Protest dotyczy nierównego traktowania obydwu zespołów w sytuacjach spornych. Pierwsza z nich miała miejsce, gdy na 0,4 sekundy przed końcem pierwszej połowy akcję zakończoną rzutem przeprowadził zespół Siarki Jezioro. - Mimo zdecydowanych protestów trenera Emira Mutapcicia, dotyczących przekroczenia czasu na oddanie rzutu, ani sędziowie, ani komisarz zawodów nie zdecydowali się na dokładniejszą analizę tej akcji i zaliczyli gospodarzom 2 punkty - opisuje wydarzenia kierownik drużyny, Hubert Śledziński.
Druga dyskusyjna sytuacja miała miejsce na 35,5 sekundy przed końcem meczu. Tym razem kontrowersje wzbudziła skuteczna akcja Anwilu, oprotestowana przez gospodarzy. Reklamowali oni dokładnie to samo, co przed końcem drugiej kwarty Anwil przekroczenie czasu na oddanie rzutu. Sędziowie ulegli presji trenera Darisza Szczubiała i zawodników siedzących na ławce rezerwowych Siarki Jezioro. Po analizie wideo przeprowadzonej u korespondentów telewizyjnych anulowali zaliczone wcześniej dwa punkty. W załączniku do protokołu meczu sędzia główny Marcin Kowalski przyznaje, że wyjaśnienie sytuacji nastąpiło jako reakcja na zachowanie ławki drużyny gospodarzy. Opisuje również proces analizy transmisji telewizyjnej i przyznaje, że przed meczem nie był zatwierdzony sprzęt do analizy wideo i powtórek. Opis sytuacji potwierdza komisarz zawodów Zbigniew Błażkowski.
- Tuż po meczu, zgodnie z procedurą, w imieniu drużyny Anwilu Włocławek, przekazałem protest na ręce komisarza zawodów. Chcemy zwrócić uwagę na problem analizy spornych sytuacji i wprowadzenie ujednoliconej procedury, która nie faworyzowałaby żadnej z rywalizujących stron. Wynik meczu powinien być ustalony na boisku, a nie w wyniku do tej pory niepraktykowanego eksperymentu, który w tym przypadku przysłużył się gospodarzom. Chodzi nam o to, że w rywalizacji sportowej musimy mieć pewność, że wszyscy traktowani będą według tych samych, sprawiedliwych i z góry ustalonych zasad - wyjaśnia Śledziński.