6. kolejka Euroligi: Dreszczowce dla gospodarzy!

Nie brakowało emocji w czwartkowych spotkaniach Euroligi. W dwóch meczach potrzebna była dogrywka, w trzech innych losy zwycięstwa ważyły się dosłownie do ostatnich sekund. Śmiało można powiedzieć, że to był dzień gospodarzy, bo tylko Panathinaikos Ateny wywiózł dwa punkty - wygrał po celnej tróje Dimitrisa Diamantidisa sekundę przed końcem spotkania!

W tym artykule dowiesz się o:

Grupa A

SLUC Nancy nie przestaje zadziwiać. Francuska drużyna chociaż nie należy do najbogatszych, ani też nie prezentuje koszykówki na bardzo wysokim poziomie, to jednak wciąż utrzymuje status niepokonanej przed własną publicznością. Tym razem na podopiecznych Jeana-Luca Monschau nadziali się zawodnicy Bennet Cantu, którzy bardzo dobrze wypadli w pierwszych meczach Euroligi.

W Nancy długo trwała zażarta walka, chociaż zupełnie nie wskazywała na to pierwsza połowa. Zespół z Półwyspu Apenińskiego dobrze rozpoczął, zdołał zastopować gospodarzy w ofensywie, ale w drugiej odsłonie SLUC nie miał już większych problemów w ataku, dzięki czemu wywalczył dwunastopunktowe prowadzenie. W trzeciej kwarcie role znowu się odwróciły i warunki dyktowali przyjezdni. Zawodnicy Andrei Trinchieriego odzyskali prowadzenie, żeby w czwartej partii znowu je oddać. Tyle tylko, że tym razem walka była bardziej zacięta - żadna ze stron długo nie odpuszczała i dopiero ostatnie kilkadziesiąt sekund wskazało nam triumfatora. Mimo że Bennet próbował jeszcze naciskać, wyraźnie zbliżył się do Nancy, to nie zdołał odwrócić losów.

Co ciekawe, gospodarze wygrali nawet przy słabym występie lidera Nicolasa Batuma, który zdobył raptem cztery punkty w niespełna 34 minuty. A przecież obecnie jego średnia jest niemal czterokrotnie większa. - Tym razem byliśmy naprawdę blisko wygrania. Każdy następny mecz jest dla nas bardzo ważny, ponieważ w tej grupie nie ma prawdziwego szefa, dlatego każdy punkt jest bardzo ważny - przyznał trener włoskiego teamu, marzącego o awansie do Top16, Trinchieri.

SLUC Nancy - Bennet Cantu

76:75

(16:20, 29:13, 11:29, 20:13)

Nancy: Pape-Philippe Amagou 18, Jamal Shuler 12, Victor Samnick 11, John Linehan 9, Adrien Moerman 8, Akin Akingbala 7, Kenneth Grant 5, Nicolas Batum 4, Abdel Sylla 2.

Bennet: Maarten Leunen 18, Vladimir Micov 14, Marko Markoiszwili 10, Gianluca Basila 10, Giorgi Szermadini 9, Andrea Cinciarini 8, Denis Marconato 6, Nicolas Mazzarino 0, Marco Diviach 0, David Lighty 0.

Caja Laboral Vitoria - Fenerbahce Ulker Stambuł

90:85

(16:14, 22:18, 16:18, 19:13, d. 17:9)

Caja Laboral: Fernando San-Emeterio 25, Milko Bjelica 16, Brad Oleson 13, Mirza Teletovic 12, Pablo Prigioni 11, Nemanja Bjelica 7, Kevin Seraphin 6, Pau Ribas 0, Goran Dragic 0, Thomas Heurtel 0.

Fenerbahce: Bojan Bogdanovic 19, Oguz Savas 14, Curtis Jerrells 13, Thabo Sefolosha 13, Roko Leni Ukic 9, Gasper Vidmar 6, James Gist 5, Omer Onan 4, Emir Preldzic 2.

1.Caja Laboral Vitoria642490:478+12
2. Olympiakos Pireus 6 3 3 463:454 +9
3. Bennet Cantu 6 3 3 449:443 +6
4. Fenerbahce Ulker Stambuł 6 3 3 473:479 -6
5. SLUC Nancy 6 3 3 486:494 -8
6. Gescrap Bizkaia Bibao 6 2 4 458:471 -13

Grupa B

Niewiarygodne. W 12 minucie spotkania w Maladze Panathinaikos miał dwa razy więcej punktów od gospodarzy - prowadził 34:17 i pewnie kroczył po kolejne euroligowe zwycięstwo. Ale goście poczuli się chyba zbyt pewni siebie, bo Andaluzyjczycy systematycznie zmniejszali straty. Nie do zatrzymania dla ateńskiego zespołu był Luka Zorić, wspierany przez też dobrze dysponowanego Saula Blanco.

