Michał Spychała: Dwa ostatnie mecze były słabe

Znicz Basket kolejny raz potwierdził, że poza Pruszkowem spisuje się kiepsko. Drużyna z Mazowsza uległa Startowi Lublin 57:70, choć w końcówce miała szansę, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Paweł Patyra
Paweł Patyra

Trwa czarna seria podopiecznych Michała Spychały. Po klęsce 56:107 ze Startem Gdynia przyszła kolejna porażka, choć tym razem drużyna zagrała nieco lepiej. - Może rzeczywiście jest jakieś fatum Startów - z przymrużeniem oka zauważa trener Spychała. - W Gdyni zagraliśmy bardzo słabo. Powiedziałbym, że od razu się poddaliśmy. W Lublinie jednak walczyliśmy prawie do końca. W momencie, gdy traciliśmy sześć punktów na dwie minuty przed końcem to sprawa wyniku była otwarta. Niestety zrobiliśmy trzy głupoty, które zadecydowały o tym rezultacie - dodaje.

W Lublinie koszykarze Znicza byli na bakier ze skutecznością. Choć zanotowali sporo zbiórek w ataku, to mieli kłopot z wykorzystaniem nawet dobrych pozycji. Całości obrazu dopełnia 46-procentowa skuteczność rzutów wolnych. - W Lublinie nikomu się łatwo nie gra. Nie trafialiśmy spod samego kosza i to wywołało bojaźń u zawodników. Przede wszystkim zadecydowała strasznie słaba skuteczność z gry - ocenia szkoleniowiec.

Przed pruszkowską drużyną jeszcze dwa mecze wyjazdowe. Trener nie traci wiary w swoich graczy, choć poza własną halą zwyciężyli oni tylko raz. Liczy on, że zła passa zostanie szybko przełamana. - Teraz jest gorzej, ale chwilka przerwy nam pomoże i od początku roku, zaczniemy grać tak, jak powinniśmy. Będziemy się starali, bo dwa ostatnie mecze były słabe. To nie były spotkania na dostatecznie dobrym poziomie z naszej strony - nie ma wątpliwości Spychała.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×