Wszystko jest teraz w naszych rękach - rozmowa z Javierem Fort Puente, trenerem Lotosu Gdynia

Po serii spotkań wyjazdowych zespół Lotosu wrócił w końcu do Gdyni. O podsumowanie pięciu ostatnich spotkań poprosiliśmy Javiera Fort Puente - szkoleniowca gdyńskiej drużyny. - W tym momencie liczy się tylko wygrana - zapewnia hiszpański trener.

Po pięciu meczach wyjazdowych w końcu wróciliście do Gdyni. Jesteście zmęczeni?

Javier Fort Puente: Oj tak, jesteśmy bardzo zmęczeni. Odbyliśmy bardzo długą podróż, spędziliśmy wiele godzin w autokarze oraz samolotach. Przez dwa tygodnie zrobiliśmy ponad 10.000 km!

Wygraliście jedynie dwa z pięciu rozgrywanych meczów. Jest Pan usatysfakcjonowany?

- Wygrywanie zawsze jest trudne. Oczywiste, że chce zawsze wygrywać, jednak mecz w Jekaterynburgu był bardzo trudny. W Pradze graliśmy dobrze i naprawdę niewiele zabrakło do zwycięstwa. Czarnym punktem naszej podróży było spotkanie w Gorzowie, jednak odkupiliśmy nasze winy wygrywając w sobotę w Polkowicach. Po tej długiej podróży jesteśmy na drugim miejscu w tabeli w polskiej lidze i wciąż mamy szanse na awans do kolejnej rundy w Eurolidze. I to cieszy.

Cofnijmy się do początku. Co wydarzyło się w Gorzowie? Mieliście problemy w obronie. Akademiczki były nie do zatrzymania.

- Nie zaczęliśmy tego meczu mocno w obronie. Pozwoliliśmy im na przejęcie kontroli na boisku. Zaczęli zdobywać punkty jak jakieś maszyny - każdy ich rzut kończył się punktami.

Co najbardziej zawiodło w tym spotkaniu?

- Nie graliśmy odpowiednio agresywnie w obronie, daliśmy im możliwość łatwej gry. Jeżeli zawodzisz w obronie, ciężko jest wygrać mecz.

Następnie graliście w Pradze. To był bardzo ważny mecz, w perspektywie awansu do kolejnej rundy Euroligi. Co było przyczyną porażki?

- Praga jest bardzo dobrym zespołem, który wygrał w Walencji przeciwko Ros Casares. Graliśmy dobrze, mieliśmy szansę na zwycięstwo. Walczyliśmy jak równy z równym do dwóch minut do zakończenia spotkania…

Może wpłynęło na to zmęczenie po podróży?

- Oczywiście! Jednak w momencie, gdy zaczyna się mecz zapominasz o tym i po prostu grasz.

Wielu z gdyńskich kibiców było zaskoczonych, gdy otrzymał Pan dwa przewinienia techniczne i musiał opuścić ławkę. Co wtedy Pan poczuł?

- Ta sytuacja była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Na początku tego meczu graliśmy znakomicie, jednak sędziowie swoimi decyzjami nie pozwolili nam zwiększyć przewagi. Po jednej z ich decyzji chciałem się dowiedzieć dlaczego nie zagwizdali faulu na Adrijanie Knezevic, i otrzymałem przewinienie techniczne, a chwilę po tym, otrzymałem kolejne! To było nie prawdopodobne!

Myśli Pan, że ta sytuacja wpłynęła na końcowy wynik?

- Nigdy tego nie wiesz. Jednak po tym, jak zostałem wyrzucony, to sędziowanie zmieniło się.

Po tym jak musiał Pan opuścić halę, w roli pierwszego trenera zadebiutował Jarosław Rynas. Uważa Pan, że poradził on sobie z tą rolą i presją spotkania?

- Z całą pewnością Jarek dał z siebie wszystko. W każdym z dotychczasowych spotkań był blisko i wiele się nauczył. W tym meczu nie pozwolił Pradze na przełamanie wyniku i zwiększenie przewagi! Uważam, że poradził sobie w 100 proc.!

Prosto ze stolicy Czech pojechaliście do Łodzi. Jak się okazało, było to bardzo łatwe spotkanie. Jednak co rzucało się w oczy, to fakt, iż kilka z gdyńskich zawodniczek (Knezevic, Ziętara, Ajanovic, Żurowska) nie zdobywało punktów. Były zmęczone?

- Dokładnie. Były naprawdę bardzo zmęczone. Jednak nie ważne jest to, kto zdobywa punkty, lecz to, że cała drużyna odnosi zwycięstwo. Zaczęliśmy ten mecz mocno, graliśmy agresywnie zarówno w ataku, jak i w obronie i nie daliśmy żadnych szans Łodzi na wygranie tego meczu.

Jednak w kolejnych meczach, a z całą pewnością tych euroligowych Lotos będzie potrzebował ich punktów. Obudzą się?

- Tak!

Po zaledwie dwóch dniach w Gdyni, wyjechaliście do Rosji. Wierzył Pan, że jesteście w stanie tam wygrać?

- Zawsze wierzę w moją drużynę. Po to wychodzisz na boisko, aby wygrać mecz. Przestaje mieć znaczenie, że zespół przeciwny jest jednym z najlepszych na świecie. Po prostu grasz.

Jednak na wyjeździe Lotos nie zaprezentował się tak dobrze, jak w Gdyni w pierwszym meczu.

- Z całą pewnością wpłynęła na to różnica czasowa i ponad 17 godzinna podróż. Nie mogliśmy spać całą noc.

W drodze powrotnej zatrzymaliście się w Polkowicach, gdzie po kolejnej kilkunastogodzinnej podróży zmierzyliście się z zespołem CCC. Czytając komentarze i zapowiedzi nie trudno było nie zauważyć, że nie byliście stawiani w roli faworyta. Spodziewał się Pan, że po dwóch tygodniach w podróży możecie tam wygrać?

- Przystąpiliśmy do tego meczu bardzo skoncentrowani. Po porażce w Gorzowie wiedzieliśmy, że musimy zrehabilitować się tak szybko, jak to tylko możliwe. Przygotowywaliśmy się do tego meczu przez dwa tygodnie. Oglądaliśmy wiele poprzednich spotkań Polkowic, skupiając się na tym, jak najlepiej jest zatrzymać ich atak i szukając słabych punktów ich obrony. Myślę, że udało nam się to w pełni.

Obecnie zajmujecie drugie miejsce w lidze polskiej. Myśli Pan, że jesteście w stanie zakończyć rundę zasadniczą na tym miejscu?

- Będziemy ciężko pracować, aby je utrzymać i dlaczego nie powalczyć o pierwsze!

Dopiero co wróciliście z dalekiej podróży, a już przed wami kolejny ciężki tydzień. W najbliższy czwartek musicie wygrać z Gyorem, aby myśleć o kolejnej rundzie w Eurolidze. Wiecie już jak tego dokonać?

- Tak! Niezbędne są do tego trzy rzeczy: obrona, obrona i jeszcze raz obrona!

Węgierska drużyna wygrała tylko jedno spotkanie w Eurolidze. Z wami. Musicie zrehabilitować się za tą porażkę.

- W tym momencie najważniejsza jest wygrana. Jeżeli nam się to uda, utrzymamy szanse na awans do kolejnej rundy. Nie możemy zawieść naszych kibiców i przegrać na własnym boisku. Musimy to wygrać!

Natomiast w najbliższą niedzielę zagracie przedostatni mecz rundy zasadniczej. Toruń jest drużyną nieprzewidywalną. Wygrali z Polkowicami, ale przegrali np. z Widzewem Łódź…

- Energa z meczu na mecz gra coraz lepiej. Nie rozpoczęli zbyt dobrze tego sezonu, jednak po tym, jak dołączyły do nich kolejne zagraniczne koszykarki, stały się naprawdę silnym zespołem. Są trudnym rywalem, szczególnie gdy grają na swoim boisku.

Czy zakończycie pierwszą rundę na drugiej pozycji?

- To zależy tylko od nas. A to akurat dobra sytuacja. Jeżeli wygramy w niedzielę, pozostaniemy na drugim miejscu. Więc jedyne, co mogę odpowiedzieć, to … tak!

Jest Pan zadowolony, że w końcu jesteście w Gdyni?

- Oj tak! Mamy kilka dni na zregenerowanie się, odbycie treningów na własnym boisku i przygotowanie do kolejnych spotkań!

Komentarze (0)