Unicaja złapała wiatr w żagle, w efekcie na przerwę schodziła z zaledwie dwoma punktami straty do Koniczynek. Ba, to spotkanie było tak przewrotne, że w drugiej połowie to gospodarze byli bliżej zwycięstwa. W 39 minucie podopieczni Chusa Mateo prowadzili już 72:69, ale mimo tego nie udało im się zainkasować dwóch "oczek". Bo goście mieli w swoich szeregach fantastycznego Dimitrisa Diamantidisa, który w decydujących fragmentach trafił dwie trójki, w tym drugą dosłownie sekundę przed końcem meczu.

To były znakomite zawody, które obfitowały w dramaturgię, niespodziewane zwroty akcji, wreszcie w indywidualne popisy wielkich gwiazd europejskiego basketu. - Muszę pogratulować swoim zawodnikom za wygranie tak ważnego meczu, ale też Unicaji za rozegranie świetnego spotkania. Wygraliśmy ten mecz strategią, ale bez nadgarstka Diamantidisa to nie byłoby w ogóle możliwe. To świetny dzieciak - powiedział po spotkaniu trener Panathinaikosu Żeljko Obradović.

KK Zagrzeb - Brose Baskets Bamberg

86:74

(21:20, 15:14, 26:24, 24:16)

KK: Josh Heytvelt 25, Krunoslav Simon 16, Mario Kasun 15, Damir Mulaomerovic 13, Sean May 6, Damir Rancic 4, Saso Ozbolt 4, Ante Masic 3, T.J. Ford 0, Papa Diasse 0.

Brose Baskets: Casey Jacobsen 19, Anton Gavel 16, Marcu Slaughter 16, Predrag Suput 8, Brian Roberts 7, Tibor Pleiss 4, Julius Jenkins 2, Anthony Tucker 2, Karsten Tadda 0, Philipp Neumann 0.

Unicaja Malaga - Panathinaikos Ateny

76:77

(17:27, 26:18, 14:13, 19:19)

Unicaja: Luka Zoric 21, Tremmell Darden 13, Kristaps Valters 11, Gerald Fitch 9, Jorge Garbajosa 9, Saul Blanco 6, Hrvoje Peric 2, Berni Rodriguez 2, Nedzad Sinanovic 2.

Panathinaikos: Dimitris Diamantidis 23, Romain Sato 13, Steven Smith 13, David Logan 8, Mike Batiste 8, Ian Vougioukas 7, Sarunas Jasikevicius 4, Kostas Kaimakoglou 1, Aleks Maric 0.

1.CSKA Moskwa660520:419+101
2. Panathinaikos Ateny 6 4 2 500:447 +53
3. Unicaja Malaga 6 3 3 482:493 -11
4. Brose Baskets Bamberg 6 2 4 471:481 +10
5. KK Zagrzeb 6 2 4 425:517 -92
6. Żalgiris Kowno 6 1 5 468:509 -41

Grupa C

Gdyby znaleźć najbardziej przepłacony zespół w Eurolidze, to z pewnością w tym gronie znalazłby się Real Madryt. Mimo że Pablo Laso ma do dyspozycji wielu wybitnych zawodników, to wyniki uzyskiwane przez "Królewskich" bynajmniej nie są adekwatne do posiadanego potencjału. Co więcej, można nawet mówić o wielkim rozczarowaniu klubu ze stolicy Hiszpanii.

Real wymęczył wygraną nad belgijskim Spirou, który podobnie jak przed rokiem, pokazuje pazury. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że trener Giovanni Bozzi nie ma takiego kolorytu, aczkolwiek niektóre nazwiska są bardze znane. Ale nie teraz o tym. Goście dobrze rozpoczęli spotkanie, bo defensywa gospodarzy była dziurawa, później mecz się wyrównał i tak właściwie do ostatnich minut.

Na finiszu nieco lepiej wypadli "Królewscy", którzy mogli liczyć na Martynasa Pociusa i Felipe Reyesa. Ale spotkanie wcale nie musiało zakończyć się triumfem hiszpańskiej drużyny, bo Spirou zanotowały mocny podryg, po którym zmniejszyło straty z dziewięciu do zaledwie trzech "oczek", ale zabrakło czasu, aby przynajmniej zremisować.

- Zespół nie był świadomy trudności tego spotkania. Wygraliśmy na wyjeździe łatwo, ale to nie było to samo. Tym razem mecz miał bardzo szybkie tempo, w efekcie mogliśmy zobaczyć dobrych strzelców. Nie graliśmy, tak jak potrafimy, w obronie, ale były też pozytywne strony, jak choćby praca Ibaki, zwłaszcza w ofensywie - przyznał szkoleniowiec Realu Laso.

Real Madryt - Belgacom Spirou Charleroi

93:89

(21:27, 27:19, 22:23, 23:20)

Real: Martynas Pocius 20, Jayce Carroll 16, Nikola Martic 12, Serge Ibaka 12, Felipe Reyes 8, Sergio Llull 6, Sergio Rodriguez 5, Ante Tomic 5, Carlos Suarez 4, Rudy Fernandez 3, Mirza Begic 2.

