- Przegrywaliśmy na pół minuty przed końcem trzema punktami. Nie zdobyliśmy punktów, zebrał wysoki Spójni, a nasz zawodnik stał i się przyglądał zamiast faulować by wejść w posiadanie piłki - narzekał rozpamiętując końcowe sekundy. Przy stanie 66:66 "trójką" popisał się Hubert Pabian, lecz kolejną akcję mieli goście. Dalsze wydarzenia opisał już trener Startu, co złożyło się na porażkę jego drużyny.
Gra lubelskiej ekipy wygląda już znacznie lepiej niż jeszcze kilkanaście dni temu, gdzie bezproblemowe zwycięstwa nad Startem odnosiły Sudety Jelenia Góra, czy Rosa Radom. Jak wskazał jednak Derwisz młodość w nerwowych końcówkach nie jest atutem. - Mamy najmłodszy zespół w lidze i brakuje nam doświadczenia. Od początku mówiłem, że ta drużyna potrzebuje trzech - czterech starszych graczy. Mamy dwóch. Trzeci, czyli Piotr Pustelnik dołączył niedawno. Ale to wciąż jest za mało - przyznał lubelski szkoleniowiec.
Do grupy starszych koszykarzy oprócz wspomnianego Pustelnika zalicza się czołowy zbierający ligi, Przemysław Łuszczewski oraz Paweł Kowalski. Najlepszy strzelec Startu w dwóch ostatnich meczach zdobywał odpowiednio 28 i 22 punkty. Kowalski długo męczył obronę Spójni, lecz gdy opuścił parkiet za pięć przewinień gra zupełnie się zmieniła. - Na dzień dzisiejszy Paweł to nasza podstawowa opcja w ataku - stwierdził Derwisz zapytany o występ swojego najlepszego gracza. - Jeżeli on złapie faule i spadnie to mało, który z zawodników jest w stanie wziąć ciężar zdobywania punktów na swoje barki. Z tym się zmagamy od początku sezonu. Po prostu zdobywamy mało punktów. Wydawałoby się, że część zawodników jest ofensywna, ale w momencie stresu nie są w stanie podołać temu - dodał.
Rywale ze Stargardu Szczecińskiego nie mogli sobie głównie poradzić z rzutami z dystansu w wykonaniu Kowalskiego (trafił trzy z pięciu prób). Zapytany o skuteczność całej drużyny w tym elemencie Derwisz nie dopatrywał się nadzwyczajnej dyspozycji. - Nawet tych rzutów trzypunktowych tak dużo nie trafiliśmy, w sumie sześć. To nie jest nie wiadomo, jaka skuteczność. W pierwszej połowie czternaście razy rzucaliśmy osobiste, a w drugiej cztery. To świadczy, że zostaliśmy odrzuceni od kosza i przestaliśmy być aktywni w ataku. Uciekaliśmy się do rzeczy najłatwiejszej, czyli oddawania rzutów - powrócił do analizy mankamentów.
Terminarz dla lubelskiego Startu nie jest zbyt łaskawy. Już w sobotę podejmą prowadzący w tabeli Sokół Łańcut, a za tydzień wyjadą do Gdyni. - Każdy mecz jest inny. Przyjechaliśmy do Stargardu po zwycięstwo. Graliśmy dobre zawody ze Sportino, podobnie ze Spójnią. Niestety nie udało się. Założenie było takie, żeby przystępować do meczu z Sokołem po dwóch wygranych z rzędu. Nasz plan uległ pewnym rewizjom. Przystąpimy do sobotniego meczu po porażce. Musimy dołożyć wszelkich starań - wyjawił Derwisz. - Nie ma znaczenia, że to jest lider. Każda drużyna może wygrać i przegrać. W zeszłym roku dwa razy wygraliśmy z Sokołem, więc nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy się położyć. Jeżeli będziemy walczyli to myślę, że ten pojedynek będzie równie ekscytujący jak nasz ostatni mecz i mam nadzieję, że zwycięski - dodał wierząc w sprawienie niespodzianki.