.
Początek rozgrywek wskazuje, że olbrzymim sukcesem Startu będzie awans do fazy play-off. Mimo wszystko w Lublinie wciąż żywe są marzenia o awansie do Tauron Basket Ligi. Żołnierowicz zapewnia, że wszystko jest możliwe, ale pod pewnymi warunkami. - Wynik sportowy jest oczekiwany w perspektywie dwóch-trzech lat. Przynajmniej takie założenia były przyjęte. Wydaje mi się, że chcąc stworzyć drużynę, która będzie walczyć o ekstraklasę musi być ona wzmocniona przynajmniej trzema-czterema graczami o poziomie gwarantującym stabilną, dobrą grę w I lidze - przekonuje.