Spotkanie było od początku bardzo wyrównane. Dobry jego początek zanotował Scott Morrison, który dzielił i rządził pod tablicami. Gra koszalinian opierała się głównie na rozprowadzaniu piłki po obwodzie i znajdowaniu pozycji do rzutów za trzy punkty. Wychodziło im to znakomicie, bo aż czterokrotnie w trakcie pierwszej kwarty znaleźli w ten sposób drogę do kosza. Czarni grali bardzo ospale w defensywie, pozostawiając swoim rywalom zbyt duża miejsca. Mimo to gospodarze wciąż byli blisko i przegrywali jedynie 17:19.
Druga ćwiartka to już prawdziwy popis "Akademików" z Koszalina. Przyjezdni cały czas utrzymywali niesamowitą skuteczność w rzutach z dystansu, trafiając także kilkukrotnie przez ręce. Słupski zespół, wyraźnie zdeprymowany takim obrotem wydarzeń, zaczął się gubić, popełniając przy tym łatwe straty. Koszalinianie już po 15 minutach gry mieli na swoim koncie 10 celnych trójek! Czarni nie mieli sposobu na powstrzymanie Stefhona Hannaha czy Jeremy’ego Montgomery’ego. Do przerwy gospodarze przegrywali 32:51 i ciężko było dopatrzyć się w ich grze jakichś pozytywów.
Po przerwie sytuacja uległa diametralnej zmianie. To Czarni narzucili rywalom swój styl gry, poprawiając przy tym swoją defensywę. Goście z Koszalina utracili swoją znakomitą skuteczność z dystansu, przez co stali się o wiele mniej groźni. Pierwsze sygnały do odrabiania strat dał swoimi punktami Krzysztof Roszyk, a kluczowym momentem okazał się trzypunktowy rzut Mantasa Cesnauskisa, przy którym był on faulowany. Wówczas słupscy kibice uwierzyli, że ten mecz nie jest jeszcze przegrany i na stojąco zaczęli wspomagać swój zespół. Przed ostatnią częścią gry przewaga koszalinian zmalała do 12 "oczek" - 54:66.
Po chwili oddechu "Czarne Pantery" nie zwalniały tempa i po kilku akcjach zbliżyły się do koszalinian na pięć oczek (61:66). Gospodarze grali niemal perfekcyjnie, będąc niesionymi dopingiem swoich kibiców. Czarnym udało się odrobić całą stratę na trzy minuty przed końcem spotkania, kiedy po udanej akcji Darnella Hinsona wyszli na prowadzenie 76:74. Kluczowym moment spotkania miał jednak miejsce przy stanie 82:80 dla słupszczan. Wówczas świetnym wejściem pod kosz popisał się Stanley Burrell i zdobył decydujące o zwycięstwie punkty. Koszalinianie zdołali odpowiedzieć jeszcze rzutem Jeremy’ego Montgomery’ego, ale na więcej nie starczyło im czasu. Ostatecznie Energa Czarni Słupsk pokonali AZS Koszalin 84:82 i mogą cieszyć się zwycięstwa nad odwiecznym rywalem.
Energa Czarni Słupsk – AZS Koszalin 84:82 (17:19, 15:32, 22:15, 30:16)
Energa Czarni: Burrell 17, Roszyk 16, Morrison 14, Cesnauskis 12, Leończyk 13, Hinson 10, Weaver 2, Kikowski 0.
AZS: Hannah 22, Montgomery 17, Reese 13, Lekić 10, Milicić 10, Jarmakowicz 7, Dutkiewicz 3, Łączyński 0, Surmacz 0.