Spirou: Chris Hill 18, Caleb Green 17, Demond Mallet 15, Justin Hamilton 13, Tornike Szengelia 11, Christopher Beghin 9, Jiri Welsch 4, Andre Riddick 2, Randy Oveneke 0.

Maccabi Tel Awiw - Armani Mediolan

85:76

(25:14, 27:24, 15:24, 18:14)

Maccabi: Sofoklis Schortsanitis 28, Jordan Farmar 21, Lior Eliyahu 8, Devin Smith 8, Richard Hendrix 7, Yogev Ohayon 4, David Blu 3, Keith Langford 3, Tal Burstein 3, Guy Pnini 0.

Armani: Danilo Gallinari 24, Antonis Fotsis 15, Malik Hairston 12, Omar Cook 12, Stefano Mancinelli 7, Ioannis Bourousis 6, Drew Nicholas 0, Mason Rocca 0, Leon Radosevic 0, Jacopo Giachetti 0.

1.Maccabi Tel Awiw651473:444+29
2. Real Madryt 6 4 2 543:495 +48
3. Anadolu Efes Stambuł 6 3 3 448:448 0
4. Partizan MT:S Belgrad 6 3 3 437:446 -9
5. EA7 Armani Mediolan 6 2 4 443:459 -16
6. Belgacom Spirou Charleroi 6 1 5 461:513 -52

Grupa D

Trudno sobie wyobrazić bardziej frajerską wpadkę. Asseco Prokom tyleż przegrał na własne życzenie, co po prostu kolejny raz się skompromitował. Bo jak inaczej nazwać fakt, że podopieczni Tomasa Pacesasa tracą czternastopunktowe prowadzenie, które mieli w 34 minucie meczu, pozwalają doprowadzić do dogrywki, a następnie w niej przegrywają. Wprawdzie Galatasaray grał u siebie i ma w składzie graczy wielkiego format, ale w tym przypadku nie usprawiedliwia to mistrzów Polski. Więcej o tym meczu piszemy tutaj.

Nie musieli się zbytnio wysilać Katalończycy, żeby po raz drugi w tej edycji zmiażdżyć klub z Lublany. To było gładkie zwycięstwo. Po trzeciej kwarcie gospodarze mieli blisko dwa razy tyle punktów, co Union Olimpija, która zupełnie nie radziła sobie w ofensywie. Obrona podopiecznych Xaviera Pascuala tradycyjnie była bardzo szczelna.

Wpływ na triumf mistrzów Hiszpanii mieli właściwie wszyscy zawodnicy, każdy dołożył "cegiełkę", ale statystycznie najlepiej wypadli Marcelinho Huerta, Juan Carlos Navarro oraz Kosta Perović, który spędził na placu gry tylko dwanaście minut. To wystarczyło.

Warto zwrócić uwagę, że podopieczni Sasy Filipovskiego mieli w tym spotkaniu tylko cztery asysty, popełnili aż osiemnaście strat i tylko jedna z dwunastu prób z dystansu znalazła drogę do kosza. Z taką grą nie ma co myśleć o nawiązaniu walki z Regal FC Barcelona, która wraz z CSKA Moskwa, pzostaje niepokonaną drużyną w Eurolidze.

Galatasaray Stambuł - Asseco Prokom Gdynia

78:76

(12:14, 22:17, 12:26, 24:13, d. 8:6)

Galatasaray: Zaza Paczulia 19, Preston Shumpert 13, Jamon Lucas 12, Darius Songaila 10, Jaka Lakovic 8, Cevher Ozer 4, Luksa Andric 4, Tutku Acik 3, Ender Arslan 3, Joshua Shipp 2.

Asseco Prokom: Donatas Motiejunas 22, Oliver Lafayette 18, Przemysław Zamojski 15, Adam Hrycaniuk 6, Piotr Szczotka 4, Łukasz Seweryn 3, Jerel Blassingame 3, Przemysław Frasunkiewicz 3, Fedor Dmitriew 2, Michael Kuebler 0.

Regal FC Barcelona - Union Olimpija Lublana

72:46

(23:16, 17:10, 23:6, 9:14)

Regal FC: Juan Carlos Navarro 14, Kosta Perovic 12, Marcelinho Huertas 12, Pete Mickeal 8, Chuck Eidson 5, C.J. Wallace 5, Erazem Lorbek 4, Victor Sada 4, Fran Vazquez 4, Boniface Ndong 2, Joe Ingles 2, Xavier Rabaseda 0.

Olimpija: Aleksandar Capin 10, Danny Green 10, Deon Thompson 8, Jaka Blazic 4, Sasu Salin 4, Ratko Varda 3, Ben Woodside 3, Boris Rothbart 2, Dino Muric 2, Damir Markota 0, Davis Bertans 0.

1.Regal FC Barcelona660501:377+124
2. Montepaschi Siena 6 4 2 493:449 +44
3. Uniks Kazań 6 4 2 436:428 +8
4. Galatasaray Stambuł 6 3 3 440:459 -19
5. Union Olimpija Lublana 6 1 5 358:459 -101
6. Asseco Prokom Gdynia 6 0 6 412:468 -56
Źródło artykułu: