Teatr jednego aktora - relacja z meczu Wisła Can - Pack Kraków - Widzew Łódź

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W konfrontacji mistrzyń Polski z łódzkim Widzewem niespodzianki nie było. Gospodynie osiągnęły sporą przewagę nad rywalem już w pierwszej kwarcie i do końca kontrolowały boiskowe wydarzenia. Najwięcej punktów dla zwyciężczyń zdobyła reprezentantka Serbii, Ana Dabović.

Wiślaczki do spotkania z Widzewem podchodziły opromienione ostatnim, efektownym zwycięstwem nad Spartakiem Moskwa, w związku z czym kibice zgromadzeni w hali przy ulicy Reymonta liczyli, że tym razem ich faworytki również udowodnią swoją wyższość. Zgodnie z przypuszczeniami tak też się stało. Wyrównana rywalizacja toczyła się bowiem tylko w pierwszych fragmentach, kiedy to łodzianki wykorzystując nieco opieszałą postawę miejscowych za sprawą Barbary Kołodziej zdobyły kilka punktów z rzędu. Potem podopieczne trenera Jose Ignacio Hernandeza otrząsnęły się z letargu i dosłownie w kilka minut uzyskały pokaźną przewagę. Duża w tym zasługa Any Dabović, która świetnie dyrygowała poczynaniami swojego zespołu i nadawała tempo poszczególnym akcjom. Wiele pożytecznej pracy wykonała też Ewelina Kobryn. Środkowa reprezentacji Polski była wręcz nie do zatrzymania dla zawodniczek Widzewa i to po jej udanych akcjach prowadzenie miejscowych sięgnęło kilkunastu "oczek". Gdy chwilę później z półdystansu celnie przymierzyła Erin Phillips, wynik na tablicy świetlnej brzmiał 24:9 i stało się jasne, że w tym meczu świecić będzie już tylko Biała Gwiazda. Co ciekawe, mistrzynie Polski tak komfortową dla siebie sytuację zawdzięczają w dużej mierze szybkim kontrom, które okazały się być zabójcze dla zbyt wolno powracających do obrony koszykarek Widzewa. Na domiar złego dla nich dwoma celnymi "trójkami" popisała się jeszcze Anke DeMondt i to jej team wygrywał po dziesięciu minutach aż 36:12.

Widząc taki bieg wydarzeń, hiszpański szkoleniowiec Wisły w drugiej "ćwiartce" postanowił desygnować do gry również zawodniczki rezerwowe, wśród których znalazła się m.in. młodzieżowa reprezentantka Polski, Agnieszka Śnieżek. To właśnie po punktach 20-letniej koszykarki przewaga ekipy ze stolicy Małopolski wzrosła do trzydziestu "oczek" i można było mówić o kompletnej deklasacji ekipy przyjezdnej. Podopieczne Piotra Neydera w żaden sposób nie potrafiły zagrozić rywalkom i na ich twarzach malowała się wielka bezradność. Sporo kłopotów widzewiaczki miały z zastopowaniem Joanny Czarneckiej, która do spółki z Milką Bjelicą zdominowała strefę podkoszową. Zresztą po składnej akcji tej dwójki, na niespełna 4 minuty przed końcem pierwszej połowy wiślaczki przekroczyły barierę 50 punktów w całym spotkaniu, w związku z czym spokojnie mogły wyczekiwać długiej przerwy. Nastrojów w ich szeregach nie popsuł nawet fakt, że w ostatnich fragmentach kwarty łodzianki, dzięki doświadczeniu Leony Jankowskiej trafiły kilka rzutów z rzędu, bowiem dystans dzielący oba kluby był tak duży, że tylko cud mógł odmienić losy rywalizacji.

Po zmianie stron krakowianki wyszły na parkiet już nieco bardziej rozluźnione i bez nerwów konstruowały kolejne ataki. Wśród zawodniczek obecnych na boisku znalazła się powracająca po długiej przerwie spowodowanej kontuzją Magdalena Leciejewska, dla której możliwość ponownego wyjścia na parkiet bez wątpienia była rzeczą szczególną. Na pierwsze efekty jej gry nie trzeba było długo czekać, ponieważ już po chwili popularna "Lecia" dwukrotnie trafiła z linii rzutów osobistych i wynik brzmiał 65:33 na korzyść jej teamu. Gdy przykład z niej wzięła także Kobryn, Biała Gwiazda wyszła na najwyższe jak dotąd prowadzenie 71:34, wobec czego jej fanom pozostało jedynie typować rozmiary zwycięstwa swoich pupilek. Widzew natomiast starał się choć w jakimś stopniu zmniejszyć rozmiary porażki za sprawą Aleksandry Pawlak, ale jej indywidualne popisy na niewiele się zdały. Przed decydującą batalią gospodynie wygrywały bowiem 77:42 i komplet punktów miały właściwie w kieszeni.

W ostatniej partii podopieczne trenera Hernandeza w pełni kontrolowały losy pojedynku, przeważając zarówno w obronie, jak i ataku. Łodzianki potrafiły zagrozić Wiśle jedynie po zagraniach Pauliny Misiek, ale w kwestii końcowego rezultatu nie miało to większego znaczenia. Wszystko dlatego, że miejscowe były pewne swego i po prostu nie miały potrzeby oglądać się na przeciwniczki. Ostatecznie wygrały 95:58 i żałować można tylko, że nie zdobyły trzycyfrowej liczby punktów, co z pewnością dodałoby animuszu odniesionemu sukcesowi.

Wisła Can - Pack Kraków - Widzew Łódź 95:58 (36:12, 25:16, 16:14, 18:16)

Wisła: Ana Dabović 23, Ewelina Kobryn 19, Milka Bjelica 18, Anke De Mondt 12, Katarzyna Krężel 6, Petra Ujhelyi 5, Joanna Czarnecka 4, Magdalena Leciejewska 2, Erin Phillips 2, Agnieszka Śnieżek 2, Paulina Pawlak 2.

Widzew: Leona Jankowska 21, Aleksandra Pawlak 13, Magdalena Rzeźnik 6, Paulina Misiek 6, Barbara Głocka 5, Lucyna Kotonowicz 4, Lidia Kopczyk 3, Kamila Polit 0.

Źródło artykułu: