Patryk Neumann: W sobotni wieczór miał pan okazję zmierzyć się ze swoim byłym zespołem, Spójnią Stargard Szczeciński.
Łukasz Grzegorzewski: Bardzo mi miło, że wygraliśmy ze Spójnią. Na pewno byłem bardzo skoncentrowany przed tym meczem. Zależało mi na zwycięstwie, gdyż w Stargardzie spędziłem trzy sezony i jestem związany sentymentalnie z tym zespołem. Dlatego taka wysoka wygrana jeszcze bardziej cieszy.
Był pan specjalnie zmotywowany na ten mecz?
- Na pewno dodatkowa motywacja była z mojej strony jak również i Rafała Kulikowskiego. Byliśmy przygotowani na ciężką walkę.
Trudno było chyba coś podpowiedzieć kolegom, bo Spójnia jest teraz trochę innym zespołem niż jeszcze w poprzednim sezonie.
- Przyszło kilku nowych zawodników i to nie było takie proste. Grają w innym stylu, trochę szybciej, ale widocznie mieliśmy też na to odpowiedzi.
Wracając do meczu, to od samego początku narzuciliście swój styl gry i oni nie mogli się już później podnieść.
- Takie mieliśmy założenia. Generalnie gramy szybką koszykówkę. Chcieliśmy narzucić swój styl. Dopisała nam skuteczność w rzutach trzypunktowych. Wszystko dobrze się ułożyło w obronie i ataku.
Spójnia do tej pory była chwalona za obronę. MKS jest pierwszym zespołem, który ją tak zdemolował.
- Mecze na wyjazdach są dosyć trudne, a my naprawdę graliśmy na wysokiej skuteczności. Fakt faktem, ten wynik może obrazuje, że ta obrona nie jest taka mocna.
Grając w Spójni zawsze musiał pan schodzić ze spuszczoną głową po meczu z MKS-em. Teraz w końcu w siódmej konfrontacji było odwrotnie.
- Bardzo się z tego cieszę. Nie chciałem, żeby ta szala się przesunęła na stronę zespołu ze Stargardu. Ciągle Dąbrowa jest zwycięska i z tego bardzo się cieszę.
Wróćmy jeszcze do kulisów pana odejścia ze Stargardu. Chciał pan zmienić otoczenie po kilku latach, czy to z klubu wyszły sygnały, że czas się rozstać?
- To była obustronna decyzja. Nie chcę tego dokładnie roztrząsać. Chciałem już wrócić w rodzinne strony i zacząć życie u siebie na Śląsku.
Jakie wspomnienia pozostały panu z gry dla stargardzkiej publiczności?
- Bardzo fajnie mi się grało w Stargardzie. Awans do I ligi był czymś ważnym w mojej karierze. Również gra na zapleczu PLK to bardzo dobre doświadczenie. Poznałem mnóstwo ciekawych ludzi i urodził mi się tam syn, więc miło wspominam pobyt w Stargardzie.
A sprawy finansowe? Czy Spójnia wywiązała się ze wszystkich zobowiązań kontraktowych?
- Niestety nie wywiązała się. Z niecierpliwością oczekuję na pieniądze, które mam nadzieję, że wkrótce otrzymam.
Przenosin do Dąbrowy Górniczej nie może pan chyba żałować? Mimo sporych zmian w kadrze jesteście jednym z czołowych zespołów w lidze.
- Dokładnie, pokazał to sobotni mecz. Z takim mocnym przeciwnikiem, jakim jest Spójnia poradziliśmy sobie w miarę łatwo. Jesteśmy na fali i oby tak dalej.
Pan gra tylko trochę dłużej niż w Spójni, ale osiągnięcia pod względem liczby zdobywanych punktów są niemal dwa razy większe. W czym więc tkwi przyczyna tak dobrej postawy?
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Nie zagłębiam się aż tak mocno w takie rzeczy. Po prostu styl dąbrowskiej drużyny bardzo mi się podoba. Gramy bardzo zespołowo i to chyba też decyduje o mojej lepszej postawie.
Już za tydzień przed wami kolejne wyzwanie. Zagracie z liderem, Sokołem Łańcut.
- Sokół jest bardzo mocny. Przede wszystkim u siebie. Czeka nas bardzo trudny mecz. Na pewno podejdziemy skoncentrowani oraz przygotowani taktycznie jak i mentalnie.